Rozdział 35

483 57 15
                                    

20 czerwca 2020 roku, sobota, godzina 13:45, Restauracja Le Maginfique.

- Wszystko gotowe? Jeśli coś nie gra, mamy 15 minut zanim goście zaczną się schodzić!

Luhan był tak podenerwowany jak nigdy. Ze skupieniem obserwował pracę swoich pracowników, w tym Minhee, która uparła się przyjść tego dnia do restauracji żeby również mieć na oku całe przyjęcie. Uznała, że jeśli ona tu nie przyjdzie, to jej mąż wyszedłby z siebie ze stresu.

A to tylko głupie wesele.

- Uspokój się – zachichotała – Wszystko jest gotowe, a nasi przystojni kelnerzy są w pogotowiu w twoim gabinecie.

Uśmiechnął się na jej słowa.

- Prawie wszyscy – poprawił, nagle poważniejąc.

Kiwnęła głową, doskonale o tym wiedząc. Nie było się co dziwić, że Baekhyun zrezygnował z tej roboty, skoro Hyewon leżała słaba w łóżku od wczoraj. Ledwo co zgodzili się ją wypisać dzisiejszego poranka... straciła trochę krwi, ale na cale szczęście nie było to tak poważne jak wyglądało. A Minseok z przyczyn naturalnych nie mógł być kelnerem.

- Ciekawa jestem jak sobie radzi na ślubie... – dumała czarnowłosa, otwierając drzwi od gabinetu Luhana.

Jak tylko weszła do środka, oczy jej się zaświeciły z zachwytu.

- Wyglądacie cudownie! – pisnęła niczym fanka.

Chłopaki rzucili jej przerażone spojrzenia, ciągle coś poprawiając w swoich ubiorach. Czarne spodnie, biała koszula... standard. Ale z dodatkiem czarnych szelek i muszek przy szyi, wyglądali jak kamerdynerzy z bajek o bogatych bohaterkach.

- Nie przejmujcie się, taki fetysz – parsknął śmiechem szef kuchni, na co cała reszta uśmiechnęła się szeroko.

Minhee spiorunowała go wzrokiem, co zupełnie zignorował i podszedł do Junmyeona, który patrzył się w jeden punkt z nieco zmartwioną miną. Blondyn szturchnął go w ramię, niemo pytając czy coś się przypadkiem nie stało. On za to wskazał na kanapę, ustawioną pod oknem, na której siedział Jongdae z nosem w telefonie.

- Zachowuje się strasznie dziwnie odkąd tylko go zobaczyłem. Inni też to zauważyli, tylko siedzą cicho – szepnął – Nie podchodź do niego, bo naskoczy na ciebie jak zwierzę.

Luhan przyjrzał się zachowaniu jego młodszego kolegi i zmarszczył brwi, gdy zobaczył jego wściekłą minę, gdy przeczytał coś na swoim telefonie. Faktycznie był drażliwy.

- Jongdae, jeśli nie jesteś w humorze, to wróć po prostu do domu – zauważył, nie chcąc się z nim cackać jak Suho.

Czarnowłosy spojrzał na niego zaskoczony i zamrugał oczami, wskazując na siebie.

- Dlaczego miałbym być nie w humorze? – uśmiechnął się – Przecież dobrze się czuję! A gości trzeba chronić, no nie?

Sztuczny uśmiech był czymś, czego Luhan nie cierpiał, ale nie miał teraz czasu żeby bardziej się w to zgłębiać. Jeśli spieprzy wesele, to potem sobie inaczej porozmawiają.

Wszyscy podskoczyli w miejscu, gdy nagle do drzwi zaczął się ktoś dobijać. Zaskoczona Minhee podeszła do nich i tworzyła ja na oścież, a do pokoju wpadła zziajana Jooyeon, która ubrana w swoją kremową sukienkę i w lekko podkręconych włosach, wyglądała naprawdę dobrze. No i zupełnie inaczej niż zwykle.

My Personal Defender || EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz