14.

6.6K 373 9
                                    

Obudziła się w nieznanym miejscu. Leżała na niskim łóżku w obskurnym pomieszczeniu. Ściany najprawdopodobniej były kiedyś białe. Do tego były pełne zacieków, które w niezbyt ostrym świetle wyglądały na czarne. Obok niej siedziała dziewczyna mniej więcej w jej wieku. Brązowe włosy zebrała w kucyk, a piwne oczy patrzyły na nią z dziwną pustką. Biała sukienka do kolan, zapinana na rząd guzików, była pomięta, a w kilku miejscach widniały niewielkie plamy. 

- Ubierz się. Nasz pan chcę cię widzieć. 

Lani drążącymi rękoma dotknęła policzka i wyczuła coś mokrego. W świetle jednej, nagiej żarówki zobaczyła krew na palcach. Zaczęła trząść się jeszcze bardziej. Bolała ją głowa, było jej zimno, miała obdarte kolana i dłonie. Pamiętała, że zderzyła się z samochodem, ale nic więcej. Nie wiedziała gdzie jest ani co się stało. 

- Proszę, chcę wrócić do domu. -Wyszeptała czując łzy spływające po policzkach. Nigdy w życiu tak się nie bała. Nawet podczas wczorajszej nocy miała w sobie więcej odwagi. 

- Ubierz się albo ja to zrobię. - Dziewczyna podała jej identyczną sukienkę jak ta, którą miała na sobie tyle, że czystszą i mniej pomiętą. Kiedy przez minutę nie ruszyła się z miejsca poczuła mocne uderzenie w twarz. Krzyknęła z bólu, bo dziewczyna trafiła w rozcięcie na policzku. Krew zmieszana z łzami zaczęła płynąć szybciej.- Masz pięć minut - warknęła i wyszła z pomieszczenia. 

Lani przez moment nie mogła myśleć, a potem rzuciła się w kierunku okna. Znajdowało się przy samym suficie i było raczej niewielkim świetlikiem niż oknem. Nie mogła nawet do niego dosięgnąć. Zrezygnowana podeszła do posłania i zdjęła podkoszulek i szorty. Włożyła białą sukienkę i popatrzyła na swoje ubranie. Było zakurzone, a na spodniach widniały krople krwi. Zauważyła, że nie ma ostatniego guzika. W tym samym momencie dziewczyna wróciła i chwyciła ją za rękę. Pomieszczenie, z którego wyszły było jednym z kilkunastu. Widziała kolejne drzwi po obu stronach korytarza. Usłyszała głośny krzyk i stanęła jak wryta. Zniecierpliwiona dziewczyna pociągnęła ją w kierunku schodów. Lani potknęła się na pierwszym stopniu, ale zdołała utrzymać równowagę. Kiedy otworzyły się drzwi na szczycie schodów oślepiło ją jaskrawe światło. Nie sądziła, że ktoś kto ma tak zadbany dom może więzić ludzi w piwnicy. Hol utrzymany był w jasnych barwach. Biel i jasne szarości kontrastowały z ciemnością jaką miała okazje zobaczyć w piwnicy. Na jasnych panelach położone były dywany o orientalnych wzorach, na ścianach wisiały obrazy. Dziewczyna nie dała jej się zbyt długo poprzyglądać wnętrzu pociągnęła ją za rękę do pierwszego z pokoi. Na kanapach i fotelach siedziało kilkanaście osób. Wszyscy jak jeden mąż popatrzyli się na nią, a ona zobaczyła w ich oczach coś drapieżnego. Od razu poczuła dwa sprzeczne uczucia. Panikę i ulgę. William miał taki wzrok, kiedy się denerwował. Stała na środku pokoju pełnego wampirów, ale dopiero teraz zorientowała się, że ktoś na pewno jej szuka. I nigdy nie przestanie. To trochę ją uspokoiło i pozwoliło myśleć normalnie. Objęła się ramionami i spuściła oczy wpatrując się w czubki butów. 

- Przedstawiam wam nasz nowy nabytek. Nasz klucz do Los Angeles. 

 Odwróciła się w kierunku mężczyzny, który się odezwał. Miał ponad trzydzieści lat, ale nie była w stanie powiedzieć od jak dawna. Kiedy na nią patrzył jego piwne oczy stawały się coraz bardziej czerwone. Siedział na jednym z foteli w jednej ręce trzymając szklankę z czerwoną cieczą. Wiedziała, że to krew. Jednak przestała czuć obrzydzenie w tej kwestii kilka lat wcześniej. 

- Georg, to tylko dzieciak - mruknęła, któraś z kobiet. 

- To moja droga, jest zabaweczka Evana. Mam nadzieję, że będzie chciał ją z powrotem. 

- Nie jestem zabaweczką Evana. - Powiedziała w nagłym przypływie odwagi. Ręce jej drżały, więc założyła ręce na piersi. Z boku wyglądało to jakby była pewna siebie, ale to było dalekie od prawdy. 

- To kim jesteś słodziutka? -Wzdrygnęła się, gdy jakiś mężczyzna podszedł do niej i zaczął obwąchiwać jej szyję. 

- Jestem...jestem partnerką...

- Partnerką Evana? - Wywołało to salwę śmiechu wśród obecnych, a Lani zarumieniła się aż po cebulki włosów. 

- Nie, jestem bratnią duszą Williama Wilsona. - Twarze wampirów na moment zastygły w szoku, a w ich oczach zabłysnął strach. Była lekko zaskoczona, że wspomnienie jego imienia spowodowało taką reakcję. Wiedziała, że Will jest ważną osobistością, ale nie powiedział jej kim jest dokładnie. 

- Emily, zaprowadź naszego gościa do jej pokoju. Musimy porozmawiać między sobą. - Dziewczyna, która ją tu przyprowadziła znowu pociągnęła ją za rękę. Po kilku minutach Lani znowu siedziała na posłaniu trzęsąc się z zimna i ze strachu. 

                                                                                                  ***

- Will, musimy wrócić do domu. - Evan stał za swoim stwórcą i wahał się nad zaciągnięciem go siłą do samochodu. Słońce miało wschodzić za dwadzieścia minut, a oni byli daleko od jakiegokolwiek schronienia.

- Nigdzie nie idę dopóki jej nie znajdę. - Wampir stał przed samochodem, a w zaciśniętej ręce trzymał telefon. Janis straciła trop na autostradzie. To było dla niego jak cios obuchem w głowę. Nie miał pojęcia jak może ją znaleźć w inny sposób. Zmienna obiecała, że niezaprzestanie poszukiwań, ale wiedział, że nie zrobiła to dla świętego spokoju. Gdyby się nie zgodziła nie dałby jej żyć. 

- Nie pomożesz jej jak usmażysz się na słońcu. - Jego potomek robił się coraz bardziej nerwowy. - William, proszę - pociągnął go za ubranie i siłą wsadził do środka. Wampir nie stawiał zbytniego oporu. Wiedział, że Evan ma racje. Musieli schronić się przed nadchodzącym dniem. Młodszy z mężczyzn wyjechał na drogę i ruszył w kierunku centrum. Przed wschodem słońca ruch był niewielki, więc gdy pierwsze promienie zaczęły barwić niebo na różowo stanęli przed niczym nie wyróżniającym się domem na przedmieściach. Evan wpadł z auta jak oparzony i zaczął dobijać się do drzwi. 

- Stella, otwórz drzwi!- Krzyknął nie przestając uderzać pięściami w drewno. Kilka sekund później drzwi otworzyły się, a dwaj mężczyźni wpadli do środka. Kobieta około trzydziestki w białej koszuli nocnej patrzyła na nich z politowaniem. Czarne, krótkie włosy miała rozrzucone na wszystkie strony, jakby niedawno wstała.

-Trzy miesiące Evan. Trzy miesiące się nie odzywałeś! Masz szczęście, że nie jestem mściwa, bo inaczej smażył byś się na moim progu. - Dopiero teraz zobaczyła kim jest drugi wampir i jej kredowa karnacja stała się jeszcze bardziej biała. 

-Potrzebujemy schronienia do zachodu słońca. 

- Oczywiście -  Stella pokiwała głową i nie spuszczając wzroku z Williama. - Sypialnia gościnna. Czujcie się jak u siebie.  

Mroczny opiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz