19.

6.1K 385 46
                                    

Była przekonana, że kierowca podniósł opłatę za przejazd, ale zapłaciła z zaciśniętymi zębami. Wydała sporą część swoich oszczędności. Ruszyła do bramy i ze zdenerwowaniem zobaczyła, że jest otwarta. Na podjeździe stało pięć czarnych samochodów. Nie wiedziała do kogo dokładnie należały, ale na sto procent do wampirów. Nikt inny raczej nie odwiedzał Evana. Przełknęła ślinę i podeszła do drzwi. Zawahała się, ale nacisnęła dzwonek. Już z zewnątrz słyszała głośną muzykę. Przez chwile nic się nie działo, ale w końcu drzwi się otworzyły. Stanęła w nich młoda kobieta. Lani wiedziała, że ma do czynienia z wampirzycą. Czarne loki okalały jej przeraźliwie bladą twarz. Do tego sukienka w głębokim, czerwonym odcieniu z czarnymi wstawkami w tali. Kiedyś spytała Williama czy wszystkie wampirzyce ubierają się tylko w te dwa kolory. Nie zaprzeczył, powiedział, że taka jest moda. Sama uważała to za strasznie oklepane i trochę śmieszne, ale przyszła tu w konkretnym celu.

- Jest Evan? - Pogratulowała sobie w myślach pytania i wbiła ponad ramieniem kobiety. Ta pokiwała głową jednak było widać, że nie wie co Lani tu robi. 

- Nie jesteś za młoda na takie przyjęcia?- Uniosła jedną brew i spojrzała na nią wyniośle. Była o dobre dwie głowy wyższa od Lani, a obcasy tylko pogłębiały to wrażenie. 

- Przyszłam tylko po klucze. - Wyszeptała ze ściśniętym gardem.

- Laura, kto przyszedł? - Wampirzyca odwróciła się na dźwięk kobiecego głosu. 

- Nie wiem, jakaś dziewczyna. Chce się zobaczyć z naszym gospodarzem. - Ostatnie słowa wymruczała pod nosem, bo druga kobieta pojawiła się tuż obok niej. Obrzuciła Lani zaciekawionym spojrzeniem. 

- Na co czekasz? Wpuść ją do środka. - Lani zawahała się tylko przez chwilę. Przekroczyła próg i stanęła w jasno oświetlonym pomieszczeniu. Muzyka stała się prawie ogłuszająca, a zagłuszały ją roześmiane głosy. Musiało tu być o wiele więcej osób niż zakładała na początku. Zmieszała się tym jeszcze bardziej, zwłaszcza że druga wampirzyca zaczęła mierzyć ją uważnym wzrokiem. Wyglądała o wiele groźniej, zwłaszcza przez ciemnoczerwone oczy. - Co tu robisz dzieciaku? - Próbowała wpłynąć na jej umysł. Lani czuła to jako lekki szum w głowie. Niezbyt przyjemny, ale nie wyrządzający szkód. 

- Mówiła, że przyszła po klucze. - Wampirzyca uniosła głowę i uśmiechnęła się zimno. 

- Laura, to nie było pytanie do ciebie. Tylko do naszego gościa. 

- To prawda. Przyszłam po klucze.-  Miała zamiar powiedzieć Williamowi, że następnym razem może zostawić je u niej. Powiedział, że bez problemów może korzystać z jego domu podczas gdy on wyjeżdża. Nie przewidział, że Evan zaprosi połowę swoich znajomych, kiedy akurat będzie potrzebowała noclegu z daleka od rodziców.

- Skąd znasz Evana? - Zapytała szczerze ciekawa. Co gorsza w ich kierunku zaczęło zbliżać się coraz więcej wampirów. Musieli usłyszeć ich rozmowę. 

- On jest...- drzwi do salonu otworzyły się i wyszła przez nie roześmiana, naga dziewczyna. Lani odwróciła głowę i czuła jak palą ją policzki. Ktoś objął rozebraną dziewczynę w pasie i całując w szyje wciągnął z powrotem do salonu. Wyższa z wampirzyc głośno się zaśmiała i chwyciła Lani za rękę. 

- Kim jest Evan? 

- Młoda, co ty tu robisz? - Evan w wymiętej koszuli i potarganych włosach zbiegł po schodach. Słysząc jego głos Lani odetchnęła z ulgą i podniosła głowę.

- Przyszłam tylko po klucze. - Powiedziała, pełnym rozpaczy głosem. Evan przeczesał włosy palcami i spojrzał na Laurę. 

- Poczekajcie na mnie w salonie. - Obie wampirzyce pokiwały głowami i niechętnie zmierzały do pokoju dziennego. Evan obserwował jak zamykają się drzwi i odwrócił głowę w jej kierunku. 

- Nie mogłaś zadzwonić? - Lani wzruszyła ramionami. 

- Sytuacja awaryjna. Nie mogę spać w domu. - Evan pokręcił głową i z wampirzą szybkością wbiegł na piętro. W mgnieniu oka wrócił trzymając w dłoni pęk kluczy. 

- Masz. O nic nie pytam, ale jutro chcę wiedzieć wszystko. - Podał jej klucze, a ona z ulgą je przyjęła. 

- Dziękuję - odwróciła się w kierunku drzwi i chwyciła klamkę.

- A i czy mogłabyś nie mówić Williamowi o...- usłyszała ciche błaganie w jego głosie i uśmiechnęła się lekko. 

- Nic mu nie powiem. 

                                                                                    ***

     Kiedy wreszcie rzuciła się na łóżko nie miała siły nawet zdjąć butów. Chciała tylko spać i obudzić się z tego koszmaru. Nie znosiła zmian. Sama myśl o nowym domu i nowej okolicy powodowała u niej ból brzucha. Do tego Natalie była jej jedyną, prawdziwą przyjaciółką. Wypłakała już wszystkie łzy jakie miała. Była tak wyczerpana, że nawet nie zauważyła kiedy zasnęła. Obudził ją dzwonek telefonu. Jednak nie była to jej komórka. Poderwała głowę i zobaczyła mężczyznę siedzącego na fotelu obok łóżka. Chciała krzyknąć, ale szybko zorientowała się że to William. 

- Co tutaj robisz? - Powiedzieli jednocześnie. Wampir roześmiał się cicho i przeniósł się na łóżko. 

- Przyjechałem wcześniej. - Lani odetchnęła z ulgą i zarzuciła mu ręce na szyję. Kiedy wyjeżdżał powiedział, że wróci na początku września. Była bardzo szczęśliwa widząc go prawie dwa tygodnie przed czasem. William objął ją mocno  i pocałował w czubek głowy. - Dlaczego śpisz u mnie? - Przez chwile nie odpowiadała, a potem wbrew własnej woli zaczęła cicho łkać. William przyciągnął ją bliżej i zaczął miarowo głaskać po plecach. Był przyzwyczajony, że Lani na wszystko reaguje bardzo emocjonalnie. Jednak nie na tyle żeby zostawać u niego na noc. Jej obecność bardzo go zdziwiła. - Powiesz mi co się stało? 

- Mhm - wzięła głęboki oddech i podniosła głowę z jego ramienia. Pociągnęła nosem i spojrzała mu w oczy. - Rodzice chcą się przeprowadzić do Georgetown. W poniedziałek. - Przez chwilę nie mówił nic patrząc jak Lani połyka kolejne łzy. 

- Chcesz żebym ich zauroczył? Wtedy moglibyście nadal mieszkać w Los Angeles. Ale z tego co zrozumiałem, nie chcesz żebym mieszał z ich umysłami zbyt często... - uśmiechnął się, kiedy uderzyła go w ramię. Przynajmniej już nie płakała. 

- Mogę tu zamieszkać? - William pokręcił głową. 

- Rozmawialiśmy o tym już rok temu Lani. Masz dopiero trzynaście lat. Nie możesz ze mną mieszkać. - Przewróciła oczami i zwiesiła nogi z brzegu łóżka. Zauważyła, że zdjął jej buty leżały obok szafki nocnej. 

- Nie chcę jechać. 

- Wiem, że nie chcesz. Ja też wolałbym się nie przeprowadzać. - Do Los Angeles mógł dolecieć z prawie każdego miasta na świecie. Georgetown nie miało tak dobrych połączeń nawet w jednej setnej. Wolałby tego nie robić, ale jeden uśmiech Lani wystarczył żeby uznał wyjazd z Los Angeles za dobry pomysł. 

- Pojedziesz ze mną do Kentucky? 

- Oczywiście, że tak. Muszę mieć na ciebie oko. 

- Chyba będę musiała wrócić do domu. - Tak na prawdę wolałaby zostać tutaj z Williamem. Jednak od razu poczuła się lepiej gdy tylko powiedział, że z nią pojedzie.  Sięgnęła po telefon i niechętnie do odblokowała. Miała ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń i drugie tyle SMS-ów. Wampir spojrzał jej przez ramię i zmarszczył brwi. 

- Lani powiedziałaś rodzicom, że wychodzisz? - Jedno spojrzenie na jej twarz wystarczyło żeby poznał odpowiedź. - Zawiozę cię do domu, ale najpierw pokażę co ci przywiozłem.  

Mroczny opiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz