Chapter Twenty

626 59 12
                                        

[Lyiah]

Usta... Wszędzie usta. Na mojej szyi, piersiach, brzuchu. Czekaj, co?

- K-kochanie... - męski głos jęknął przy mojej skórze. Poczułam palce przy mojej łechtaczce, sprawiające dreszcze na całym moim ciele.

- O-oh... Uhh...

- S-skarbie... - usłyszałam zachrypnięty męski głos.

Otworzyłam oczy napotykając spojrzenie Justina. Uśmiechnął się, złączając nasze usta.

- J-Justin... Co- oh! - jęknęłam nie zdolna do dokończenia zdania, kiedy wsunął we mnie palca.

- Podoba ci się to? - wyszeptał do mojego ucha, całując je delikatnie.

- K-kurwa... - syknęłam, ruszając moimi biodrami wraz z jego palcem, a dokładnie mówiąc - pieprząc go.

- Odpowiedz. - szepnął.

- T-tak... Kocham to. - jęknęłam a moja głową opadła obok na poduszkę.

- Oh Ly... Jesteś taka ciasna dla moich palców. - wymamrotał do mojego ucha.

- O kurwa... Justin...

- Jesteś blisko? - zapytał.

- Oh tak... Tak... - jęknęłam. Justin przyśpieszył ruchu, ale kiedy tylko byłam już blisko dojścia, wyciągnął palce.

- Justin! Co-

- Też chcę dojść. - powiedział, wypuszczając swoją erekcję. Uśmiechnęłam się na to, rozkładając nogi.

- N-nie. N-nie tak. - dodał, głaszcząc moje udo.

- To jak? - zapytałam. Bez ściągnięcia swoich oczu ze mnie, usiadł na łóżku, kładąc mnie na swoich kolanach.

- T-tak... - odpowiedział, zagryzając wargę i wpatrując się we mnie.

O mój boże. Był tak bardzo seksowny. Skąd to się nagle wzięło?

- W-wejdź na m-mnie. - jęknął a ja opadłam na niego powoli.

- O-oh cholera... - syknął, przyciągając moje ciało do jego. Moje oczy poszerzyły się ze zdziwienia na jego słowa.

- Wszystko okej? - zapytałam do jego ucha, zaplatając ręce na jego szyi.

- T-tak.. - zająknął się, patrząc prosto w moje oczy. Poratł mój policzek, zahaczając kciukiem o moją dolną wargę.

- M-możesz się ruszać skarbie. - powiedział delikatnie.

- Złap moje biodra i mi pokaż jak. - odpowiedziałam.

Jego dłonie złapały moje boki nim podniosłam się i upadłam znów na jego erekcję. Po chwili robiłam to w stałym tempie.

- Z-zwolnij skarbie. Ciesz się mną. - jęknął. Zwolniłam tempo, czując jak jego ręce prowadziły moje biodra.

- Kurwa... - syknęłam, ujeźdżając go.

- K-kurwa Ly... - jęknął, łapiąc mnie za tyłek.

- Ah! Justin! - krzyknęłam głośno.

- Czujesz się dobrze? - zapytał całując mnie.

- Tak... O boże tak... - jęknęłam, odrzucając głowę w tył.

Nasze ciała współpracowały ze sobą i było to tak dobre. Boże! To było lepsze niż dobre.

- Już jestem blisko, Ly. Dojdź ze mną skarbie. - jęknął, całując moją szyję. Po kilku ostatecznych pchnięciach, obydwoje szczytowaliśmy krzycząc wzajemne imiona. Upadłam na niego jeszcze kilka razy, powodując u niego dreszcze i jęki.

Nasze ciała przylegały do siebie a jego usta pieściły moją szyję delikatnymi pocałunkami. Przebiegłam palcami po jego włosach, ciesząc się uczuciem, które wypełniało mnie dzięki niemu we mnie.

- Justin... Skąd to się wzięło? - zapytałam całując jego szyję.

- Ch-chciałem ci to tylko wynagrodzić. Z-za zranienie cię... Ten pierwszy raz. - odpowiedział.

- Justin, ostatni raz. Nic mi-

- Nie jest! - dokończył wraz ze mną. - Wiem. To ty to mówisz. Ale twoja twarz mówi co innego. S-skrzywdziłem cię. I powinienem uprawiać z tobą miłość... Nie... K-krzywdzić cię.

Położył swoją głowę na mojej klatce piersiowej, płacząc cicho.

- Hej... - zagruchałam, pocierając jego głowę. - Nic mi nie jest skarbie. Nie skrzywdziłeś mnie. Okej?

Justin podniósł swoją głowę a łzy spływały po jego policzkach kiedy pokiwał głową. Przyciągnęłam jego twarz, całując go i ukazując w tym wszystkie emocje.

- Dziękuję... Za ukazanie mi swojej miłości do mnie... Znowu. - powiedziałam chichocząc.

- Kiedy tylko chcesz skarbie. K-kiedy chcesz. - uśmiechnąłem się.

- I... Przeklnąłeś. Dwa razy. - zaśmiałam się. Justin opuścił głowę, rumieniąc się.

Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał dokładnie 00;30.

- Powinniśmy pójść spać. Mamy jutro pracowity dzień. - powiedziałam.

- Oh. C-co będziemy robić? - zapytał.

- Niespodzianka. - chrząknęłam, schodząc z niego.

Kiedy próbowałam odsunąć się, Justin złapał moje ramiona przyciągając mnie z powrotem.

- M-możemy się t-tak poprzytulać? - zapytał.

- J-jeśli chcesz. - odpowiedziałam.

- Chcę. - uśmiechnął się, naciągając kołdrę na nasze ciała kiedy leżałam na jego klatce piersiowej.

I bez żadnych słów, oby dwoje zasnęliśmy.



AUTISM //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz