Rozdział 32

457 52 20
                                    

5 czerwca 2020 roku, piątek, godzina 20:02, Prokuratura Generalna.

Fałdy szmaragdowego materiału powłóczyły po schodach, po raz kolejny denerwując tym samą Jooyeon, która miała po dziurki w nosie tej głupiej imprezy. Po raz chyba setny poprawiła odstający kosmyk i zacisnęła palce na czarnej kopertówce.

- To tylko raz w roku, Jooyeon – mówiła cicho do siebie – Uśmiech, prosta postawa i jakoś przetrwasz te cztery godziny...

Jęknęła, gdy w oddali zobaczyła drzwi do głównej sali reprezentacyjnej, a przy nich ochronę, sprawdzającą zaproszenia. Dmuchnęła na swój kosmyk, który znowu odczepił jej się od fryzury... po raz ostatni idzie do tego fryzjera, to sobie mogła obiecać.

- No proszę... ładnie dziś wyglądamy – usłyszała obok siebie radosny głos, dobrze znanej jej osoby i od razu się nachmurzyła.

- Nadal jestem na ciebie zła, Jongdae – warknęła, po czym zerknęła na niego... i momentalnie jej szczęka poszła w dół.

No to się gość odstawił. Pierwszy raz widziała tego gnojka w kompletnym garniturze i to wyższej klasy. Nie znała się na tych lepszych markach, ale dałaby sobie głowę uciąć, że właśnie do jednej z nich ten garnitur należał. Idealnie dopasowany czarny garnitur... lub nie.

- Zaraz... czy to jest smoking? – zapytała oniemiała.

- O, złość już ci przeszła? – zaśmiał się, poprawiając muszkę przy swojej szyi – Nie lubię gdy się na mnie gniewasz, Yeon... daj już spokój i mi wybacz ten... jeden przypadek.

- Ponoć były takie cztery – mruknęła.

- No dobra... wybacz mi cztery takie przypadki... proszę?

Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę i kiwnęła głową. Nie mogła przecież boczyć się na niego do końca życia, a tydzień to wystarczająco długi czas na karę dla tego gałgana.

- Jooyeon!

Zamarła, gdy tym razem usłyszała nikogo innego tylko Minseoka. Do niego również się nie odzywała. Przez cały tydzień...

Ale to wciąż mało.

- Z tobą jeszcze nie rozmawiam – odparła, patrząc na niego wyzywająco, po czym zaczęła zmierzać w stronę wejścia na bankiet.

- Ale... Jooyeon, błagam! – krzyknął za nią rozczarowany ciemnowłosy.

Zerknął na swojego przyjaciela, zaskakując się przy tym ogromnie. Skąd Jongdae na bankiecie dla prawników? Jakim cudem się tu dostał? Westchnął cicho i zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem.

- Pogadamy później – powiedział, na co on tylko się uśmiechnął i kiwnął głową.

- Tak, wiem. Leć już za nią.

Szybko za nią pobiegł... Nawet sam informatyk się zdziwił, jak szybko. Ale nie zawracał sobie już tym głowy, bo był pewien, że wszystko sobie wyjaśnią, pogodzą się, potem zwieją z imprezy i porobią coś ciekawszego. Może nawet wujkiem zostanie?

Westchnął na swoje głupie myśli, po czym znów szeroko się uśmiechnął i wolnym krokiem podążył w kierunku prawniczej zabawy, która powinna być całkiem interesująca. Może nie sama atmosfera i plan przyjęcia... ale towarzystwo będzie na pewno zacne.

Gdy został wpuszczony do głównej sali od razu uderzył go przepych wszystkiego. Co rusz chodzili kelnerzy z szampanem, po całej sali były rozstawione stoliki z jedzeniem, środek pomieszczenia był pusty ze względu na lśniący parkiet, który zapewne będzie zapełniony, gdy ruszy jakaś muzyka, a goście... goście robili największe wrażenie.

My Personal Defender || EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz