Chapter Seventeen

589 64 12
                                    

[Lyiah]

Słysząc trzask drzwi, poczułam ucisk w sercu. Jest zły? Dlaczego?

- Wszystko z nim w porządku? - zapytał Danny.

- Um... Tak. Tak myślę. - powiedziałam, ale szczerze mówiąc nie miałam pojęcia. Był z jakiegoś powodu zdenerwowany.

- Oh! - powiedział Danny w momencie gdy jego telefon zaczął wibrować.

- To twój skarb? - droczyłam się.

- Tak. Skończył pracę wcześniej. - powiedział podekscytowany.

- Awe. Cóż, dzięki za odwiedziny. I powiedz Rickowi "hej" ode mnie. - uśmiechnęłam się, odprowadzając go do drzwi. Danny przytulił mnie i po chwili wyszedł.

Kiedy zamknęłam drzwi, mogłam usłyszeć słaby płacz. Natychmiast go rozpoznałam. Podążałam za płaczem i uświadomiłam sobie skąd pochodzi.

- Justin? - powiedziałam cicho, otwierając drzwi.

- O-odejdź. - pociągnął nosem.

- Słońce, co się stało? - zapytałam podchodząc bliżej.

- J-jakby cię t-to o-obchodziło. - szlochał, jąkając się z każdym słowem.

- Co masz na myśli? Oczywiście, że mnie obchodzi. - powiedziałam, siadając obok niego.

- N-nie, n-nie o-obchodzi cię. - płakał. - Nigdy... cię... nie obchodziło.

Wyciągnęłam rękę by dotknąć jego ramienia, ale wzdrygnął się tylko i odskoczył na kraniec łóżka.

- Nie dotykaj mnie.

- Justin... Co się stało?

- Wiedziałem, że mnie nie chcesz. Byłem głupi, wierząc ci, że chcesz ze mną być. - zakpił.

- Justin, proszę. Powiedz mi co jest nie tak.

- K-kochasz go? - zapytał.

- Kogo?

- D-Dannego... Spałaś z nim? On też cię kocha?

Zachichotałam na jego słowa.

- Co jest tak śmieszne? - zapytał.

- Justin... Danny jest gejem. - odpowiedziałam.

- G-gejem? - zapytał ponownie.

- Lubi chłopaków. Nie jestem w jego typie. - uspokoiłam go.

Jego twarz zmieniła się. - O-oh. M-myślałem...

- Źle myślałeś. Skarbie... - przeczołgałam się by być obok niego i pozwolić by położył się mojej klatce piersiowej.

- P-przepraszam... J-ja-

- Możesz być zazdrosny. Wiesz... Jestem twoją dziewczyną.

- Wciąż chcesz być moją dziewczyną? - zapytał zaskoczony.

- Jasne, że tak. - powiedziałam, całując jego włosy. - Dlaczego miałabym nie chcieć?

- Bo... Byłem podły dla ciebie. - wymamrotał, podnosząc się lekko by napotkać mój wzrok.

- Nie, byłeś w porządku. Byłeś po prostu zły. To tyle. - musnęłam jego nos, sprawiając u niego chichot.

- Co? - uśmiechnęłam się.

- To łaskotało. - uśmiechnął się także.

- Oh. Więc masz łaskotki? - powiedziałam, łapiąc jego boki.

Jego twarz oblał strach. - Nie. Lyiah. Przestań.

Moje dłonie zaatakowały jego boki, łaskocząc go. Wypuścił z siebie najgłośniejszy śmiech, jaki kiedykolwiek udało mi się słyszeć a jego głowa opadła na poduszki.

- L-Ly... P-przestań... P-proszę. - błagał, śmiejąc się z każdym słowem.

- Powiedz "Kocham cię Lyiah". - powiedziałam, wciąż go łaskocząc.

- K.. K-kocham cię Lyiah! - śmiał się próbując wypowiedzieć dane słowa. Zaczęłam śmiać się razem z nim kiedy moje dłonie objęły go wokół pasa.

- Kocham cię tak mocno. - powiedziałam, całując jego policzek. Odwrócił twarz w moją stronę.

- Ja ciebie też. - powiedział lekko zachrypniętym głosem, kładąc dłoń na moim policzku. I po raz pierwszy odkąd jesteśmy razem...

Pocałował mnie bez pytania.

AUTISM //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz