Rozdział 31

488 60 13
                                    

Gdy wiatr ponownie wplątał jej się we włosy, nie mogła ukryć uśmiechu, który cisnął jej się na twarz. Od zawsze kochała tu przychodzić, nieważne ile lat miała. Czasem odczuwała potrzebę odcięcia się od rzeczywistości i popuszczenia wodzy fantazji.

Wyżej, wyżej, jeszcze wyżej... aż do nieba!

Nie interesowało ją, że drobne liście weszły jej między kosmyki, bo to było naturalne za każdym razem, gdy korzystała z parkowej huśtawki. Tak samo naturalne jak piasek, który wchodził jej do butów... Jednak miała okazję się zamyślić i wrócić do czasów dzieciństwa, gdy nieustannie przychodziła z bratem na plac zabaw, położony niedaleko ich rodzinnego domu.

Niebo było całkowicie niebieskie... nie było na nim ani jednej chmurki. Było jednocześnie gorąco, ale również przyjemnie, dzięki wiatrowi, który towarzyszył jej podczas bujania się na huśtawce.

Opuściła głowę w dół i przymknęła oczy, napawając się śpiewem ptaków oraz radosnym krzykom dzieci, biegających po zielonych terenach, korzystających z pięknej pogody. Uwielbiała ten moment, gdy nie musiała myśleć o pracy i trudnościach z nią związanych, tylko mogła rozluźnić się i cieszyć się pogodą.

Zatrzymała się w miejscu, gdy zapanowała nagła cisza. Nie słyszała nic... dzieci zamilkły, ptaki przestały śpiewać, a jej zrobiło się jakby... zimniej?

Otworzyła powoli oczy, czując narastający niepokój i omal nie dostała zawału, gdy zobaczyła przed sobą czarną zamaskowaną postać, która uniosła pistolet na wysokość jej głowy.

- Śpij – powiedział.

Nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy pociągnął za spust i wystrzelił.



Podniosła się do siadu na miękkiej fakturze swojego materaca, czując pot na całym swoim ciele. Rozejrzała się po pokoju, który okazał się jej własną sypialnią i odetchnęła cicho, jednak serce dalej dudniło jej w piersi.

Kolejny raz śniła coś podobnego... To już prawie miesiąc, od kiedy odkryła, że jest celem jakiegoś człowieka. Nie wydarzyło się nic szczególnego od tamtego momentu, ale jednak nie mogła opanować ponurych myśli, nawiedzających jej umysł. Zagrożenie było zbyt realne, żeby tak po prostu je zignorować.

Wstała z łóżka i sięgnęła po swój szlafrok, leżący na krześle nieopodal, po czym wyszła do salonu. I wtedy z zaskoczeniem stwierdziła, że w domu unosi się całkiem ładny zapach. Zamarła, gdy uświadomiła sobie, że nie jest tutaj sama...

Przełknęła ślinę i wolnym krokiem podeszła do drzwi kuchni, z której było czuć czymś słodkim... coś jak naleśniki lub słodki omlet?

Złapała po drodze za szklany wazon, który stał pusty w szafce, by móc się czym obronić w razie czego, jednak stres jaki ogarnął ją w tamtej chwili nie był zbyt przydatny. Bała się, że strach ją sparaliżuje, ale nie mogła się wycofać. Dlatego podeszła do drzwi i delikatnie nacisnęła za klamkę...

- O! Hej, Yeon! – usłyszała radosny ton Jongdae, który zdążył się do niej odwrócić z łopatką w ręce, zanim na dobre zdążyła przejść przez próg – Po co ci ten wazon?

Popatrzyła z zaskoczeniem na swojego sąsiada, który z szerokim uśmiechem na twarzy urzędował w kuchni. Zaraz obok, przy stole siedział Minseok, który z nie mniejszym uśmiechem pomachał jej na przywitanie.

My Personal Defender || EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz