Chapter Thirteen:

519 62 18
                                    

[Lyiah]

Rozbudził mnie dzwonek mojego telefonu. Popatrzyłam na zegarek, widząc na nim chwilę po północy. Podniosłam się lekko by rozluźnić moje mięśnie oraz zesztywniałe nogi.

Spojrzałam na anielską twarz Justina z kciukiem w jego ustach. Wow. Nigdy nie widziałam wcześniej by ssał swojego kciuka. Może to część jego mechanizmu radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.

Szybko sięgnęłam po telefon odbierając połączenie.

- Halo?

- Lyiah! Justin zaginął! - krzyknęła panicznie.

- Nie, nie zaginął. Jest u mnie. - powiedziałam spokojnie.

- Oh dzięki bogu. - westchnęła.

- Proszę pani.. Co się wydarzyło po moim wyjściu?

- Więc... Razem z Jeremy'm zasugerowaliśmy by zmienił szkołę i wyprowadził się z nami na Florydę. Strasznie się zdenerwował, zaczął płakać i wybiegł, mówiąc że nie mógł by jej zostawić. Kimkolwiek ona jest.

Mały uśmiech wkradł się na moje usta. - Powiedział tak?

- Tak. I był naprawdę roztrzęsiony. Moje biedne dziecko. Nie chciałam go skrzywdzić, ale nie mogę pozwolić by został tu sam.

- Coż... Mógłby zostać u mnie... Jeśli było by to w porządku oczywiście.

- Nie chcę ci się narzucać. - powiedziała.

- Proszę pani. Miałam pani coś powiedzieć. Jestem pewna, że Justin za bardzo się bał lub zapomniał ale... Justin zapytał mnie czy będę jego dziewczyną.

- Oh! To wspaniale. Kiedy to się stało?

- Minie miesiąc niedługo. - wyjaśniłam. Poczułam jak Justin porusza się na moich nogach a ja przejechałam dłonią po jego głowie by go uspokoić.

- Awe. Mój skarb ma dziewczynę. Cóż, jeśli jemu by to odpowiadało... To mi także.

- Porozmawiam z nim później. Ale wiem, że odpowiada mu to. Nie musi się pani martwić. - uspokoiłam ją.

- Dziękuję ci bardzo Lyiah.

- Nie ma za co. - ziewnęłam.

- Już pozwalam wam spać. Dobranoc skarbie. - powiedziała Pattie.

- Dobranoc proszę pani. - wyszeptałam rozłączając się.

- Ly? - usłyszałam jęk Justina.

- Hej... - mruknęłam, głaszcząc go po głowie dopóki nie wstał, przecierając oczy.

- K-która godzina? - zapytał.

- Dwunasta. Zasnąłeś na moich kolanach. - odpowiedziałam.

- Oh. - wymamrotał. Podniósł głowę patrząc na mnie z pustym wyrazem twarzy.

- Wszystko w porządku słońce? - zapytałam.

Nie odpowiedział ani słowem, po prostu się na mnie patrzył. A to sprawiało, że czułam jakbym zaraz miała zwariować.

Zbliżał się do mnie coraz bardziej a jego oddech był bardzo lekki a zarazem ciężki.

- Justin... - wyszeptałam przed tym jak jego usta znajdowały się coraz bliżej moich.

W końcu złączył je razem. Czułam się jak w niebie. Uczucie jak współpracowały ze sobą było nieziemskie.

- L-Ly... - wyszeptał odrywając się ode mnie.

- O co chodzi?

- Ja.. J-ja cię kocham. - wymamrotał powoli.

- Ja ciebie też. Wiesz to, prawda? - zapytałam pocierając jego policzek.

- Wiem... P-przepraszam za to wcześniej. Byłem po prostu... Zły.

- Jest okej. Rozumiem.

- N-nie mogę cię zostawić, Ly. Dopiero co zaczęliśmy nasz związek. N-nie chcę cię stracić.

- Nie stracisz... Właściwie... Możesz zostać tu. Ze mną.

- Serio? - jego twarz się rozpromieniła.

- Tak.. Um... Twoja mama dzwoniła do mnie i rozmawiałyśmy o tym. Myśli, że to dobry pomysł.

Jego oczy się zaświeciły odrobinę. - W-więc... Zostaję?

- Jeśli chcesz. - powiedziałam.

Złapał mnie w swoje ramiona, mocno przytulając. - Dzięki dzięki dzięki dzięki dzięki! - krzyczał, ściskając mnie.

- Nie ma za co. - zachichotałam. Odsunął swoją twarz od mojego policzka całując mnie w usta. Po chwili odsunął się, ziewając.

- Chodźmy lepiej do łóżka. - powiedziałam, całując jego policzek a po chwili wstając z kanapy.

Wszedł za mną do pokoju i wpatrywał się w wielkie królewskie łóżko.

- Whoa. - westchnął.

- Wiem. Wielkie, co nie? - powiedziałam z uśmiechem.

- No. - wymamrotał.

- Możesz spać ze mną. Wiem, że nie lubisz spać sam i... mam tylko jedną sypialnię. - zaśmiałam się lekko, wsuwając nogi pod kołdrę.

Uśmiechnął się słabo, ściągając swoją koszulkę i pokazując swoje ciało wraz z tatuażami. Musiałam przyznać. Wyglądał... Jak pieprzony bóg seksu.

- Cholera. - wymamrotałam wolniej przed tym jak wszedł na łóżko.

- O co chodzi? - zapytał zakłopotany.

- Uh... Nie, nic. - zaprzeczyłam, przełykając ślinę.

Leżałam bokiem na poduszce kiedy Justin położył się płasko naprzeciwko mnie, patrząc się na mnie z podziwem w oczach.

- Dziękuję. - powiedział, przyciągając mnie bliżej siebie.

- Za co? - zapytałam opierając głowę o jego.

- Za k-kochanie mnie... - wymamrotał, trzymając kciuka w ustach.

Uśmiechnęłam się zadowolona, po chwili całując go we włosy zanim odpłynęłam w głęboki sen.

AUTISM //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz