Chapter two

637 65 10
                                    

[Lyiah]

- K-kiedy miałem trzy lata, powiedzieli mojej mamie, że będę inny. Dlatego uczyłem się i dorastałem inaczej. Z wiekiem zrozumiałem jak bardzo "inny" byłem. Ledwo mówiłem, a kiedy już to robiłem, jąkałem się. I w-wciąż to robię.

Usiadłam obok niego i słuchałam go. Jego głos był tak bardzo głęboki, ale sposób w jaki o tym mówił był uroczy.

- N-nie mam wielu przyjaciół... T-tylko jednego, ale ma dziewczynę... więc rzadko się widzimy.

- Jak ma na imię? - zapytałam.

- R-Ryan... - zająknął się.

- Jest dobrym przyjacielem? - zapytałam znów. Pokiwał cicho głową.

- A ty masz dziewczynę? - zapytałam, kładąc nacisk na "ty", upewniając się, że zrozumiał.

- U-um... D-dziewczyny m-mnie nie l-lubią...- wymamrotał jąkając się, patrząc przy tym w dół na swoje ręce na kolanach.

- Dlaczego tak myślisz?

Westchnął, pocierając szyję. - M-myślą, że jestem dziwny.

- Skąd to wiesz? - zapytałam.

- Kiedy byłem starszy, p-próbowały zbliżyć się d-do mnie. Chciały mnie dotykać... W-wszędzie. Czułem się z tym źle, głównie dlatego, że chciały poprostu m-mnie wykorzystać. - powiedział jąkając się odrobinę.

- Cóż... Jestem dziewczyną... I lubię cię. - powiedziałam, przechylając głowę w jego stronę.

- S-serio? - patrzył tępo na swoje ręce.

- Tak... serio. I bardzo chciałabym zobaczyć twoje oczy skarbie. - powiedziałam słodko.

Wziął wydech, powoli odwracając twarz w moją stronę. Jego oczy przyciągały mnie. Miały wyraziście zielony kolor i były niesamowite. Zatraciłam się w nich i nie mogłam nic na to poradzić.

- L-Lyiah? - westchnął. Jego jąkanie się było słodkie.

- Tak skarbie?

- D-dlaczego t-tak na m-mnie patrzysz? - zapytał brzmiąc smutno. Czułam jak, coś ścinęło moje serce na moment.

- Masz piękne oczy... - powiedziałam.

- O-oh... Um... Dzięki. - zarumienił się.

- Awe... Jesteś uroczy gdy się rumienisz. - zachichotał po chwili. O mój boże. To było jak dźwięk anioła. Przestraszyło go to odrobinę, ponieważ od razu po chwili jego śmiech zniknął.

- Justin... To nic złego się śmiać. - uspokoiłam go.

- Oh... Wiem. To po prostu.. Nowe dla mnie. To tyle. - wzruszył ramionami.

- Justin... Wiesz czym się zajmuję? - zapytałam poważniej.

- U-um... Mama powiedziała, że jesteś terapeutką... Lub coś... W tym stylu.

- Można tak powiedzieć... I znam twój stan, ale chcę cię poznać. Okej? - zapytałam.

Uśmiechnął się, patrząc bezpośrednio na mnie. - O-okej... - zająknął się.

Zostaliśmy na zewnątrz rozmawiając o wszystkim. Powiedział mi o swoim dzieciństwie oraz jego ulubionych rzeczach. Był tak uroczy, że nie potrafię wytłumaczyć jak bardzo. W krótce słońce zaczęło zachodzić i zaczęliśmy zbierać sie do domu.

- Mamusiu! - przytulił ją.

- Hej Justin... Jesteś w dobrym nastroju. - powiedziała.

- Tak..  Spędziłem świetnie czas rozmawiając z Lyiah. - powiedział, sprawiając, że moje serce podskoczyło.

Pattie spojrzała na mnie z radosnymi oczami.

- U-um... Musze skorzystać z małego pokoju. Zaraz wrócę. - wyszeptał do jej ucha, sprawiając, że kiwnęła głową.

- Lyiah dziękuję ci tak bardzo, za sprawienie, że poczuł sie lepiej. - powiedziała Pattie, po tym jak Justin wyszedł.

- Oh... To żaden problem. Jest bardzo miły i uroczy. Łatwo sie z nim rozmawia. - przyznałam.

- Dziękuję i tak. Mam nadzieję, że będziecie dobrymi przyjaciółmi. - Powiedziała z nadzieją w głosie.

Usmiechnęłam się przed tym jak mnie przytuliła. Westchnełam także mając taką nadzieję.

AUTISM //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz