27.

1.6K 131 16
                                    

Po raz ostatni spojrzała na siebie w lustrze i głośno westchnęła. Sukienka bardzo jej się podobała. Biała, z delikatnym deseniem w granatowe kwiaty. Żałowała, że William nie może jej teraz zobaczyć. Spędziła kilka długich godzin chodząc po centrach handlowych, razem ze swoją matką. Szukała idealnej sukienki na bal maturalny i była bardzo zadowolona z efektu. Wyglądała o wiele ładniej niż w czasie przyjęcia w Nowym Jorku. Zdecydowanie była to zasługa Angeliny, fryzjerki która zrobiła cuda z  jej włosami. 

- Lani! Twój przyjaciel na ciebie czeka! 

Kiedy usłyszała jak jej mama głośno krzyczy, sięgnęła po torebkę wybiegła na korytarz. 

-Już idę! 

Lani biegła tak szybko jak tylko mogła żeby wpuścić Evana do środka. To był pierwszy raz, kiedy jej przyjaciel odwiedzał ją w Kentucky. Bez jasnego zaproszenia nie mógł przestąpić progu jej domu. Na szczęście gdy była w połowie schodów usłyszała, jak jej matka mówi mu żeby wszedł. 

- Cześć Evan! - uśmiechnęła się szeroko, widząc wampira stojącego na środku jej holu. Ostatni raz widziała go dwa miesiące temu, gdy zaprosiła go na swój bal maturalny. Chciała żeby to William był jej partnerem na ten wieczór, ale ten kategorycznie się sprzeciwił. Mogła iść na bal z kimś ze szkoły, ale wolała żeby to Evan towarzyszył jej tej nocy. Ten od razu się zgodził i przysiągł że będzie się zachowywał. 

-Cześć Lani! - Odpowiedział, gdy już przywitał się z jej matką. - Możemy jechać?

Przez to, że musieli czekać na zachód słońca już na wstępie byli trochę spóźnieni. 

- Nie tak szybko młody człowieku, to twój samochód na podjeździe? - Zapytała, niezbyt dyskretnie wyglądając przez okno. 

Lani zamknęła oczy i głośno przełknęła ślinę. To był jej najgorszy koszmar. Jej matka przesłuchująca jej najlepszego przyjaciela. Na widok rozbawienia na twarzy Evana, zarumieniła się po cebulki włosów. 

- Nie, mojego ojca. Pozwolił mi go pożyczyć. 

- I pozwolił ci przyjechać taki kawał drogi z Kalifornii? 

Lani przysięgła sobie, że będzie starała się mówić prawdę swoim rodzicom, gdy tylko będzie mogła. Dlatego, zgodnie z prawdą, już dobry miesiąc przed balem powiedziała że idzie na niego razem ze swoim przyjacielem z Los Angeles. Oboje to przełknęli, chociaż jej matka nie do końca wierzyła, że oprócz Natalie, Lani miała jakichkolwiek przyjaciół w Kalifornii.

- Nie mamy na to czasu, jesteśmy spóźnieni - powiedziała, podbiegając do Evana i chwytając go za ramię i lekko ciągnąc w stronę drzwi. Byli spóźnieni już dobre dwie godziny, ale Lani na prawdę chciała uniknąć przesłuchania na jakie szykowała się jej matka. 

- No dobrze, ale muszę zrobić wam zdjęcie. 

Lani chciała zaprotestować, ale Evan objął ją ręką w pasie i wyszczerzył zęby w kierunku jej matki. Kobieta wyciągnęła z kieszeni telefon i szybko zrobiła kilka fotografii. 

- Nie będę was dłużej zatrzymywać, bawcie się dobrze! I Lani, powrót o rozsądnej godzinie. 

- Rozsądnej godzinie? - Zapytał Evan, gdy otworzył dla niej drzwi od strony pasażera. 

- Na pewno przed świtem - mruknęła Lani, zapinając pas. 

- Chyba nie zbyt chcesz tam jechać -powiedział, zajmując miejsce za kierownicą. Doskonale znał Lani i wiedział, że przyjęcia, bale i inne tego typu imprezy bardzo ją męczą i prawie w ogóle nie cieszą. W końcu była bratnią duszą Williama, musiała mieć z nim coś wspólnego. 

Mroczny opiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz