4.

8.8K 483 6
                                    

 W Los Angeles wylądował dokładnie o osiemnastej. Evan, zgodnie z obietnicą podstawił  samochód. Słońce jeszcze nie zaszło, więc całą drogę do szpitala musiał przebyć w trumnie. Czterdzieści minut w aucie zdenerwowało go bardziej niż kilku godzinna podróż samolotem. Teraz rzucało nim na wszystkie strony. Kiedy w końcu zatrzymali się na parkingu podziemnym chciał wybiec prosto do jej pokoju, ale Evan go powstrzymał. 

- Puść mnie.- Jego głos bardziej przypominał warkot, ale młodszy wampir nie był wystraszony. 

- Najpierw ze mną porozmawiaj, później cię do niej zaprowadzę. - Nie posłuchał. Rzucił się do przodu i wbiegł po schodach na trzecie piętro. Każda komórka jego ciała pragnęła być blisko niej, więc bez trudu trafił do właściwej sali.  Zatrzymał się przed wejściem. Lani leżała na łóżku z naburmuszoną miną. Jej matka siedziała obok i tłumaczyła jej dlaczego nie może wstać. William otrząsnął się i wszedł do środka. Victoria Jonson wstała z krzesła i spojrzała na niego szarymi oczami, dokładnie takimi samymi jak jej córki. Była szczupłą blondynką, włosy modnie przycięte były sztywne od nałożonego na nie lakieru.

- Co pan tu robi?!- Krzyknęła stając między nim a dziewczynką. Jego wampirza natura chciała rozszarpać wszystko co stało między nim, a jego bratnią duszą. Zatrzymał się próbując i głęboko odetchnął. Potrzebował chwili żeby zapanować nad swoim instynktem. Na szczęście do pokoju wpadł Evan. Podbiegł w ich stronę i stanął naprzeciwko Victorii. 

- Wyjdź stąd i zapomnij o wszystkim. - Patrzył jak matka  Lani wychodzi z sali, chcąc upewnić się że William nie zrobi nic głupiego. 

-Zostawię was samych. - Dopiero kiedy za Evanem zamknęły się drzwi, William odważył się otworzyć oczy. Lani patrzyła na niego z mieszaniną strachu i radości. Odetchnął i uśmiechnął się do niej szeroko. 

 - Cześć aniołku. - Usiadł obok niej na łóżku i pogładził blond loki.

- Cześć Will. 

- Bardzo się o ciebie martwiłem. - Powiedział całując ją w czubek głowy.

- Nie mogę chodzić. - Długo powstrzymywała łzy, ale w końcu nie wytrzymała. William szybko odpiął ją od aparatury i kroplówek i wciągnął ją na swoje kolana. Zignorował bezwładne nogi, które obijały się o ramę łóżka.

- Zaraz wszystko będzie w porządku. - Wysunął kły i przegryzł swój nadgarstek. Lani skuliła się na jego kolanach i patrzyła jak kły przebijają skórę. Za pierwszym razem bardzo się wystraszyła, ale później przywykła. Will podstawił jej rękę pod nos, a ona zaczęła pić. Wampir uspokajająco gładził ją po plecach. Kiedy połknęła kilka łyków poczuła dziwne ciarki, które stawało się coraz silniejsze. Jakby całe mrowisko chodziło po jej nogach. Nie znosiła tego uczucia, a teraz trwało dłużej niż zazwyczaj. Gdy William dawał jej swoją krew zazwyczaj po kilku sekundach była już zdrowa. Wampir zauważył jej nietęgą minę i mocniej przytulił do piersi. W końcu po kilku minutach, które wydawały się wiecznością, przestała czuć uciążliwe mrowienie. Wysunęła się z jego objęć i spróbowała podnieść prawą nogę. Krzyknęła z zachwytu, kiedy jej się to udało. Will uśmiechnął się i wstał biorąc ją na ręce. Ostrożnie postawił ją na ziemi i pozwolił stanąć na własnych nogach. Uklęknął obok, aby móc ją złapać gdyby się zachwiała. Lani ostrożnie  zrobiła kilka kroków, ale szybko nabrała pewności. Podbiegła do okna, a potem roześmiana rzuciła mu się na szyję. 

- Dziękuję - mocno uścisnęła Williama. Ten uśmiechnął się i poczuł jak z serca spada mu ogromny ciężar.

- Jak się czujesz? 

- Cudownie! - Odkąd się obudziła przez cały czas się bała. Była przerażona tym, że nie mogła ruszyć nogami, ale jak zawsze Will wszystko naprawił. 

Mroczny opiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz