5.

8.4K 445 4
                                    

Zanim wyszedł, musnął ustami jej czoło i poprawił koc. Nie rozumiał jak Lani może spać przykryta w takiej temperaturze, ale jej zawsze było zimno. Wyskoczył z okna i ruszył w kierunku  Beverly Hills. Nie zdążył przejść jednej przecznicy, kiedy telefon zadzwonił ponownie.

- Gdzie jesteś? - Evan brzmiał na bardzo zdenerwowanego. William dawno go takiego nie słyszał. Zazwyczaj jego potomek do wszystkiego podchodził ze sporą dawką beztroski. 

- Wracam do domu. Co się stało? -Wampir szedł powoli, mijając kolejne domy. Nie pożywiał się od dawna, a dzisiejszy dzień dodatkowo go osłabił. Nie mógłby biec nawet gdyby chciał. 

- Joseph przylatuje - słysząc to William zatrzymał się wpół kroku.  

- Nie możliwe, nie ruszał się z Wiednia od siedemdziesięciu lat.

- Będzie tu za kilka godzin. Wyleciał wcześniej. - William zaklął i przerwał połączenie. Zmusił swoje ciało do wysiłku i zaczął biec. Kilka minut później stał w salonie Evana i trzęsącymi rękoma nalał krwi do szklanki. Nie mógł utrzymać się na nogach, a w głowie mu się kręciło. Kiedy krew zamiast do naczynia zaczęła trafiać na stolik. William przyłożył butelkę do ust. Opróżnił ją prawie duszkiem. 

- Co u małej? - Evan siedział na fotelu i próbował sprawiać wrażenie opanowanego. William chwycił napełnioną do połowy szklankę i zajął miejsce na kanapie. 

- Wszystko w porządku. Kto ci powiedział, że Joseph przyjeżdża? 

- Kiedy nie mógł się do ciebie dodzwonić, zatelefonował do mnie. Jest zły Will, naprawdę wkurwiony. - Młodzieniec skrzywił się i zamknął oczy. 

 - Jest zły na mnie, nie na ciebie Evan. - Joseph Engel miał ponad osiemset lat i reputację skostniałego służbisty. Rządził Wiedniem praktycznie od początku trzynastego wieku. Jego życie kręciło się wokół kilku rzeczy. Etykiety, reputacji, prawa oraz jego żony. Engel nie znosił gdy ktoś nie przestrzegał reguł zawartych w kodeksie wampirzego prawa. Nawet dla Williama, który był bardzo obowiązkowy, Joseph mocno przesadzał.

- I tak go nie lubię. - Kiedy William przemienił Evana, Joseph uznał to za zniewagę. Hańbę dla jego krwi. Nawet próbował go zabić. William się o tym dowiedział i zrobił swojemu stwórcy straszliwą awanturę. Gdyby nie to, że był zbrojnym ramieniem sprawiedliwości, nie uszłoby mu to na sucho. Tylko Ethel mogła zwracać mu uwagę.  

- Możesz wyjechać - Evan był jedną z niewielu osób, których uczucia coś dla niego znaczyły. Wiedział, że teraz jest przerażony. Nie dziwił się, że młody wampir chciał być gdzieś indziej. Kiedy Joseph się wściekał, przestawał myśleć. Jego ataki wściekłości były legendarne. 

- I złamać etykietę? Broń Boże. -Słysząc ton potomka William uśmiechnął się półgębkiem i sięgnął po swoją komórkę.

- Sądzisz, że powinienem zadzwonić?  

- Nie oddzwoniłeś? - Evan popatrzył na niego z niedowierzaniem. 

- Byłem zajęty i miałem wyciszony telefon. Uspokój się. - Dodał, widząc w jak wielkim szoku jest wampir. - To ja dostanę burę. - Poklepał Evana po ramieniu i wyszedł na zewnątrz. 

                                                                                          ***

Wziął prysznic i przebrał się w czysty garnitur. Samolot z Josephem na pokładzie, miał wylądować za godzinę. Kilkanaście minut przed wschodem słońca, ale o nieobecności nie mogło być mowy. Usłyszał warkot silnika na zewnątrz i niechętnie odłożył szklankę z krwią. Tej nocy wypił więcej niż przez ostatni tydzień. Poprawił krawat i wsiadł do samochodu. Evan siedział na tylnym siedzeniu i nerwowo stukał palcami o swoje kolano. Kiedy William zajął miejsce obok, kierowca ruszył w kierunku lotniska. Wampir był już przygotowany na poważną rozmowę ze swoim stwórcą. Jednak nie sądził, że Joseph wyjedzie z Austrii żeby z nim porozmawiać. William próbował wciągnąć Evana w rozmowę, ale wampir nie odpowiadał na jego pytania. Było to tak do niego niepodobne, że Will w końcu przestał mówić. Choć minęło ponad dziewięćdziesiąt lat odkąd Evan widział Josepha, William wcale nie dziwił się że jest przerażony. Joseph uznał go za niegodnego bycia wampirem, ale Allen zmienił się od ich ostatniego spotkania. Zarządzał  jednym z największych miast na świecie i dobrze sobie radził. 

Mroczny opiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz