10.

7.1K 406 3
                                    

Odwróciła się na pięcie i najszybciej jak potrafiła pobiegła w stronę drogi. Jack nawet nie próbował jej złapać. Tylko śmiał się donośnie. Sekundę później wiedziała, dlaczego chłopak stał na schodach. Wpadła prosto w czyjeś ramiona. Travis szybko znalazł jej usta i zasłonił je dłonią. Nie mogła krzyczeć.

- Nie zrobimy ci krzywdy...przynajmniej nie zbyt dużej.- Travis ciągnął ją w stronę lasu. Wyrywała się ze wszystkich sił. Kopała i drapała, ale nie mogła się wyrwać.  Jack szedł w ich kierunku mówiąc coś do Travisa, ale nie mogła odróżnić słów. Panika w praktycznie odebrała jej zdolność logicznego myślenia. Lani w ostatnim akcie desperacji otworzyła usta i z całej siły ugryzła chłopaka w dłoń. Poczuła na języku metaliczny smak krwi, a Travis rozluźnił uścisk. Sekunda nieuwagi wystarczyła żeby wyrwała się z jego objęć.

- Ty suko! Pożałujesz!

 Zaczęła biec w głąb lasu szybciej niż kiedykolwiek. Serce biło jej jak oszalałe. W ciemności widziała tylko zarysy drzew. Travis i Jack zbliżali się, a ona nie miała siły żeby biec dalej. Dodatkowo wystające korzenie spowalniały ją jeszcze bardziej. Potknęła się, ale zdołała złapać równowagę. Nie zdążyła zrobić kolejnego kroku, kiedy usłyszała trzask łamanych gałęzi. Wbrew rozsądkowi cała skamieniała, a w następnej sekundzie ktoś chwycił ją w ramiona. Krzyknęła głośno i w tym samym momencie poczuła rękę na swojej twarzy. Ugryzła z całej siły, ale na napastniku nie zrobiło to większego wrażenia.

- Lani, Lani to ja, nic złego ci się na stanie.- Wyszeptał jej do ucha. Lani odwróciła się do niego przodem i mocno go objęła. Tłumione łzy pociekły jej po policzkach. William zauważył, że szlocha. Usiadł na ziemi i wciągnął ją na swoje kolana. Zarzuciła mu ramiona na szyję i chciała schować twarz w jego piersi, ale nie zdążyła. Wsunął dłoń pod jej brodę i dokładnie obejrzał jej twarz. Egipskie ciemności nie przeszkadzały mu w sprawdzeniu jej stanu. - Coś cię boli? 

- Nie - głośno pociągnęła nosem i pokręciła głową. William pozwolił jej oprzeć się na jego ramieniu. Miał ochotę rozszarpać tych dwóch wyrostków, ale najpierw Lani musiała być bezpieczna. Był na tyle blisko, że nie miał problemów z zapamiętaniem ich zapachu. 

- Travis, znalazłeś ją? - Słysząc głos Jacka skuliła się i mocniej zacisnęła ręce na jego szyi. Wsunął dłoń w jej włosy i zaczął powoli masować kark. Uspokoiła się trochę, a serce nie biło już w tak szaleńczym tempie jak wcześniej.  

- Dajmy sobie z tym spokój. Pewnie gdzieś się schowała. -

Byli tylko kilka kroków od nich. Widział i słyszał ich dokładnie. Gdyby chciał zabiłby ich szybciej niż wzięliby kolejny oddech, ale na razie pozwolił im żyć. Nie mógł sobie na to pozwolić, kiedy Lani była w pobliżu. 

- Wracajmy. Pić mi się chcę. 

 Zobaczył jak kierują się w stronę domu. Odczekał minutę, dopiero, kiedy zostali sami wstał i wziął ją na ręce. Zauważył, że przestała już płakać, ale nadal była wystraszona. Wplątała dłonie w jego włosy i położyła głowę na jego ramieniu. 

- Wszystko w porządku?

- Tak. - Wyszeptała tak cicho, że praktycznie jej nie usłyszał. 

- Zabiorę cię do domu. - Ruszył w stronę samochodu, który zaparkował kilkaset metrów od domostwa. Jednak Lani powstrzymała go wbijając paznokcie w rękę. 

- Nie. Nie mogę wrócić do domu. - Pomimo jej protestów nie zatrzymał się dopóki nie stanęli na żwirowej drodze. Postawił ją na ziemi, ale nadal mocno obejmował ramionami. Dziewczyna uniosła głowę i wytarła sobie policzki. 

Mroczny opiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz