Rozdział 23

454 70 27
                                    

Patrząc na surową minę Seojoona, nie wiedział dokładnie co robić, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że musi coś wymyślić. Jeśli prokurator dostanie się do środka, to już będą jedną nogą w więzieniu.

Wszyscy.

- Nie ma pan nakazu – odparł spokojnie Baek – Jak mam pana wpuścić bez upoważnienia?

- Naprawdę? – zaśmiał się mężczyzna – Jestem prokuratorem... tak się składa niefortunnie dla ciebie. Mogę iść do samochodu, wziąć laptopa i podręczną drukarkę, wydrukować ci nakaz i wrócić tutaj, a to wszystko w przeciągu pięciu minut. Naprawdę chcesz marnować czas dla takiej pierdoły?

Te pięć minut mogłyby dać mu czas na zastanowienie się co dalej...

- Otwieraj drzwi, Baekhyun, a nie baw się ze mną – westchnął Park, rozkładając ręce – Jesteś inteligentny i wiesz, że gdybyś mi uciekł, miałbym podstawy do zatrzymania cię i przesłuchania, a jednocześnie dałbyś nam do zrozumienia, że coś ukrywasz. To tylko kwestia czasu aż dostanę się do środka, więc albo po dobroci otworzysz te drzwi i dostaniesz mniejszy wymiar kary za współpracę, jeśli dopuściłeś się czegoś nielegalnego, albo przyprowadzę cię tu siłą innego dnia, po czym wpakuję cię do pierdla bez skrupułów. A jeśli to tylko zwykły domek... to w czym problem?

Nie miał wyjścia. Ucisk na kluczach nieco zelżał i Seojoon przybliżył się do drzwi, gdy Baekhyun odwrócił się do nich przodem i z westchnieniem wsadził ponownie klucz do zamka. Zacisnął powieki, kiedy powoli zaczął przekręcać to cholerne żelastwo, które będzie przepustką do wielu lat więzienia. Ale nie był w stanie nic zrobić...

Nagły dźwięk uderzenia o ziemię, który usłyszał za swoimi plecami, wyrwał go z amoku. Odwrócił się szybko do tyłu i ujrzał nieprzytomnego prokuratora ze strzykawką wbitą w jego szyję.

- Naprawdę – usłyszał westchnienie dobrze znanej mu osoby i myślał, że umrze ze szczęścia, gdy zobaczył dziewczynę obok omdlałego Seojoona – Jak ja mam wyjechać, skoro nawet w mojej obecności odwalacie takie rzeczy?

- Mida! – krzyknął z uśmiechem, gdy zobaczył przed sobą niską osóbkę z bujną zieloną czupryną.

Minjoo klęknęła przy Parku i pogłaskała go po włosach z niewesołą miną.

- Przepraszam Seojoon... ale musiałam – odwróciła głowę do tyłu i krzyknęła w kierunku dwóch ubranych na czarno mężczyzn – Bomba! Homer! Zabierzcie go do klubu i wlejcie mu do gardła butelkę soju. Następnie, gdy nieco się ocknie, pobawcie się z nim i udawajcie, że siedzi tam od otwarcia. Dragi powinny mu tak namieszać, że wszystko co dzisiaj przeżył będzie dla niego jak zwyczajny sen.

Baekhyun patrzył na to wszystko, odczuwając wielką ulgę. Tak mało brakowało, a wpadłby w sidła prokuratury... Po raz kolejny Artemida ratowała mu tyłek.

- Masz cholerne szczęście, że jednak nie wyjeżdżam – warknęła, gdy dwóch jeźdźców zabrało go ze sobą w swoją stronę – Co cię opętało, żeby tu przychodzić?

- Mówiłaś żebym pogrzebał w dokumentacji...

- Ale nie żebyś pchał się do oczywistego miejsca! – krzyknęła, jednak zaraz chwyciła się na boki uspokajając nerwy – Nie mów nic Hyewon... szkoda żeby się denerwowała. Ale...

Spojrzała na mały domek, w którym kryły się szczegółowe informacje o gangu, ściganym jeszcze nie tak dawno. Westchnęła po raz kolejny czując, że będzie miała naprawdę dużo pracy zanim wyjedzie do Busan.

- Wracaj do domu i nigdy się już tutaj nie pojawiaj – powiedziała – Seojoon może i będzie uważał to za marę senną, ale to nie znaczy, że tu nie wróci... lepiej żebyście się nie spotkali ponownie w tym miejscu.

My Personal Defender || EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz