[Lyiah]
Twarz Justina była pełna szoku.
- J-jesteś w c-ciaży? - zająknął się.
- Tak... Jesteśmy. - powiedział pan Bieber.
- T-tato... Dałeś mamie ciąże?
Obydwioje zarumienili się.- Tak, synu. Widzisz, kiedy dwoje ludzi się kochają, okazują sobie tą miłość także... Fizycznie. - powiedział Jeremy.
- Czekaj... Ja-
- Justin, będziesz bratem. - odpowiedziała Pattie, starając się uniknąć rozmowy o seksie, za co byłam jej wdzięczna.
- S-serio? - powiedział uśmiechając się.
- Tak... Serio. - odpowiedział Jeremy.
Justin wziął głęboki oddech. - Wow... To... Świetnie!
Twarz Pattie diametralnie się zmieniła. - Cieszysz się z tego?
- Tak. Będę starszym bratem. - powiedział dumnie.
- Dzięki Boże. - odpowiedziała Pattie, przytulając go.
- Kocham cię mamo. - powiedział w jej włosy.
- Ja ciebie też skarbie.
Stałam tam z uśmiechem na ustach patrząc na nich.
Po krótkiej rozmowie, postanowiłam wrócić do domu. Justin zadzwonił do mnie upewniając się czy wszystko okej, na co odpowiedziałam mu, że wszystko w porządku.
Po wzięciu prysznicu, wpatrywałam się w swoje ciało przed lustrem. Moje piersi były w pełni rozwinięte, ale blizna pod lewą nie wydawała się szybko zniknąć.
Nagle usłyszałam pukanie w drzwi, wariackie pukanie, które nie ustawało.
- Już idę! - odkrzyknęłam, ubierając szlafrok i upewniając się, że jestem okryta.
W momencie gdy otworzyłam drzwi, moje serce się rozpadło. Trzęsący się Justin, z czerwoną twarzą i oczami pełnymi łez.
- J-Justin... Co-
- Nie pozwól im mnie zabrać. Ly, Proszę!? - płakał, przytulająć mnie i kładąc swoją twarz w moją szyję.
- Komu słońce? O kim mówisz? - zapytałam, pocierajac jego głowę.
- Oni... Chcą... Mnie zabrać... Zdaleka od ciebie. - wymamrotał, przerywając przez czkawkę.
- Kto? - zapytałam ponownie odchylając się by spojrzeć w jego twarz.
- Mama i tata... - wymamrotał, pociągając nosem.
- Justin... O czym ty mówisz? - zapytałam trochę spokojniej.
- C-chcą bym zmienił szkołę... Bym mógł być z nimi... N-na Florydzie.
Westchnęłam głębko. - Justin...
- Proszę... Nie mogę wyjechać... Nie pozwól by mnie zabrali. Ly, błagam! - zapłakał mocniej.
Przyciągnęłam go znów do ciebie, pocierając jego kark i powoli uspokajając.
- Nie mogę wyjechać Ly. - pociągnął nosem ponownie.
- Wejdź do środka skarbie. - powiedziałam przepuszczając go.
Wszedł do salonu, siadając po chwili na kanapie.
- Justin... Jak się tu dostałeś? - zapytałam.
- P-przyszedłem... - wymamrotał.
- Twoja mama wie gdzie jesteś? - zapytałam ponownie, siadajac zaraz obok niego.
- N-nie.. I proszę... Nie mów im.
- Okej. Nie powiem. Ale bedą cię szukać.
Przegryzł wargę. - Wiem.
- Skarbie, dlaczego poprostu uciekłeś? Mogłeś zostać i z nimi porozmawiać.
- Z-zaczynałem wpadać w p-panikę, więc... Przyszedłem tutaj.
- Dlaczego?
- Bo... Ty zawsze wiesz jak mnie uspokoić... - przyznał.
- Justin, to słodkie ale-
- Nie chcesz mnie tu? - zapytał.
- Oczywiście, że chcę. Ale-
- Więc dlaczego jest ale? - oburzył się.
- Justin, proszę-
- Czy ty w ogóle się mną przejmujesz? - jego głos był stanowczy i zły, co mnie przeraziło.
- Tak. Przejmuję się tobą. - powiedziałam, starając się wybronić.
- T-to... Dlaczego nie mówisz... Słowa na "K"?
Poczułam jak moje serce się ścisnęło. Słowo na "K"?
- Masz na myśli... Kochać? - zpaytałam.
- T-tak.. K-kochasz mnie Lyiah? - zająknął się.
- J-justin... Ja-
- O mój boże... Nie, prawda? - powiedział wstając z kanapy, unosząc się nade mną.
- Tego nie powiedziałam.
- Tego też nie powiedziałaś. - syknął, odchodząc z daleka od kanapy.
- Justin, proszę. Możemy porozmawiać?
- Jestem kolejnym pacjentem? Kręcisz się wokół mnie tylko dlatego, by dowiedzieć się co kurwa jest ze mną nie tak?!
Otworzyłam usta patrząc na jego wściekłe oczy.
- Justin...
- Wiedziałem! Wykorzystujesz mnie! - zapłakał.
- Skarbie, uspokój się i wysłuchaj mnie. - powiedziałam podchodząc do niego.
- Nie! Nie jestem twoim skarbem! Jestem niczym dla ciebie! Jestem pieprzonym królikiem doświadczalnym.
- Justin, skąd do pochodzi? - zapytałam, starając się nie płakać.
- Pochodzi z mojego serca Lyiah! Coś czego nie czułem ani razu przez dwadzieścia lat do żadnej kobiety, z wyjątkiem mojej mamy, a teraz ciebie... Jestem chory! Ogarniam to, ale też mam uczucia i świadomość, że jestem dla ciebie tylko dowodem lub materiałem boli.
Jego klatka piersiowa unosiła się z każdym głębszym oddechem, a łzy spływały po policzkach.
- Justin... Nigdy nie powiedziałam, że cię nie kocham. Właściwie... To jestem w tobie zakochana. Nigdy nie użyłabym cię do żadnych badań. Nie jesteś chory. Jesteś inny. I kocham to w tobie.
- K-kochasz m-mnie? - łapał powietrze z trudem, wpatrując się w swoje buty.
- Tak... Kocham cię bardziej, niż słowa to okazują. - mówiłam starając się nie wypuszczać łez.
Wypuścił wstrzymywane powietrze, przed tym jak znów się rozpłakał.
- Chodź tu skarbie. - zagruchałam, pokazując mu by położył się obok mnie. Powoli podszedł do kanapy, kładąc głowę na moich nogach.
- Wszystko się ułoży. - powiedziałam delikatnie do jego ucha, przebiegając dłonią przez jego włosy. Pokiwał wolno głową, wczuwając się w mój dotyk.
Leżeliśmy tak przez resztę nocy, a Justin spał na moich nogach. Ale dotarło do mnie co nadchodzi...
I nie będzie to wspaniałe.
CZYTASZ
AUTISM //PL
FanfictionJustin Bieber choruje na rzadki typ autyzmu, co czyni go wrażliwym i dziecięcym. Nie doświadczył zbyt wiele w swoim dwudziestoletnim życiu, ale chce żyć normalnie. Chce się zakochać i założyć rodzinę. Nie pozwala mu na to ciężki przypadek autyzmu. D...