15.

6.6K 381 7
                                    

Siedziała skulona w ciemnej celi i trzęsła się z zimna. Dziewczyna przyszła tylko raz aby zaprowadzić ją do łazienki z czego Lani skwapliwie skorzystała. Jednak łazienka okazała się brudną toaletą i umywalką, z której prawie nie leciała woda. Od tamtej pory Lani słyszała tylko jęki osób siedzących w celach obok. Przycisnęła dłonie do uszu i zamknęła oczy. Chciało jej się pić, ale nie miała odwagi zawołać Emily. Nie miała zegarka, więc nie wiedziała, która jest godzina. Zdawało jej się, że minęło kilka dni, kiedy w końcu otworzyły się drzwi. Stanął w nich ten wampir, który przewodził grupą. Stanął obok posłania i zaplótł ręce na piersi. 

- Jeżeli to co powiedziałaś jest kłamstwem, zginiesz w męczarniach na oczach Evana. Lecz jeśli mówiłaś prawdę, to ja i moi ludzie zajmiemy twoje miejsce. Jak widzisz dojście do porozumienia zajęło nam trochę czasu.. 

- Wypuścisz mnie? - Lani uniosła wzrok i spojrzała na stojącego przed nią wampira. Nie wyglądał już na tak pewnego siebie jak wcześniej. 

- Dzisiaj w nocy  - odwrócił się na pięcie i wyszedł zatrzaskując drzwi. Poczuła ogarniającą ją ulgę i łzy zaczęły spływać jej po policzkach. 

                                                                                         ***

-  Nie możesz tego zrobić. - Evan zagrodził mu drogę. William nie miał zamiaru go słuchać. Gdy tylko dowiedział się, kto zabrał Lani miał zamiar wybiec i rozszarpać ich na strzępy. Jego potomek starał się ze wszystkich sił go powstrzymać. 

- To nie podlega dyskusji. - Warknął i odepchnął swojego potomka. Ten jednak nie dawał za wygraną.

- Jeżeli ich zabijesz zostaniesz ukarany. Chcesz żeby Lani została sama? - Zatrzymał się w półkroku i odwrócił do młodszego wampira. - Wiesz co ci grozi za zabójstwo. Ile takich wyroków wykonałeś? Dziesiątki, setki ? Musisz ich zgłosić do Iustiti. - Iustitia, najwyższa władza dla wampirów z całego świata. Trzynastu sędziów pilnujących prawa i on. Kat wykonujący wyroki. 

- Ona musi wrócić do domu. 

- I wróci. Pojedziemy tam razem, a ty będziesz się kontrolować. Przecież jesteś w tym dobry.- Evan zacisnął usta. Teraz wszystko zależało od rozsądku Williama. Ten zawsze wygrywał nad emocjami. Na początku Evan zastanawiał się czy jego stwórca w ogóle czuje cokolwiek. Ale gdy chodziło o Lani zaczynał się zachowywać impulsywnie, a to mogło go zgubić. 

- Dobrze, ale jedźmy już. 

- Przysięgnij na krew.

 William popatrzył  w piwne oczy swojego potomka i dostrzegł stalowy błysk. Krew była dla wampira największą świętością. Złamanie takiej przysięgi równało się z utratą honoru i wiarygodności.

- Dobrze - miał już dość tej rozmowy. Chciał jechać. Wysunął kły i przegryzł swój nadgarstek. Zimna ciecz spłynęła na ziemię.- Przysięgam, że dzisiaj nie skrzywdzę wampirów, które porwały Lani. I będę się zachowywał jak należy. 

- Dziękuję - to Evan prowadził, William niebyły w stanie być kierowcą. Ruszyli w kierunku willowego osiedla na przedmieściach. Evan dostał informacje o miejscu spotkania o zachodzie słońca. William przeczytał wiadomość kilka razy i doszedł do wniosku, że jej nadawcy są przerażeni. Nawet nie chcieli negocjować. Lani musiała im powiedzieć, że jest jego bratnią duszą. Inaczej próbowaliby szantażu.

 - Powinni mnie wyzwać na pojedynek, nie porywać małą. - Gdy się denerwował Evan dostawał słowotoku i mówił co mu ślina na język przyniesie. Dlatego William słuchał go tylko jednym uchem. Jednak w jednym miał racje. Jeżeli chcieli przejąć miasto musieli postępować zgodnie z kodeksem. Po kilkunastu minutach, które ciągły mu się jak lata, Evan zatrzymał auto. Wysiedli przed zadbaną, dwupiętrową willą. William całą swoją siłę woli skupił na tym żeby nie pobiec i nie wyważyć drzwi. Jednak zanim zdążyli do nich podejść te otworzyły się przed nimi, a do nozdrzy Williama dotarł zapach jaśminu i wanilii. Odetchnął głęboko i wszedł do środka. W rozległym holu stało siedem osób. Czterech mężczyzn i trzy kobiety. Wszyscy spuścili wzrok, kiedy stanął przed nimi. Nie zdążył otworzyć ust, kiedy Evan zaczął mówić. 

- Przyszliśmy po dziewczynę. 

