Steve
Steve czekał. Stał oparty o swój motor zaparkowany na parkingu podziemnym. Ręce trzymał w kieszeniach, a na ramiona zarzucił kurtkę. Mimo to było mu chłodno. Na parkingu wiał zimny wiatr, a w powietrzu unosił się zapach benzyny i spalin. Rogers co chwile zerkał na zegarek jakby chciał się przekonać, że zjawił się w odpowiednim miejscu i czasie. Nie uśmiechało mu się spędzać piątkowego wieczoru na nieczynnym parkingu, ale potrzebował informacji.
Na ostatniej misji Natasha i Wanda znalazły ciało jednego z porwanych mężczyzn. Nie żył już od kilkunastu godzin. Z początku myśleli, że dzięki temu ruszą do przodu ze śledztwem, jednak nie mogli się bardziej pomylić. Ten fakt jedynie wszystko skomplikował i zagmatwał. Dlatego zmęczona Hill poprosiła Kapitana o spotkanie z nowym informatorem, mimo jego wyraźniej niechęci.
Usłyszał silnik samochodu i wyprostował się lekko. Serce zabiło mu mocniej z niepokoju, ale też z podniecenia. Maria nie wyjawiła bowiem, kim miał być nowy informator. Prosiła jednak o zachowanie całej sprawy w sekrecie i załatwienie wszystkiego po cichu. Steve nie przepadał za tego typu zadaniami. Informatorzy bowiem zawsze chcieli czegoś w zamian za swoją cenną wiedzę. Rogers utkwił spojrzenie w niewielkim, czarnym aucie, które wjechało na parking i zaparkowało kilka metrów od niego. Odczekał jeszcze chwilę i kiedy światła samochodu zgasły, a nikt z niego nie wysiadał uznał to za znak dla niego, aby podszedł. Wyciągnął ręce z kieszeni i ruszył powolnym krokiem, przygotowany na ewentualny atak. Stanął naprzeciwko okna kierowcy, a ono uchyliło się powoli.
- Coś czuję, że to będzie ciężka noc. - Jules uśmiechnęła się półgębkiem na widok miny mężczyzny.
- Ty jesteś nowym informatorem Marii?
Kiedy dziewczyna skinęła głową westchnął głośno i pacnął się otwartą ręką w czoło. W odpowiedzi usłyszał głośny, dźwięczny śmiech dziewczyny, która siedziała w samochodzie. Przeszedł dookoła i wsiadł obok niej na miejscu pasażera. Rozejrzał się ukradkiem po aucie. Wszędzie na podłodze walały się papierki po chipsach, puszki po napojach energetycznych. Jules usilnie wpatrywała się to w zegarek to we wjazd na parking.
- Czekasz na coś? - zapytał, mimo że znał odpowiedź.
- Na pewnego mężczyznę. Będzie nam potrzebny.
Steve kiwnął głową i bez słowa wlepił wzrok przed siebie. Siedzieli tak przez chwilę, ale Kapitan nie potrafił się skupić na niczym oprócz dziewczyny siedzącej obok. Zerknął na Moore. Zagryzała dolną wargę, jakby nad czymś usilnie myślała. Kilka kosmków ciemnych włosów opadło jej na oczy koloru szarego. Grube rękawy bluzy skrywały blizny na ramionach nastolatki.
- Wiem, że się patrzysz. - powiedziała z lekkim uśmiechem, a Steve odwrócił wzrok zawstydzony tym, że dał się przyłapać.
Niemal całkiem zapomniał, że Jules była przecież szkolona przez samą Natashę. Była idealnie wyszkolona i wytrenowana, a do tego miała swoje umiejętności.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk silnika auta, które właśnie wjechało na parking. Jules spojrzała na zegarek i wydała z siebie krzyk tryumfu, po czym wyskoczyła z samochodu. Podeszła do młodego chłopaka, który właśnie wysiadł z drugiej maszyny z... kartonem pizzy.
- Spóźniłeś się dwie minuty, a wiesz co to oznacza. - zawołała uradowana dziewczyna, ku rozpaczy młodego dostawcy. - NIE PŁACĘ!
Chłopak jęknął i zwiesił ramiona zrezygnowany.
- Proszę cię. To już czwarty raz w tym tygodniu. Wywalą mnie z pracy. - a kiedy zobaczył, że jego narzekania nic nie dają, uśmiechnął się słodko i spojrzał jej prosto w oczy. - Prooooszę. Wiem, że masz serce. Okaż łaskę biednemu człowiekowi.
Jules skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała w sufit, jakby się zastanawiała. Potem spojrzała na niego i uśmiechnęła się przebiegle.
- A co będę z tego miała?
Kapitan nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ona z nim... flirtowała! Jules Moore właśnie podrywała dostawcę pizzy. Jednak chłopak odwzajemnił uśmiech i zbliżył się nieco do niej. Oparł się wygonie o swoje auto i odgarnął włosy z czoła.
- Kolację, a potem może gdzieś wyskoczymy.
Jules wzięła mu z ręki pudełko i wręczyła zwitek banknotów, a potem odwróciła się.
- Zastanowię się. - zawołała przez ramię.
***
Siedzieli zajadając pizzę. Jules spojrzała na Steve'a pytająco, a kiedy skinął głową wzięła ostatni kawałek i zamknęła puste pudełko.
- Czyli człowiek, który miał nam pomóc był dostawcą pizzy?
Jules wytarła sos rękawem bluzy i oparła się wygonie o fotel.
- Przecież nie możemy ratować świata z pustym brzuchem.
- To masz dla mnie jakieś informacje czy nie?
Kapitan zaczynał już mieć dość tego dnia. Marzył tylko o tym, aby wrócić z powrotem do Stark Tower i legnąć na kanapie obok Nat i oglądać te wszystkie głupie seriale, od których Wdowa dostawała białej gorączki.
- To nie ja go zabiłam. - powiedziała pewnie spoglądając mu w oczy. - Tak naprawdę nie wiem za wiele i nie mam zielonego pojęcia, czemu Hill wybrała mnie na waszą informatorkę.
Kapitan prychnął niezadowolony. Powoli tracił cierpliwość.
- A wiesz cokolwiek przydatnego, czy zmarnowałem całe popołudnie? - nie chciał być niemiły, ale zaczynał się już irytować. Jules spojrzała na niego dziwnie, po czym przygryzła wargę.
- Wiem jedno. Wszyscy ludzie, którzy do tej pory zaginęli mieli specjale umiejętności. A razem, po treningu i z odpowiednim liderem mogą być w stanie zniszczyć świat. I nikt ich nie będzie mógł ich pokonać.
CZYTASZ
New Heroes
FanficII cześć ,,New Avengers". Znajomość pierwszej części mile widziana. Od wydarzeń na zaporze minął ponad rok. Avengers po bitwie udało się pozbierać i znów zacząć działać na rzecz społeczności. Jednak pojawia się nowy wróg, a wynik tego starcia może...