21.

6.7K 416 60
                                    

To, że samochód z meblami nie przyjedzie o czasie było tak oczywiste, że Lani wcale nie poczuła się zaskoczona. Rano obudziła się o dziesiątej. Wyczerpana po długiej jeździe i wymięta po spaniu na podłodze. Nie rozpakowała swoich rzeczy, więc zaspana musiała grzebać w walizce. Udało jej się znaleźć wszystko, oprócz szczotki do włosów. Po pół godzinie zeszła na dół z szopą blond włosów na głowie. W dłoni ściskała rozładowaną komórkę i ładowarkę. Zapomniała podłączyć jej wczoraj i reszta baterii padła w nocy.

 -Dzień dobry - powiedziała, wchodząc do kuchni. Jeden rzut oka na twarze zgromadzonych wystarczył żeby na tym skończyła. Ojciec wyglądał jakby miał zaraz eksplodować, a matka siedziała na podłodze z założonymi rękoma. 

 -Dzień dobry, Lani. Śniadanie jest w siatce - w jej głosie nie było ani śladu wczorajszej ikry. 

- Okej - podeszła do lady i wyciągnęła pudełko z jedzeniem. Kuchnia była jedynym pomieszczeniem, w którym mieli jakieś meble. Jednak tylko szafki i wyspę. Nie było ani jednego krzesła. Nie chciała siedzieć na parterze i czekać aż rodzice zaczną się kłócić. Dlatego wbiegła na piętro i zapukała do pokoju Daniela. 

- Wejdź - Jej brat siedział na podłodze i czytał książkę. Ten widok tak ją zaskoczył, że przez chwilę nie wiedziała po co tu przyszła. 

- Ty czytasz? - Daniel odłożył książkę na parkiet. Zobaczyła, że jest to jeden z jej kryminałów.

- Znalazłem w moich siatkach. - Rzucił jej spojrzenie pełne wyrzutu. Lani wzruszyła ramionami. Podczas wyprowadzki panował taki chaos, że mogła coś włożyć do rzeczy Daniela. 

- Musiała mi się zapodziać, ale nie spodziewałam się, że to cię zachęci.- Nie pamiętała czy kiedykolwiek widziała go z książką w ręce. W jej rodzinie to ona miała bzika na punkcie czytania. 

- Najbardziej zachęciło mnie to, że nie ma internetu, a wyczerpał mi się limit w telefonie.

- To dlatego wszyscy mają zły humor? 

- Nie. To, dlatego że ludzie od przeprowadzek przyjadą najwcześniej o szóstej wieczorem. A mieli być dzisiaj o ósmej. 

- Wiedziałam - Lani zostawiła mu część jedzenia i wróciła do swojego pokoju. Kiedy szła przez korytarz w brzuchu zaburczało jej tak głośno, że na pewno usłyszano ją w domu obok. Gdy tylko usiadła u siebie z zapałem zabrała się do jedzenia. Dwie, potężne kanapki z indykiem, serem i pomidorami. Usiadła na walizce i podpięła ładowarkę do kontaktu. Kiedy włączyła telefon od razu zalała ją fala powiadomień o nieodebranych połączeniach. Dopiero teraz sobie przypomniała, że Will kazał jej zadzwonić jak tylko przyjedzie do Georgetown. Wysłała mu wczoraj wiadomość, ale nie odpisał. Gdy próbował się do niej dodzwonić  już spała. Natalie też próbowała się do niej dodzwonić. Lani spojrzała na zegarek i próbowała sobie przypomnieć, gdzie na świecie jest teraz William. Wiedziała, że miał wrócić szóstego września. Powiedział, że wyjeżdża na krótko, ale ma dużo pracy. Wyjechał kilka dni wcześniej i poleciał do Australii. Kupił już dom w Georgetown, ale podał jej adresu. Napisała mu wiadomość i czekała aż oddzwoni. Gdyby to ona do niego dzwoniła, jej rachunek za telefon byłby astronomiczny. 

- Martwiłem się.

- Zasnęłam, a potem rozładował mi się telefon.- Lani uśmiechnęła się do siebie. Nie ważne jak zły miała humor głos Williama zawsze jej go poprawiał. Usłyszała głośne westchnięcie po drugiej stronie. 

- Rozumiem, ale następnym razem zadzwoń. 

- Zadzwonię.  

- Rozpakowałaś się już? Która jest u was? 

- Za piętnaście jedenasta. I nie. Nie rozpakowałam się, bo nie mamy mebli. - Nie zauważyła, kiedy minęła prawie godzina. William chciał wiedzieć wszystko. Musiała opisać mu dom z najmniejszymi detalami. Później zaczęła streszczać całą podróż. Była mniej więcej w połowie, kiedy ktoś zapukał do jej drzwi. - Oddzwonię za chwilę. 

- Co się stało? - Zapytał bardziej ożywionym głosem. Przez poprzednie kilkanaście minut dodawał tylko pojedyncze słowa nie chcąc przerywać jej wypowiedzi.  

- Ktoś coś chce. Chyba moja mama. 

- Będę czekał na telefon. - Rozłączył się, a Lani odłożyła komórkę na ziemię. 

- Proszę -drzwi się uchyliły i jej matka stanęła w nich ubrana w bardziej porządne ubrania. 

- Z kim rozmawiałaś?

- Z Natalie. - Powiedziała z fałszywą pewnością siebie. 

- No dobrze, pozdrów ją jak znowu zadzwoni. - Nie wydawała się zdziwiona. Lani praktycznie przez cały czas miała przy sobie telefon. 

- Na pewno ją pozdrowię. 

- Myślałam, że skoro mamy tyle czasu może pójdziemy się przejść? - Victoria uśmiechnęła się szeroko. 

- Tylko się ogarnę.  

- Pójdę zapytać Daniela.

- Okej - Lani wstała i zaczęła szukać bardziej wyjściowych ubrań. Stanęło na białej sukience na cienkich ramiączkach i sandałach. Po namyśle wzięła również dzianinowy sweterek. Kiedy zeszła na dół jej ojciec nadal siedział w kuchni. Ze zmarszczonym czołem wpatrywał się w swoją komórkę. Lani powiedziała mu, że wychodzi ale nie odezwał się do niej ani słowem. Jej matka położyła jej rękę na ramieniu. 

- Pójdziemy same, a przy okazji weźmiemy obiad. -  Wyszły z domu i zamknęły za sobą drzwi. Słońce mocno świeciło, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Pomimo tego chłodny wiatr sprawiał, że jej ramiona pokryła gęsia skórka. Szły przez dobrą godzinę. Nie przewidziały, że mieszkają tak daleko od centrum. Victoria przez cały czas mówiła, próbując ją przekonać jak cudownie będzie mieszkać w Georgetown. Po kilku minutach Lani zaczęła się zastanawiać czy bardziej próbuje przekonać ją czy samą siebie. Im bardziej zbliżały się do centrum tym więcej samochodów było na ulicach. Jednak nie był to nawet w jednej setnej taki ruch jak w Los Angeles. Lani z zaciekawieniem obserwowała zabudowę miasteczka. Urodziła się i wychowała w jednej z największych metropolii na świecie, trudno jej było mówić o Georgetown jako o mieście. 

- Myślę, że będzie w porządku. - Uśmiechnęła się w stronę matki, przerywając jej monolog. W końcu doszły do centrum i Lani uważnie patrzyła na otaczające ją budynki. Najwyżej dwupiętrowe, ceglane kamienice z drobnymi sklepikami na parterze. Nagle zaczęła sobie wyobrażać jaką historię mogłaby umieścić w takiej scenerii. Jednak najbardziej skłaniała się ku kryminałowi. Musiała się mocno zamyślić, bo do rzeczywistości przywrócił ją dopiero dźwięk klaksonu. Wzdrygnęła się tak mocno, że jej matka się roześmiała.

 - Znowu byłaś w swoim świecie? - Lani pokiwała głową.

- Tak - często jej się to zdarzało, zwłaszcza w szkole. Victoria tylko przewróciła oczami. Była przyzwyczajona do tego, że Lani odpływa myślami. 

- Może pójdziemy coś zjeść? - Znalazły dosyć spory bar przy głównej ulicy. Weszły do środka i od razu oczy wszystkich zwróciły się w ich kierunku. Lani skamieniała, ale matka popchnęła ją w kierunku wolnego stolika. - To normalne w małych miasteczkach. Każda nowa osoba to sensacja. Dlatego przeprowadziłam się do Los Angeles. - Victoria wychowała się w niewielkiej miejscowości w północnej Kalifornii. Jednak Lani wiedziała, że słowo przeprowadzka należałoby zastąpić zwrotem ucieczka z domu. - Będziesz musiała się przyzwyczaić. 

- Niestety.

Mroczny opiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz