Od prawie trzech miesięcy co noc wchodził do jej pokoju i patrzył jak śpi. Zapowiedział, że bierze urlop i ma zamiar wrócić do pracy dopiero w styczniu. Wywołało to sprzeciw całej społeczności wampirów, ale nigdy nie przejmował się takimi rzeczami. Najchętniej wziąłby wolne na trzynaście lat, ale to nie wchodziło w rachubę. Jednak jeszcze przez dwa miesiące mógł przychodzić do niej co noc. Nie obawiał się, że ktoś go przyłapie. Gdyby tak się stało po prostu wymazałby tej osobie pamięć. Raz to spotkało jej brata, a raz matkę.
Był zadowolony z postępów jakie nastąpiły od czasu gdy po raz pierwszy zobaczył Lani. Jej ojciec już nie tknął alkoholu i znalazł nową pracę. Do końca roku powinni przeprowadzić się do lepszej dzielnicy. Świadomość, że Lani w ciągu dnia kręci się po okolicy pełniej społecznych wyrzutków powodowała u niego dreszcze. Już teraz wymusił na Evanie obietnicę jej ochrony pod jego nieobecność. Chciał mieć pewność, że ktoś będzie miał na nią oko gdy go nie będzie. Nagle usłyszał szelest i zobaczył, że Lani wierci się niespokojnie i mamrocze coś pod nosem.
- Jestem tutaj.- Wyszeptał głaszcząc ją po głowie. Miękkie, blond loki przesypywały mu się przez palce. Od czasu do czasu miała koszmary, ale zauważył, że jego dotyk ją uspokajał. Wcale go to nie dziwiło. Jego więź z dziewczynką była silna, nawet jeśli jej nie oznaczył. Po chwili Lani znów pogrążyła się w głębokim śnie, a niechętnie wstał i spojrzał na zegarek. Do świtu pozostały dwie godziny, a on miał jeszcze kilka rzeczy do załatwienia.
***
Listopad 2004
Nocne wizyty wyglądały tak samo przez ponad rok. Gdy tylko mógł przychodził do jej pokoju i siedział na podłodze przy łóżku. Jednak tej nocy wszystko potoczyło się inaczej. Był straszliwie zmęczony. Dochodziła północ, a on nie wypił ani kropli krwi. Wrócił właśnie z Moskwy i gdyby był choć trochę odpowiedzialny, wróciłby do domu. Jednak był po za miastem przez ponad miesiąc. Musiał ją zobaczyć, potrzeba była tak silna że wygrała ze znużeniem. Stanął pod jej nowym domem na przedmieściach i już z zewnątrz usłyszał chichy szloch. Bez wahania wszedł do środka, zaproszenie dostał od jej matki. Oczywiście później wymazał jej pamięć. Lani nie było w sypialni. Siedziała na półpiętrze i mocno przyciskała do siebie prawą rękę. Doskoczył do niej jednym susem.
- Aniołku, co ci się stało? - Dopiero jej krzyk uświadomił mu co dokładnie zrobił. W całkowitej ciemności naskoczył na sześcioletnie dziecko. - Lani to ja William. - Zdziwił się, że nikt nie przybiegł. Jej krzyk mógłby obudzić umarłego. Jednak telewizor, który był włączony na parterze zagłuszył ten dźwięk. Dwie osoby, które znajdowały się w domu nadal spały. Jej rodziców nie było w domu. Na piętrze spał jej brat, a w salonie nastolatka, która najprawdopodobniej miała się nimi zajmować. Lani patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Skorzystał z tego, że była jak skamieniała. Wziął ją na ręce i w wampirzym tempie zaniósł do sypialni. Wchodząc do pokoju zapalił światło. Posadził ją na łóżku i uklęknął obok. - Pamiętasz mnie?- Uśmiechnął się do niej widząc, że powoli się uspokaja. Jej serce nie biło już tak szybko. Lani niepewnie pokiwała głową.
- Co tu robisz?
- Pilnuje cię. - Zastanowiła się nad jego odpowiedzią. Nie wiedziała, dlaczego, ale pomysł, że ten mężczyzna jest razem z nią wydał jej się całkowicie normalny. William skupił swoją uwagę na prawej ręce Lani. Przez cały czas mocno przyciskała ją do piersi. - Co się stało? - Zapytał, ocierając łzy z jej policzków. Dziewczynka pociągnęła nosem.
- Przewróciłam się. - Wyszeptała patrząc na swoje stopy. Chciała iść do kuchni napić się wody, ale potknęła się na schodach.
- Możesz mi pokazać swoją rękę?
- Mhm - strach całkowicie ją opuścił. Powoli wyciągnęła rękę w jego kierunku, strasznie ją bolała. On ujął ją delikatnie i dokładnie obejrzał.
- Złamałaś sobie rękę. - Wymruczał, widząc opuchnięte przedramię.
- Zabierzesz mnie do lekarza?- Zapytała ze łzami w oczach. Z każdą chwilą ręka bolała ją co raz bardziej.
- Nie Lani, mam coś lepszego.- Wybiegł z pokoju, a po kilku sekundach wrócił. W dłoniach trzymał kubek.
- Jak to zrobiłeś? - Na moment zapomniała o bolącej ręce. To było tak niesamowite, że ze zdumienia rozchyliła usta.
- Kiedyś ci powiem. - Podszedł do łóżka i podał jej naczynie. Niezbyt zręcznie chwyciła je lewą ręką. - A teraz wypij kilka łyków. - Lani powąchała zawartość.
- Co to?
- Lekarstwo.- Niepewnie podniosła kubek do ust i pociągnęła dwa duże łyki. Płyn pachniał jak sok pomarańczowy i wyglądał jak sok pomarańczowy, ale w smaku było coś dziwnego. Lani praktycznie od razu poczuła, że jej ręka zaczyna swędzieć, a później nie czuła już nic. Ból zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Magia. - Wyszeptała oglądając swoją wyleczoną rękę ze wszystkich stron. Will uśmiechnął się lekko.
- Magia.- Powtórzył w zadumie. Wampirza krew leczyła, ale teraz był krok bliżej do związania jej ze sobą. Od tej chwili będzie za nią tęsknił jeszcze bardziej. Ona też mocniej zacznie odczuwać ich więź. Wiedział, że była to głupia i pochopna decyzja, ale nie wyobrażał sobie że mógł ją zostawić w takim stanie. - Teraz, skoro jesteś już zdrowa, możesz wrócić do spania. - Wydęła wargi i niechętnie weszła pod kołdrę. William zgasił światło i usiadł na podłodze.
- Dawno mnie nie odwiedzałeś. - Usłyszał smutek w jej głosie. Kiedy pierwszy raz go spotkała od razu powiedziała o tym matce. Ta najpierw się wystraszyła, a potem stwierdziła, że to jej wymysł. Nigdy więcej o tym nie rozmawiały. Jednak Lani po cichu liczyła, że William do niej przyjdzie. Wiedziała, że go nie wymyśliła. Na Boże Narodzenie i urodziny dostała od niego prezenty.
- Byłem tu gdy tylko mogłem. - Zastanawiała się czy to możliwe.
- Dlaczego?
- Śpij, wyjaśnię ci później.
- Kiedy przyjdziesz tu znowu? - Przez chwilę zastanawiał się czy jest aż tak nieodpowiedzialny. Zawsze kierował się logiką i zdrowym rozsądkiem. Nie rozumiał, dlaczego w tej sytuacji był aż bezmyślny. Powinien wymazać dziewczynce pamięć i wrócić do domu. Jednak zamiast tego podjął kolejną złą decyzję.
- Jutro.- Zadowolona z tej odpowiedzi, zasnęła.
Od tamtej nocy wszystko się zmieniło. Lani czekała do późna na Williama. Ten szybko pogodził się z tym, że pomimo jego próśb i gróźb dziewczynka nie chciała spać. W końcu stanęło na tym, że musiał jej czytać do snu. Jej rodzice nie byli zbyt zainteresowani książkami. Nie przykładali też wagi do tego co Lani umie lub nie umie. Dlatego William uczył ją czytać. W domu Jonesów była tylko jedna książka dla dzieci i w końcu wampir skapitulował. Po raz czwartym razie miał dość baśni Andersena. Zaczął przynosić książki ze swojej biblioteki. Po pewnym czasie zaczęli zamieniać się rolami i to Lani mu czytała. Niestety jego zbiory nie posiadały nowszej literatury, więc gdy Lani skończyła pierwszą klasę znała już " Don Kichota", " Przygody Tomka Sawyera", " Podróże Guliwera" i " Olivera Twista".

CZYTASZ
Mroczny opiekun
VampirosLani Jones przyciąga kłopoty jak magnes. Wydaje się, że pokłady nieszczęść, które przypadają na jedną osobę wyczerpała już w wieku dziesięciu lat, ale ona wyrabia normę za całą rodzinę. Jej życie skończyło by się o wiele za szybko, gdyby nie William...