[Lyiah]
- Lyiah?
Usłyszałam wołający mnie głos, ale nie potrafiłam rozpoznać skąd dochodzi.
- Lyiah Banks, słyszysz mnie?
Próbowałam otworzyć oczy, starając przyzwyczaić się do jasnego, oślepiającego mnie światła. Po kilku sekundach, udało mi się.
- Witaj kochana. Jak się czujesz? - znów usłyszałam ten sam głos.
Przymrużyłam oczy, rozglądając się dookoła białego pokoju. Spojrzałam w dół na swoje ciało, okryte jedynie kołdrą. Gwałtownie podniosłam się i jęknęłam widząc, że jestem kompletnie naga.
- G-gdzie jestem? - zapytałam.
- Na OIOM'ie. Prawie utonęłaś w morzu. - odpowiedział mój lekarz.
- O-oh. - było jedynym co mogłam z siebie wykrztusić.
- Cóż... Oczyściliśmy twoje płuca z nadmiernej ilości wody, ale wciąż musimy kontrolować twoje wyniki przynajmniej przez kolejne kilka godzin.
- Um... O-okej. - wymamrotałam.
Wpatrywał się we mnie przez kilka sekund, po chwili biorąc krzesło i siadając zaraz obok mnie.
- Lyiah... Za pozwoleniem twojej mamy, sprawdziłem twoje organy rozrodcze...
- D-dlaczego pan to zrobił? - zapytałam, podnosząc głowę.
- Ponieważ, za każdym razem gdy mówiłem ci, że prawdopodobnie nie będziesz w stanie mieć dzieci, stają się takie rzeczy. Twoja mama martwi się o twoje mentalne zdrowie. Bierzesz swoje leki?
Przegryzłam usta. - T-tak. Biorę.
- Na pewno? - zapytał.
- Tak.
- Skarbie, wszyscy tylko chcemy utrzymać cię zdrową i szczęśliwą.
Moje ciało zaczęło się trząść, w momencie gdy gorące łzy spłynęły mi po policzkach.
- T-to była m-moja wina? - zapłakałam.
- Co takiego? - zapytał.
- Z-zab-biłam ją?
Westchnął głęboko. - Nie skarbie. Nie zabiłaś. W sumie to, po sprawdzeniu twoich organów... Można stwierdzić, że jesteś w stanie mieć nawet gromadkę dzieci.
Moje oczy automatycznie się poszerzyły. - P-poważnie?
- Tak. Nie jesteśmy pewni stu procentowo, więc chcielibyśmy wykonać kilka podstawowych badań najpierw. Nic ci nie jest. Przestań się tym zadręczać, okej?
Wysiliłam się na lekki uśmiech. - Okej. Dziękuję doktorze Richards.
- Nie ma za co. - odparł.
Odszedł w kierunku drzwi, zatrzymując się na chwilę przed wyjściem.
- Twój ojciec byłby z ciebie dumny. Przeszłaś bardzo wiele, Lyiah. Ale nie chcę zobaczyć cię tutaj ponownie, jasne? - powiedział z poważnym wyrazem twarzy.
- Jasne. Dziękuję. - odparłam, słabo się uśmiechając.
Po jego wyjściu, położyłam się z powrotem na łóżku, rozmyślając nad słowami, które powiedział. Nic mi nie jest. Mogę mieć dzieci. Dzieci Justina. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Ale niestety, po chwili zniknął on z mojej twarzy.
Kłótnia.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że powiedział coś takiego. Ale nie mogę go za to winić. Mój umysł sprawiał, że byłam nachalna i robił ze mną co chciał.
Byłam tak bardzo skupiona na tym by sprawić, by był normalny, że nie zwracałam uwagi na to jak on się z tym czuje. Przetarłam oczy, wycierając ze z łez. Potrzebowałam snu. Byłam wykończona, przez co nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Skuliłam się lekko, otaczając swoje ciało ramionami. Chciałabym by Justin tu był. Potrzebowałam by mnie przytulił. Ale nie będę go winić, jeśli nie będzie chciał ze mną już nigdy rozmawiać.
[Justin]
Moja noga nie potrafiła przestać się trząść od momentu zasiedzenia w poczekalni. W tym momencie całe moje ciało drżało. Nienawidzę szpitali. Sprawiają, że czuję się niekomfortowo. A teraz także nienawidzę tutejszych ludzi.
- Justin, uspokój się. Wyjdzie z tego. - uspakajała mnie moja mama.
- Co jeśli nie? - wymamrotałem.
- Musi. Jest silną kobietą. - powiedziała, kładąc swoją dłoń na mojej nodze.
- Justin, Pattie! - Pani Banks zawołała, idąc w naszym kierunku.
- Wszystko z nią okej? - zapytałem, szybko się podnosząc.
- Wszystko w porządku. Muszą ją tylko zatrzymać jeszcze na kilka godzin.
- Dzięki Bogu! - westchnęła moja mama. Opuściłem lekko głowę.
- P-przepraszam. T-to m-moja wina. N-nie powinienem...
- Justin... Nie obwiniaj się. Lyiah by tego nie chciała. - powiedziała pani Banks, zatrzymując mnie w szczelnym uścisku. Jedyne co potrafiłem w tej chwili, było wypłakanie się w jej ramię.
- A-ale... - wymamrotałem.
- Wszystko z nią w porządku Justin. Wydobrzeje. Okej? - starała się mnie uspokoić, po chwili puszczając mnie. Przetarłem oczy, odganiając pozostałości po łzach.
- M-mogę się z nią zobaczyć? - zapytałem niepewnie.
- Oczywiście. Muszę jechać do domu, by zabrać kilka jej ubrań. Powinna już się obudzić. - odpowiedziała.
- O-okej. - wymamrotałem.
- Pojadę z tobą, Mia. - odparła moja mama i po chwili mogłem zobaczyć jak odchodzą razem, zostawiając mnie samego.
Udałem się w dół korytarza, by znaleźć numer pokoju, który podały mi pielęgniarki. Cicho wszedłem do środka, upewniając się, że jej nie obudzę.
Wyglądała tak samotnie. Ten widok łamał moje serce. Była zwinięta w kulkę po drugiej stronie łóżka, zostawiając dużo przestrzeni obok siebie.
Podszedłem do niej, wślizgując się na miejsce obok niej i otoczyłem ramionami jej ciało. Była taka zimna, co prawdopodobnie spowodowane było wodą. Złożyłem pocałunek na jej policzku, wtulając się w jej szyję.
- Kocham cię, Ly. - wyszeptałem do jej ucha. - Obiecuję, że wszystko naprawię.
Pobudziła się lekko, odwracając się w moją stronę i przytulając się do mojej klatki piersiowej. Zszokowało mnie to z początku, ale po krótkiej chwili przyciągnąłem ją mocniej do siebie.
I obiecałem sobie, że już nigdy jej nie puszczę.
![](https://img.wattpad.com/cover/111566808-288-k398537.jpg)
CZYTASZ
AUTISM //PL
FanfictionJustin Bieber choruje na rzadki typ autyzmu, co czyni go wrażliwym i dziecięcym. Nie doświadczył zbyt wiele w swoim dwudziestoletnim życiu, ale chce żyć normalnie. Chce się zakochać i założyć rodzinę. Nie pozwala mu na to ciężki przypadek autyzmu. D...