Chapter Seven

539 70 24
                                        

[Lyiah]

Następnego dnia, jak obiecałam zabrałam Justina spod jego szkoły. Widać było, jak podniecony był tym, że mnie widzi i szczerze mówiąc - ja także byłam.

- Więc... Co chcesz dzisiaj robić? - zapytałam, gdy tylko ruszyliśmy.

- Um... Co jest dzisiaj? - zapytał wyglądajac przez okno.

- Piątek.

- Chodzę d-do parku w piątki. - odparł, nie odwracając głowy od okna.

- Okej.. Więc park. - powiedziałam, kierując się do pobliskiego parku.

Wysiedliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się w stronę ławki. Justin usiadł po chwili a ja zaraz obok niego.

- Więc... To tu lubisz przychodzić? - zapytałam.

- T-ta.. - odpowiedział prosto, skupiając swój wzrok na morzu.

- Dlaczego lubisz to tak bardzo?

- Ponieważ.. To mnie uspokaja.

- Oh. To dobrze. - powiedziałam, patrząc w dół na moją spódniczkę.

- A c-co z tobą? - zapytał.

- Co masz na myśli? - podniosłam na niego wzrok.

- Um.. Ty wiesz dużo o mnie... A ja m-mało o t-tobie. - powiedział, patrząc na mnie.

Zachichotałam lekko ale miał racje.

- Więc... Mam na imię Lyiah. Mam dwadzieścia dwa lata. Mam także doktorat z psychologii i własne mieszkanie. - powiedziałam uśmiechając się.

- M-masz chłop-paka? - zająkał się nerwowo.

- Nie, nie mam. - uśmiechnęłam się lekko.

- O-oh. - wymamrotał. Wydawał się odległy, gdy skupiał wzrok na swoich dłoniach.

- Coś nie tak? - zapytałam.

- Chciałem... C-cię o c-coś zapytać... Ale... - zatrzymał się.

- Ale co?

- B-boję się ż-że m-nie odrzucisz.

Zmarszczyłam brwi. - Dlaczego miałabym to zrobić?

- B-bo... Jestem i-inny. - jego głos brzmiał smutno.

- Justin... Nie jesteś inny. Jesteś wspaniały taki jaki jesteś.

- Nie okłamuj mnie, Lyiah. Wiem, że jestem dziwny. Słyszę to całe życie. N-nikt nie chce dziwadła. - powiedział, ocierając swoją twarz z łez.

Moje serce się złamało. Część mnie współczuła mu. Nie był dziwadłem, miał tylko nieszczęsną chorobę.

- Justin... Spójrz na mnie. - powiedziałam. Justin westchnął lekko, odwracając twarz w moją stronę.

- Jesteś piękną osobą z wielkim sercem. Jesteś mega uroczy i miły. Nie jesteś dziwadłem. Jesteś wspaniały, okej?

Pokiwał głową w ciszy.

- A teraz... Zapytaj mnie w końcu o to co chciałeś.

Patrzyłam w jego piękne, zielone oczy.

- Ja... Nigdy nie miałem dziewczyny... Lub nawet dziewczyny jako przyjaciela, co chyba znaczy to samo.. Ale.. Wiem, że znamy się dopiero kilka dni, ale.. B-bardzo cię lubię. I-i... Z-zastanawiałem się...

Zaczął się denerwować i było to urocze.

- Justin oddychaj. Po prostu zadaj pytanie, które chciałeś.
Popatrzył na mnie, zbliżając się lekko. Nie mógł usiedzieć w miejscu i drapał lekko tył swojej szyi.

- L-Lyiah... Ch-chciałabyś.. B-być moją dz-dziewczyną? Proszę..

AUTISM //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz