Nic nie trwa wiecznie..

1.1K 35 5
                                    

Cała akcja w wejściem do magazynu przebiegła świetnie. Gość, który pilnował go, był tak zajęty spaniem, że nawet  nie zauważył 5 chłopców, wchodzących do budynku. Ach tak, w naszej ekipie, nie ma tylko mnie i Aarona. Jest jeszcze Max i Chris.

Max to wysoki brunet, ale nie wyższy ode mnie. Choć jego postawa, nie jest typowego boksera, to jest lekko umięśniony. Jest taki jak my, lubi się zabawić z obcą laską i zajarać od czasu do czasu.

Chris to bogaty dzieciak, który ma już dość tego całego szału. Ludzie w poprzedniej szkole zadawali się z nim tylko dla kasy, przez co dlatego ją zmienił. Jest nieco niższym od naszej dwójki blondynem i chyba jakoś jedyny z nas jest na drugim miejscu zaliczania panienek na całym świecie.

Powracając do planu, wszystko byłoby pięknie, gdyby nie dwóch mocno napakowanych typów, którzy siedzą i pilnują Ivy.

Serca mi pękło, gdy zobaczyłem jej widok. Moja mała kruszynka leży w końcie. Przez rozdartą białą bluzkę, która teraz stała się jej czerwoną bluzką, widzę na jej brzuchu ślady bicia.

- Justin. - słyszę cichy szept Maxa. Spoglądam na niego, a ten pokazuje mi palcami, abym podszedł do niego.

- Musimy coś zrobić, aby oni wyszli z tej jebanej piwniczki. - szepcze. - Inaczej nigdy jej nie odzyskamy.

- A może po prostu rozwalimy  te drzwi i ich zbaijemy? - podchodzi Chris mówiąc z chytrym uśmieszkem. Wspomniałem już, że Chris nie ma litości do takich skurwieli?

- Jestem za. - mówimy w tym samym momencie z Aaronem. 

- Nie ma na co czekać Justin, zabieramy stąd Ivy, i uciekamy. - mówić Chris po czym podchodzi do krat i w wrzuca do pomieszczenia jeden granat dymny.

- Co za idiota. - mówię biegnąc do pomieszczenia.

Całe miejsce wypełnił dym przez co trudno nam zobaczyć cokolwiek. Nie wiem gdzie jest Ivy, a to przecież ona jest tutaj  najważniejsza. Nie wiem co bym zrobił bez Barrego. Mocno myliłem się co do tego chłopaka, a przecież to on tak naprawdę uratował życie Ivy.

Nagle czuje mocne pchnięcie na moją  osobę. Wszędzie poznam ten zapach. Ma te same ubrania od kilku dni, a i tak to czuję. Ivy.

Nie myśląc długo biorę ją pod rękę i szybko wychodzę z tego całego gówna.

- Ivy. Juz wszystko dobrze. - mocno ją przytulam do siebie.

POV IVY

Czuje jego zapach. Czuje jego mocne ręce oplatające mój brzuch. Wyszłam z tego koszmaru. Nie ma mnie w nim.

Nagle przybywa do mnie fala smutku, która zatapia mój świat. Doszło do mnie, że przecież gdyby nie Justin, nigdy bym już go nie spotkała. Nigdy bym nie zobaczyła swojego brata, Vicy, taty.

Nawet, nie zauważyłam, w którym momencie znaleźliśmy się pod domem. Wszystko tak bardzo szybko się staje. 15 minut temu, byłabym sprzedana, a teraz? Jestem bezpieczna pod swoim domem.

- Jejku Ivy, tak bardzo tęskniłam. - podbiega  do mnie zapłakana Vicy. Odrazu  mocno wtulam się w jej szyję. Jestem w domu. Ten koszmar się w końcu skończył.

- Co z Natanem? Zostawiłam go samego. - panikuje.

- Spokojnie, jest u twojego taty. - czuje dłoń Justina na moim ramieniu.

Nagle dochodzi do mnie, że miał rację. Nie jestem przy nim bezpieczna. To wszystko przez niego, to jego wina.

Nie chce jej, Chce Ciebie |J.B 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz