Chapter Eight

535 60 17
                                    

Mogłam szczerze powiedzieć, że usłyszenie Justina zadającego mi to pytanie sprawiło, że moje serce przyśpieszyło dwadzieścia razy bardziej. Był bardzo nerwowy, a jego twarz pokryta była strachem... Strachem, że go odrzucę.

- Wow... Um.. Justin ja-

- N-nie ważne. - przerwał mi, wracając do poprzedniej pozycji.

- Justin... Ty-

- N-nie powinienem pytać.. Po p-prostu zachowujmy się j-jakby tego nie było. - jąkał się.

- Ale Justin, ty-

- Byłem głupi myśląc, że k-kiedykolwiek byłabyś m-mną zainteresowana. - powiedział patrząc w dół, na swoje buty.

- Justin, czekaj. - powiedziałam zanim przerwałby mi po raz kolejny. - Mogę dać ci moją odpowiedź?

- N-nie. Dlaczego chciałbym usłuchać t-twojego odrzucania m-mnie? - wymamrotał, a jego noga zaczęła się lekko trząść.

- Kto powiedział, że cię odrzucę?

Po chwili przestał się trząść, powoli odwracając głowę w moją stronę. - A nie?

- Nie. Właściwie.. Z przyjemnością zostanę twoją dziewczyną.

Od razu po wypowiedzeniu tych słów, jego oczy zaświeciły się a na ustach pojawił się uśmiech.

- B-będziesz... M-moją dz-dziewczyną? - jego głos brzmiał jak u małego chłopca i muszę przyznać znów, że było to strasznie urocze.

- Tak. Będę twoją dziewczyną. - powtórzyłam.

- O-okej. - wymamrotał, znów patrząc na morze. Wyglądał na coś w stylu skołowania a jego twarz była lekko wykrzywiona.

- J-Justin...

- N-nigdy nie m-miałem dziewczyny wcześniej. N-nie wiem... Co robić.

- Mogę ci pomóc.

- J-jak?

- Jestem twoją dziewczyną. To coś co powinnam robić.

- O-okej. - uśmiechnął się. - Więc... Co powinienem robić... Jako twój chłopak?

- Cóż... Powinieneś... Być przy mnie, gdy cię potrzebuję. Upewniać się, czy wszystko ze mną okej. I traktować jak... Księżniczkę.

- Księżniczkę... Podoba mi się to. - uniósł kąciki ust.

- A ja powinnam traktować cię tak samo.

- Jak księżniczkę?! - krzyknął lekko, jego głos załamał się pod koniec.

Zachichotałam. - Nie. Powinnam traktować cię jak... mojego księcia.

- O-oh.. - zająknął się.

Przybliżyłam się lekko do niego. - I dobry chłopak powinien chociażby próbować okazać trochę czułości... Na tyle ile potrafi oczywiście.

Przełknął ślinę, wciąż patrząc w dół na swoje ręce. - Spróbuję.

- To wszystko o co proszę... Kochanie.

- Dlaczego tak na mnie mówisz? Nie jestem dzieckiem* - zachichotał lekko.

- To... Takie przezwisko. Tak robią pary. Dają sobie słodkie przezwiska, którymi do siebie mówią.

- W-więc jak ja mam do ciebie mówić? - zapytał, patrząc na moje dłonie.

- A jak chcesz?

Myślał o tym przez chwilę. - Na przykład.. skarbie?

Moje serce uderzyło mocniej. Skarbie? Idealnie.

AUTISM //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz