Chapter Five

580 61 16
                                    

Późnej nocy...

[Lyiah]

Obudził mnie cichy szloch i pociąganie nosem. Podniosłam się szybko zauważając, że Justin nie leży na moich nogach.

- Justin? - powiedziałam wystraszonym głosem.

- Ah.. Ouch.. - jego głos wydawał się bardzo słaby a ja wciąż próbowałam odgadnąć gdzie jest.

- Justin? - zawołałam ponownie, wstając z kanapy. Rozejrzałam się i w jednym z kątów był Justin, zwinięty z jedną ręką pomiędzy jego nogami a drugą na uchu.

- Skarbie... Co się dzieje? - zapytałam idąc w jego stronę.

- T-to boli... - wyszeptał kiwając się w tył i przód.

- Co boli? - zapytałam kucając przed nim. Nie odpowiadał.

- Justin... Nie pomogę ci, jeśli nie będę wiedzieć co cię boli.

Justin zadrżał, wciąż trzymając swoją dłoń pomiędzy nogami. Gdy tylko spojrzałam na jego rękę, serce zaczęło mi walić.

- Justin... Skarbie weź rękę. - poprosiłam.

- N-nie.. J-jak ją w-wezmę, to n-nie przestanie. - wystękał.

- Może potrafię ci pomóc. - zagruchałam.

- N-nie! N-nie chce b-byś m-mnie dotykała! - jąkał się, wciąż płacząc.

- J-Justin.. Słońce.. Pozwól sobie pomóc. - powiedziałam, mój głos zaczął się załamywać.

- S-skrzywidzisz m-mnie.. - wyszeptał.

Wzdycham, lekko sfrustrowana, ale staram się opanować.

- Nie jestem Mya, okej? Jestem Lyiah... Ly... Nie zrobię ci krzywdy. Zaufaj mi.

Jego oczy otworzyły się a spod nich wypłynął strumień łez. W ciszy kiwnął głową, przesuwając swoją rękę. Na ten widok moje oczy poszerzyły się.

- O-oh... - zająknęłam się.

- Co to jest? - zapytał.

- Nie wiesz co to jest? - zapytałam zdezorientowana.

- Um... Wiem co to jest.. Tylko.. N-nie wiem czemu t-to boli.

Poczułam się zakłopotana, próbując znaleźć sposób, w który mogłabym wyjaśnić mu jego erekcję.

- C-co to jest, Ly? - jąkał się.

- Um... To twoja erekcja Justin.

- E-ere-kcja?

- Tak. Erekcja.

- C-co to...

- To się dzieje gdy budzisz się i twój... Penis się podnieca i... podnosi.

- D-dlaczego?

O mój boże. Czułam się jak przy rozmowie z dziesięcioletnim dzieckiem.

- Zazwyczaj przez widzenie atrakcyjnej kobiety. Lub przez sen.

- O-oh... Więc j-jak się tego pozbyć? - zapytał płaczliwym głosem

- Um... Próbowałeś to może... pocierać? - zadałam pytanie.

- Um.. T-tak.. Ale..

- Nie pomagało?

Cicho pokiwał głową. Przegryzłam lekko usta, próbując cokolwiek wymyśleć by mu pomóc.

- M-mogłabym... Pomóc ci z tym? - zapytałam niepewnie.

- M-masz na myśli..

- Nie zrobię ci krzywdy. Możesz mi powiedzieć co robić lub kiedy przestać. - powiedziałam.

- Ly, n-nie mogę..

- Możesz mi zaufać... Chcę tylko pomóc.

Justin patrzył na mnie z zawahaniem na twarzy.

- J-jak... C-chcesz m-mi pomóc? - zapytał szlochając, powoli opuszczając głowę.

- Pokaż mi jak to robisz.

Zademonstrował mi to poprzez pocieranie siebie, ale było to bardzo szorstkie i ostre. Złapałam jego nadgarstek, zatrzymując go.

- Nie możesz być taki ostry z tym. To tylko może pogorszyć sprawę. Musisz być.. delikatny. - przesunęłam jego rękę, kładąc na nim moją dłoń, sprawiając że lekko podskoczył.

- Jest okej, widzisz? - uspokoiłam go, ruszając dłonią powoli. Jego ręce powędrowały na obie jego strony, rozprostowując lekko nogi i łapiąc ostre oddechy.

- L-Lyiah.. - wystękał. Mogłam przyrzec, że poczułam lekkie podniecenie ale starałam się być spokojna, na tyle jak tylko potrafię.

- Lepiej? - zapytałam do jego ucha.

- Um-hm...

Chwilę później jego erekcja zniknęła, a ja zabrałam go do łóżka.

- M-możesz mnie przykryć? - zapytał.

- Jasne... - odpowiedziałam. Justin podszedł do swojego łóżka, odsunął kołdrę i wślizgnął się pod nią.

- Twoja mama robi to codziennie? - zapytałam, podciągając kołdrę pod samą jego szyję.

- T-tak... Zazwczaj spała ze mną... Ale przestała gdy skończyłem dziewiętnaście lat. - wymamrotał.

- Oh, a dlaczego musiała z tobą spać? - zapytałam, klękając na kolanach naprzeciwko łóżka.

- L-lepiej mi się śpi, gdy ktoś jest obok mnie.

- Masz koszmary?

- Czasami.

- Okej. Nie będę ci przeszkadzać i pozwolę ci spać. - Powiedziałam wstając by lekko pocałować go w czoło.

- Dobranoc Justin.

- Dobranoc Puchatku. - zachichotał.

- Hej... Nie mów tego publicznie. Jasne? - udałam poważną, wciąż się uśmiechając.

- Jasne. - dodał, śmiejąc się. Przebiegłam palcami po jego pięknych włosach, podobnych kolorem do złotego.

- Mmm... - lekko zamruczał.

- Lubisz to? - zapytałam.

- Tak... M-moja mama zawsze to robiła by mnie uspokoić. Ale lubię to cały czas.

- Dobrze wiedzieć. - powiedziałam, przejeżdzając ręką po jego policzku przed wstaniem.

- Branoc Justin.

- D-dobranoc Ly. - wymamrotał przez moim wyjśćiem z pokoju. Zostawiłam drzwi otwarte, na wszelki wypadek gdyby wybudził się z koszmaru.

Kładąc się na łóżku, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Justin otworzył się przede mną. Ale... Potrzebuję wiedzieć więcej. Porozmawiam z Pattie rano i może ona będzie mogła dać lekkie światło nadziei na jego stan.

Myśląc nad tym wszystkim, po chwili zasnęłam.

AUTISM //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz