Chapter Eleven

516 62 8
                                    

- Hej Justin! - dobiegł do mnie głos w drodze do auta Lyiah. Odwróciłem się by zobaczyć Ryana wraz z jego dziewczyną idących w moją stronę.

- Hej. - odpowiedziałem prosto.

- Jak leci? Gdzie się podziewałeś? - zapytał przytulając mnie, co odwzajemniłem.

- Wszystko okej, a-a u ciebie?

Puścił mnie po chwili, dziwnie się we mnie wpatrując.

- U mnie też. Jak twoja mama?

- W porządku. - powiedziałem poprawiając torbę z książkami na moim ramieniu.

- A tata?

Przełknąłem ślinę. - Nie mam żadnych wieści od niego.

- Oh.. Cóż, może wpadnę wieczorem. Możemy gdzieś wyskoczyć.

- Um... Właściwie... Lyiah przychodzi.

Podniósł brew uśmiechając się. - Lyiah?

- T-ta... Moja dz-dziewczyna. - zająknąłem się.

- Ohhhh. Justy ma dziewczynee! - drażnił się.

- Ryan... Przestań. - westchnąłem pocierając szyję.

- Cieszę się stary. Nie mogę się doczekać by ją poznać. - powiedział.

- Jasne. Więc do zobaczenia później. - powiedziałem śpiesząc się do samochodu Lyiah.

- Na razie. - usłyszałem jego głos.

- Hej kochanie. - powiedziała dziewczyna gdy wsiadłem do auta.

- Hej. - odpowiedziałem, wciąż nie mogłem przyzwyczaić się do zdrobnień, które mi nadaje.

- Chcesz całusa? - zapytała.

Pokiwałem głową, schylając się by ją pocałować.

- Justin? - wymamrotała w moje usta.

- Hm?

- Jadłeś cukierki? - zapytała. Moje oczy poszerzyły się i odsunąłem się po chwili.

- Um... - zmarszczyłem brwi.

- Justin Drew Bieber.

- Tylko trochę... - wymamrotałem.

- Justin... - jej twarz spoważniała.

- Przepraszam... - powiedziałem, wydając wargi.

Uśmiechnęła się cmokając mnie w usta. - Nie jedz za dużo, okej? Nie chcemy byś zachorował... Znowu.

Zgodziłem się z jej zdaniem. Miała rację. Nie chciałem znowu złapać tej choroby. To było okropne.

Przed tym jak dojechaliśmy do domu, zauważyłem rodzinne auto mamy. Moje oczy rozszerzyły się i czułem, że byłem blisko płaczu.

- Justin... Coś nie tak? - zapytała Lyiah.

Nie odpowiedziałem, szybko wychodząc z pojazdu i biegnąc w stronę domu.

- Mamo?! - krzyknąłem upuszczając torbę z książkami.

Skierowałem się prosto do salonu, a widok przedemną mnie zamurował.

- H-hej Justin..

- T-t-tata? - wymamrotałem, powoli idąc w jego stronę.

- Nie stój tak. Przytul swojego starego ojca. - powiedział. Uśmiechnąłem się słabo, przytulając go.

Nie mogłem uwierzyć w to, że tu jest. Myślałem, że nigdy nie wróci do domu.

- T-ty naprawdę t-tu jesteś.. - jąkałem się.

- Tak synu. - pokiwał głową. - Jestem w domu.

- Justin, wszystko w porz- usłyszałem Lyiah, wchodzącą do domu.

- Lyiah... To mój tata, Jeremy. - powiedziałem, przecierając twarz.

- Panie Bieber... Witam w domu. - uśmiechnęła się potrząsając jego dłonią.

- Dzięki. Więc ty jesteś Lyiah? - odwzajemnił uśmiech. - Miałaś rację Pattie. Jest niesamowita.

Lyiah zarumieniła się, opuszczając lekko głowę. - Cóż... Może zostawię was samych.

- Um... Lyiah? Mogłabyś zostać? Musimy powiedzieć coś Justinowi i chcielibyśmy byś przy tym była. - powiedziała mama.

- Oh... Okej. - odpowiedziała prosto.

Czułem coś w rodzaju zdezorientowania. Co chciała mi powiedzieć?

- Justin, usiądź z nami. - usłyszałem głos mamy. Podszedłem to miejsca gdzie była, siadając obok niej.

- C-coś nie tak mamo? - zapytałem, trochę przestraszony jej odpowiedzi.

- Um... Skarbie, pamiętasz jak zapytałeś mnie czy mogłabym ci dać młodszego brata lub siostrę? - zapytała.

- T-tak.. Dlaczego pytasz?

Spojrzała na tatę, a po chwili wróciła wzrokiem na mnie.

- Cóż... Jakby to powiedzieć... Za dziewięć miesięcy, dostaniesz brata lub siostrę.

AUTISM //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz