Rozdział 43

451 46 9
                                    

Uwaga, rozdział nie był sprawdzany :) wybaczcie tę niedogodność ;)

***

30 czerwca 2020 roku, wtorek, godzina 14:25, Jeonju.

Przekraczając salę, w której zebrała się mała grupka osób, Baekhyun nie bardzo wiedział co ma zrobić. Jego żona patrzyła się niepewnie na jego ekspresję, która nie wyrażała zupełnie nic. Patrzył tylko pustym wzrokiem na każdego z osobna, zastanawiając się kim byli i co znaczyła dla nich Yumin. Czy raczej... Yoo Minjoo, dla której ten pogrzeb był odprawiany.

Szukał wzrokiem kogokolwiek, kogo by znał lub chociaż kojarzył. Jednak nie mógł znaleźć nawet jej brata, co nieco go zaskoczyło.

No tak... Minjoo nie miała rodziny. A Yumin ponoć nie żyła już od kilku lat.

- Dziwi mnie, że widzę cię w takim miejscu – usłyszał za sobą męski głos, który rozpoznałby dosłownie wszędzie.

Gdy napotkał smętne spojrzenie swojego przyjaciela, któremu towarzyszyła nieznajoma Baekhyunowi kobieta oraz mężczyzna, którego również nie kojarzył, mógł się tylko delikatnie uśmiechnąć. Jednak oboje wiedzieli, że był to sztuczny uśmiech, nieniosący ze sobą ani grama szczęścia.

Jongdae spojrzał na ołtarzyk, który zajmował połowę sali i westchnął ciężko. Wysyłając dziewczynę na tę misję, przeczuwał nieszczęście, jednak nie zrobił wtedy nic, co mogłoby ją od tego odwieść. Gdyby zrobił... nie musiałby tutaj być i znosić natrętnego wzroku większości osób obecnych w tym miejscu. Całe szczęście, że miał obok siebie Hyejin i Jiyonga. Tym bardziej obecność Baekhyuna była dla niego wsparciem, jednak w jego przypadku... najwyraźniej Jongdae również był tym wspierającym.

Teraz, gdy Yumin wysyłała ku niemu szeroki uśmiech zza szklanej ramy, przedzielonej czarnym aksamitnym paskiem, nie mógł nawet wypowiedzieć słowa. Przez głowę przeleciały mu wszystkie sytuacje, gdy mógł z nią pogadać, pośmiać się czy nawet potańczyć w zatłoczonym klubie jej brata, który ostatnio po prostu zniknął, nie pozostawiając po sobie ani śladu.

Podszedł powoli do ołtarza, usłanego kwiatami i klęknął przy nim, starając się nie ulec własnym emocjom. Nie chciał płakać... jedyne, czego teraz chciał, to zwyczajnie oddać szacunek dziewczynie, która na to zasługiwała.

Nie mógł jednak poradzić na kilka łez, które wyciekły mu z oczu, gdy pochylał głowę przed jej wizerunkiem. Była młoda, utalentowana i z ogromnymi perspektywami.

- Za wcześnie – usłyszał za sobą drżący głos.

Obrócił głowę w tamtym kierunku i tym razem ujrzał Jooyeon, która z niedowierzaniem patrzyła na całą dekorację. Na piedestał, który usłany był w większości różami, okalającymi z każdej strony dużą ramę ze zdjęciem młodej przyjaciółki.

Nie miała pojęcia jak to się stało, że nagle została zaproszona na jej pogrzeb. Nie chciała wiedzieć... wiedziała za to, że Minseok wie, bo ostatnio zachowywał się tak, jakby coś wiedział, ale głowił się nad tym, czy cokolwiek jej powiedzieć. W tamtej chwili nawet nie próbowała z niego czegokolwiek wyciągnąć... Bywały sprawy, których nawet ona nie miała prawa poruszać.

Jongdae odstąpił jej miejsca i pospiesznie udał się do wyjścia. Minął tylko zaskoczoną Hyejin i równie zdziwionego Jiyonga, jednak dał im znać, że musi się przewietrzyć. Nie tylko dlatego, że miał dość tego widoku... zobaczył coś, a raczej kogoś, z kim musi porozmawiać.

Rozejrzał się dookoła, gdy już wyszedł z budynku i w oddali dostrzegł Jacksona, który pomachał w jego kierunku, jednak na twarzy nie było tego samego uśmiechu, co wcześniej. On również tu przyszedł, ale nie chciał zakłócać pogrzebu. Na ramieniu miał szarfę, co oznaczało jedno... on opłacił całą uroczystość, albo był jednym z ludzi, którzy na to wyłożyli pieniądze.

My Personal Defender || EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz