20 czerwca 2020 roku, sobota, godzina 13:45, Restauracja Le Maginfique.
- Wszystko gotowe? Jeśli coś nie gra, mamy 15 minut zanim goście zaczną się schodzić!
Luhan był tak podenerwowany jak nigdy. Ze skupieniem obserwował pracę swoich pracowników, w tym Minhee, która uparła się przyjść tego dnia do restauracji żeby również mieć na oku całe przyjęcie. Uznała, że jeśli ona tu nie przyjdzie, to jej mąż wyszedłby z siebie ze stresu.
A to tylko głupie wesele.
- Uspokój się – zachichotała – Wszystko jest gotowe, a nasi przystojni kelnerzy są w pogotowiu w twoim gabinecie.
Uśmiechnął się na jej słowa.
- Prawie wszyscy – poprawił, nagle poważniejąc.
Kiwnęła głową, doskonale o tym wiedząc. Nie było się co dziwić, że Baekhyun zrezygnował z tej roboty, skoro Hyewon leżała słaba w łóżku od wczoraj. Ledwo co zgodzili się ją wypisać dzisiejszego poranka... straciła trochę krwi, ale na cale szczęście nie było to tak poważne jak wyglądało. A Minseok z przyczyn naturalnych nie mógł być kelnerem.
- Ciekawa jestem jak sobie radzi na ślubie... – dumała czarnowłosa, otwierając drzwi od gabinetu Luhana.
Jak tylko weszła do środka, oczy jej się zaświeciły z zachwytu.
- Wyglądacie cudownie! – pisnęła niczym fanka.
Chłopaki rzucili jej przerażone spojrzenia, ciągle coś poprawiając w swoich ubiorach. Czarne spodnie, biała koszula... standard. Ale z dodatkiem czarnych szelek i muszek przy szyi, wyglądali jak kamerdynerzy z bajek o bogatych bohaterkach.
- Nie przejmujcie się, taki fetysz – parsknął śmiechem szef kuchni, na co cała reszta uśmiechnęła się szeroko.
Minhee spiorunowała go wzrokiem, co zupełnie zignorował i podszedł do Junmyeona, który patrzył się w jeden punkt z nieco zmartwioną miną. Blondyn szturchnął go w ramię, niemo pytając czy coś się przypadkiem nie stało. On za to wskazał na kanapę, ustawioną pod oknem, na której siedział Jongdae z nosem w telefonie.
- Zachowuje się strasznie dziwnie odkąd tylko go zobaczyłem. Inni też to zauważyli, tylko siedzą cicho – szepnął – Nie podchodź do niego, bo naskoczy na ciebie jak zwierzę.
Luhan przyjrzał się zachowaniu jego młodszego kolegi i zmarszczył brwi, gdy zobaczył jego wściekłą minę, gdy przeczytał coś na swoim telefonie. Faktycznie był drażliwy.
- Jongdae, jeśli nie jesteś w humorze, to wróć po prostu do domu – zauważył, nie chcąc się z nim cackać jak Suho.
Czarnowłosy spojrzał na niego zaskoczony i zamrugał oczami, wskazując na siebie.
- Dlaczego miałbym być nie w humorze? – uśmiechnął się – Przecież dobrze się czuję! A gości trzeba chronić, no nie?
Sztuczny uśmiech był czymś, czego Luhan nie cierpiał, ale nie miał teraz czasu żeby bardziej się w to zgłębiać. Jeśli spieprzy wesele, to potem sobie inaczej porozmawiają.
Wszyscy podskoczyli w miejscu, gdy nagle do drzwi zaczął się ktoś dobijać. Zaskoczona Minhee podeszła do nich i tworzyła ja na oścież, a do pokoju wpadła zziajana Jooyeon, która ubrana w swoją kremową sukienkę i w lekko podkręconych włosach, wyglądała naprawdę dobrze. No i zupełnie inaczej niż zwykle.
CZYTASZ
My Personal Defender || EXO
Fanfic24 lipca 2020, Seul, Sąd Okręgowy miasta stołecznego Korei Południowej. Oskarżeni: Organizacja przestępcza Black Riders - dwanaście członków Prokurator: Park Seojoon Obrońca: Yoo Darin Zarzucane czyny: prowadzenie nielegalnej działalności pr...