- Nie wiedzieliśmy, że ona jest...-wampir, który musiał być liderem tej grupy zaczął się tłumaczyć, ale William uciszył go jednym ostrym spojrzeniem. 

- Gdzie ona jest? - Zadał to pytanie najbardziej spokojnym głosem na jaki mógł się zdobyć. Nie osiągnął zadowalającego efektu, bo mężczyzna pobladł jeszcze bardziej. 

- Emily, przyprowadź ją. - Nie zauważył młodej dziewczyny, która przez cały czas stała w otwartych drzwiach. Słysząc polecenie kiwnęła głową i ruszyła wgłąb domu. - Nie chcemy kłopotów. Jutro po zachodzie słońca wyjedziemy. - Nie sądził, że będą tak naiwni.

 - Spotkamy się przed Iustitią za kilka tygodni. Mam nadzieję, że znajdziecie dobrego obrońcę. - Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo zza schodów wyszła Lani. Kiedy tylko go zobaczyła podbiegła i zarzuciła mu ręce na szyję. William wziął ją na ręce i pocałował w czubek głowy. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech.

- Wszystko w porządku? - Schowała twarz w zagłębieniu jego szyi i wymruczała coś co mogło być potwierdzeniem. Czuł łzy spływające na jego koszulę. Bez słowa wyszedł przed dom i wsiadł do samochodu. Evan został jeszcze na moment, więc miał chwilę czasu żeby dokładnie ją obejrzeć. Lani siedziała na jego kolanach i nadal wczepiona była w niego jak mała małpka.- Lani, mogę zobaczyć czy nic ci się nie stało?  -Wyszeptał gładząc jej plecy. Kiwnęła głową, ale nie odsunęła się od niego. Westchnął chicho i położył podbródek na jej głowie. - Dobrze, zrobimy to jak wrócisz do domu. - Skinął na Evana, który czekał przed samochodem i ruszyli w kierunku obwodnicy. Lani przestała płakać, ale przez całą drogę nie odezwała się ani słowem. William otworzył okno żeby rozgrzane powietrze wpadało do samochodu. 

- Wracam do siebie. Zadzwoń jeśli będę potrzebny. - Evan przez całą drogę był dziwnie milczący i co chwilę spoglądał na siedzącą na kolanach stwórcy dziewczynę. Zatrzymał się przed domem Lani, ale nie zgasił silnika.

- Zadzwonię - wiedział, że Evan ma dużo do przemyślenia. Szczególnie jeśli chodzi o utrzymanie miasta. Jego pozycja nie była tak silna jak mu się wydawało. William zastanawiał się przez moment czy nie powinien powiedzieć czegoś więcej, ale wysiadł z samochodu bez słowa i zaniósł Lani do domu. Wyjął klucze z kieszeni i otworzył drzwi wejściowe. Robiąc jak najmniej hałasu wszedł na piętro. Pomimo cichych protestów posadził ją na łóżku i zapalił światło. Uklęknął przed nią i ujął jej twarz w dłonie. Piękne, szare oczy były zaczerwienione i spuchnięte. Na rękach zobaczył kilka siniaków i zadrapań. Oprócz sporego rozcięcia na skroni, nic jej się nie stało.  

- Chciałabyś coś zjeść? 

- Tak - położyła się na łóżku i przykryła kocem. Wampir pogłaskał jej włosy i przegryzł sobie nadgarstek. Lani wypiła łyk jego krwi, a on z zadowoleniem patrzył jak wszystkie rany się zasklepiają.

 - Zrobię ci kanapki - pocałował ją w czoło i zszedł na dół. Lani została sama i poczuła, że musi się umyć i zdjąć z siebie tą sukienkę. Zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki. Zwymiotowała żółcią i rzuciła się pod prysznic. Ciepła woda zmyła z niej zapach strachu i tamtego miejsca. Po dwudziestu minutach wyszła z łazienki ubrana w gruby, frotowy szlafrok. William siedział przy jej biurku i patrzył na nią ze zmartwieniem.

- Wszystko w porządku?

- Mogłoby być lepiej. -Nie liczyła ile razy zadał jej to pytanie, ale dopiero teraz zauważyła, że nie odpowiedziała mu ani razu. Na twarzy wampira odmalowała się tak ogromna ulga, że Lani lekko się uśmiechnęła. 

 - Tak bardzo cię przepraszam kochanie. 

- Mhm - nie wiedziała co mogła mu odpowiedzieć. Podeszła do szafy i wyjęła z niej czystą piżamę. Przebrała się w nią w łazience, a wychodząc wpadła na swoją matkę. W przypływie nagłego rozrzewnienia rzuciła się jej na szyje i mocno objęła. 

- Dlaczego ty jeszcze nie śpisz? - Zdezorientowana zachowaniem córki odwzajemniła uścisk. 

- Nie mogłam spać. 

- Dlatego robiłaś sobie kanapki o pierwszej w nocy ? - Victoria właśnie wygadała się z własnej skrzętnie ukrywanej tajemnicy, o której wiedzieli wszyscy. Często w nocy robiła sobie drugą kolacje. 

- Tak - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale matka wyminęła ją i weszła do łazienki. Lani ze spuszczoną głową otworzyła drzwi i zgasiła światło. 


Mroczny opiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz