Rozdział 2/2

1K 40 4
                                    

Odsunęliśmy się od siebie, patrząc w swoje oczy. Po chwili ciszy, parsknęłam śmiechem, zastapiając się w szyi bruneta. Nie sądziłam, że po tylu miesiącach cierpnienia, za szatynem mógłby mi się ktokolwiek podobać.

- Co się stało? - zapytał szczerze się śmiejąc, jak ja.

- Po prostu nie sądziłam, że kiedykolwiek pójdę w ślinę z obcym mi chłopakiem. - znów się głośno zaśmiałam. - Ale jestem z tego dumna.

- W sumie ja też nie sądziłem, że spotkam tutaj tak fajną dziewczynę. Wiesz, moja ciotka nie ma za bardzo, fajnej rodziny. Wszyscy na poziomie, nie umieją się bawić, a ja mam tego dość. - westchnął.

Nie odpowiedziałam mu. Wiem jak to jest. Moi rodzice, to znaczy mama i mężczyzna, który mnie wychował jak żyli też tacy byli. Na nic mi nie pozwalali, siedziałam sama w domu. W szkole udawałam szczęśliwa, ale tak nie było. Każdego dnia nakładałam maskę na twarz, aby nie widzieli jak cieprnie. Nie umiałam się im przeciwstawić, nie miałam ta tyle odwagi. Zawsze każdego szanowałam, a w szczególności ich. Aaron natomiast taki nie był, wychodził na imprezy kiedy miał już 15 lat, a ja po prostu na to patrzyłam. Chciałam być taka jak on. Nie przejmować się niczym, mieć po prostu wszystko w dupie i żyć własnym życiem. Kiedy doszło do wypadku kompletnie się załamałam, ale wtedy nie nakładałam maski, płakałam przy nieznanym mi chłopaku, wiedząc, że mnie nie lubi. Nigdy nie wiedziałam o co chodzi Justinowi. Może dlatego, że on śmierć swoich rodziców przeżywał inaczej, pozbierał się i żył chwilą, ja natomiast nie umiałam wyjść z pokoju. Ciągle miałam w głowie, obraz mamy kiedy tata jest w pracy, a ja siedzę z nią w kuchni i żartujemy sobie z byle czego. Cholernie mi jej brakuje, a nie mam nawet możliwości pojechania na jej grub.

- Co jest Ivy? - wybudził mnie z moich myśli, mój brat.

- Nic. Po prostu ciesze się, że możesz być tutaj ze mną. - usmiechnęłam się, powstrzymując łzy.

- Przecież widzę. - załapał mnie za dłoń. - Widziałaś go? To przez niego? - odrazu wiedziałam o kogo chodzi.

- Widziałam, ale to nie o niego chodzi. - głęboko westchnęłam. - Po prostu, brakuje mi mamy. - przyciągnął mnie to siebie, szepcząc do ucha uspokajające słowa.

Gula w gardle, przez łzy, które powstrzymywałam, zaczęła mnie cholernie boleć. Odsunęłam się od chłopaka, dostrzegając, że Jacka już przy mnie nie ma. W sumie sama bym odeszła, gdyby do niego podeszła jakaś laska przytulając go.

Odeszłam od brata, wcześniej mówiąc mu, ze idę się czegoś napić i zaczerpnąć świeżego powietrza.

Wychodząc na ogromny taras, przez drzwi balkonowe, dostrzegłam siedzącego szatyna, opartego o framuge domku, gdzie goście najprawdopodobniej palą,  jak on w tym momencie. Ustałam obok niego, podziwiając piękny napis Hollywood, który z tej wysokości było świetnie widać.

- Jak się bawisz? - zaczął, przez co spojrzałam na niego lekko uśmiechając się.

- Pomijając fakt, że na ślubie mojego ojca spotkałam mojego byłego, to świetnie. - zaśmialiśmy się oboje.

Zaponowała krępująca cisza, które nie umieliśmy przerwać.

- Więc.. - zaczęłam. - Jak się poznaliście z Bella'ą?

- W sumie to było całkiem przypadkiem. Wpadłem na nią w sklepie, przez co wylałem na nią mleko czekoladowe. Później zaczęliśmy rozmawiać i tak się jakoś stało, że się zaprzyjaźniliśmy.

Spojrzałam na niego wybuchają głośnym śmiechem.

- Serio? Melko czekoladowe? - zaśmiałam się, trzymając się za brzuch.

Nie chce jej, Chce Ciebie |J.B 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz