Witaaaam :D Jakoś udało mi się dzisiaj napisać rozdział. Mam wrażenie, że całkowicie go zepsułam, ale już trudno, nie umiem go poprawić.
Zapraszam ;)
Zacząłem się budzić, kiedy poczułem zapach kawy. Bardzo kuszący aromat i ciche szmery zmusiły mnie do otwarcia oczu. Victora nie było przy mnie. Nie miałem siły ruszyć nawet palcem. Leżałem tak sobie patrząc na poduszkę, na której wcześniej spał mój chłopak i cieszyłem się leniwym porankiem i brakiem obowiązku wstawania. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do sypialni. Odruchowo chciałem się odwrócić (bo leżałem plecami do drzwi) i usiąść, ale...
-Achhhhh..... – Jęknąłem boleśnie i opadłem z powrotem. Natychmiast powróciły do mnie wspomnienia z poprzedniego wieczora... OSZ JA CIĘ PIERDOLĘ!!!! O.o
-Yuuri?! – Usłyszałem wystraszony głos i usłyszałem szybkie kroki, choć niewyraźnie, bo całą moja uwaga skupiła się na piekielnym bólu w lędźwiach. Stękałem chwilę, bojąc się głębiej oddychać. Nie zareagowałem, nawet na to, że Victor chyba przykląkł przy mnie, bo poczułem, że materac się ugina. Powoli uspokoiłem oddech, czując długie palce głaszczące moje włosy i ciepłe usta na ramieniu. – Przepraszam Yuuri. Przeze mnie teraz tak cię boli. – Szepnął z żalem opierając czoło o moje ramię. Ja tym razem powoli, krzywiąc się, zmieniłem pozycję na pół-siedzącą.
-O Kami-sama. – Westchnąłem przecierając twarz. W końcu spojrzałem na Victora. W ułamku sekundy oblałem się wściekłą czerwienią i schowałem twarz w rękach. W pamięci migały mi wizje jego podnieconej twarzy, wypieków na policzkach, jego rąk na moim ciele i.... Kyaaaaaaaaa.... Cholera..cholera. cholera!!!! Ja uprawiałem z nim sex!!! Moja cnota poszła się za przeproszeniem jebać w krzakach. Ja pierniczę, jestem taki szczęśliwy!!! Obolały, ale szczęśliwy.
-Yuuri? Wszystko dobrze? Ja... chyba cie nie skrzywdziłem?... – Spytał cicho z niepewnością i drżeniem w głosie.
-Vitya. – Westchnąłem i pociągnąłem go za poły koszuli wpijając się w jego usta. Zatonęliśmy w czułym pocałunku. Usta nadal mieliśmy zmaltretowane, więc pocałunek był delikatny i spokojny. Nasze języki pieściły się leniwie przyprawiając mnie o dreszcze.
- Czyli wybaczasz mi wszystkie cielesne obrażenia? – Zaśmiał się w moje usta, kiedy odsunęliśmy się na milimetr.
-J..ja.ja – A jednak moja odwaga jak zawsze poszła na wódkę, razem z hamulcami Victora... ;-;
-Żałujesz? – Spytał kuląc się lekko i patrząc mi w oczy z niepokojem. Pokręciłem głową, starając się ukryć rumieńce. – Coś nie tak zrobiłem?
-Nie Victor... byłeś c..cudowny, ja ..ja tylko...wiesz.. - Kuliłem się zażenowany. Jak ja mam mu powiedzieć, że to było najcudowniejsze doświadczenie w moim życiu.
-Jak mi nie powiesz Yuuri, to nie będę wiedział. – Uśmiechnął się z ulgą.
-Wstydzę się. – Mruknąłem.
-Aaaaaaawww Yuu-chan. – Wyśpiewał. – Po tym, co wyprawialiśmy, po tym jak prosiłeś mnie o więcej, ty nadal się mnie wstydzisz? – Zaśmiał się, a ja wziąłem drugą poduszkę i schowałem się pod nią.
-Jesteś niereformowalny. – Jęknąłem. – Zły Victor, oddaj fartucha. – Wystękałem, a on głośno się roześmiał, na co sam mimowolnie zachichotałem. Stanowczo za dużo telewizji razem oglądamy.
-Wiem, wiem. – Odparł. – Ale Yuuri...powiedz mi szczerze. – Tym razem zabrzmiał poważnie, więc pozwoliłem mu zabrać poduszkę będącą moją skrytką. – Zawiodłeś się tym, co wczoraj zaszło? Nie ukrywasz niczego, żeby nie sprawić mi przykrości? – Pytał.

CZYTASZ
Z pamiętnika Yuuriego i Victora
FanficYuuri i Victor spędzają lato w Hasetsu w domu rodziny Katsukich. Czy ich relacje rozwiną się w coś silniejszego, czy może coś się popsuje? Jaki wpływ na to będzie miała przeszłość Victora? A co jeśli któremuś z nich coś się stanie? Jak potoczą się i...