Jules miała wrażenie, że Maria ją uderzy. Naprawdę tak myślała. Hill stała wściekła tak blisko dziewczyny, że Jules zaczynała mieć poważne obawy co do swojego bezpieczeństwa w jej towarzystwie. Na szczęście za jej plecami stał Stark, choć i on sam nie wyglądał na najszczęśliwszego, choć dziewczyna była święcie przekonana, iż w ewentualnym sporze wziął by jej stronę.
- Nie mogę uwierzyć, że straciłaś listę. - Maria mówiła cichym głosem, choć w tamtym momencie Jules wolała, żeby kobieta krzyczała. Czułaby się wtedy lepiej.
- Przecież mam kopię. Wszystkie dane się na niej znajdują.
Maria westchnęła i opadła bez sił na krzesło. Było późno w nocy, a Jules razem z Tonym i byłą agentką nadal siedzieli w sali, gdzie zazwyczaj odbywały się zebrania drużyny. Moore i Natasha wróciły już kilka godzin temu i natychmiast udały się do lekarza, który na stałe zatrudniony był w wieży. Natasha ku swoim bardzo głośnym sprzeciwom została zatrzymana na noc na obserwację. Jules tym czasem udała się do Marii zdać raport z misji, z czego nie była specjalnie szczęśliwa zwłaszcza, gdy w pokoju zastała całą grupę Avengers. To, że Hill się wściekła było mało powiedziane. Kobieta wyglądała niemal tak, jakby za chwilę miała zionąć ogniem. Reszta drużyny nie była tak zła jak ona, ale Jules widziała zawód w ich oczach i to bolało ją jeszcze bardziej niż jakiekolwiek przykre słowa byłej agentki. Po raporcie drużyna rozeszła się. Został jedynie Tony i Maria, którzy pragnęli dowiedzieć się wszystkich szczegółów.
- Nie mam tu już nic do dodania. - Tony zaczął powoli zbliżać się do drzwi. - Idę spać i bardzo was proszę, nie pozabijajcie się, kiedy mnie tu nie będzie.
Mówiąc to popatrzył się wymownie na Marię, a następnie opuścił pokój. Czarnowłosa ukryła twarz w dłoniach z głośnym westchnieniem. Jules widziała zrezygnowanie, potrafiła dostrzec emocje ludzi i nie musiała wchodzić im do umysłów aby to zrobić. Maria była zmęczona. Siedziały przez chwilę w ciszy, ale najwyraźniej tego w tamtym momencie potrzebowały najbardziej.
- Przepraszam. - powiedziała po kilku minutach ciszy Jules.
Maria podniosła głowę i spojrzała na nią dużymi niebieskimi oczami. Następnie pokręciła głową zrezygnowana.
- To ja ciebie przepraszam Jules. Nie powinnam była tak się wściekać. To nie była wasza wina.
Jules westchnęła i odchyliła się na oparcie krzesła. Maria obserwowała, jak dziewczyna przygryza wargę i spogląda w bok, byleby tylko uniknąć jej wzroku. Duży ciemny siniak odznaczał się wyraźnie na bladej skórze dziewczyny. Maria czuła się winna swojemu wybuchowi złości. Nie miała zamiaru wyżywać się na Moore, ale była zmęczona i emocje po prostu wzięły górę. Wyrzuciła z siebie wszystko, co tamowała przez kilka ostatnich tygodni, a Jules stała się przypadkową ofiarą wielu niemiłych słów, które była agentka skierowała w jej stronę.
- Cieszę się, że żyjecie. - powiedziała i ku jej zdumieniu na twarz Jules wpłynął szeroki uśmiech.
- Uwierz mi, że ja też. I Mario, nie przejmuj się niczym. -jej spojrzenie znowu stało się poważne. - Nie pozwolę, aby komukolwiek z tych ludzi stała się krzywda przez mój błąd.
Maria kiwnęła głową. Jules wstała i obeszła stół kierując się do drzwi. Hill poczuła jeszcze jak dziewczyna w drodze kładzie jej rękę na ramieniu, jakby chciała dodatkowo zaznaczyć, że nic się nie stało.
- Powinnam częściej z tobą rozmawiać. - powiedziała była agentka, kiedy Moore była już jedną nogą na korytarzu.
Dziewczyna odwróciła się z powrotem i spojrzała na Marię dziwnym wzrokiem. Podeszła do niej i usiadła na krzesło obok. Przegryzła wargę, a kiedy kobieta spojrzała na nią natychmiast odwróciła wzrok. Maria powędrowała wzrokiem po jej twarzy i zatrzymała go na chwilę na bliźnie. Jules czuła na sobie jej wzrok i kiedy zorientowała się na co była agentka patrzy oblała się szkarłatnym rumieńcem.
- Przez ostatni czas miałam wiele na głowie, przepraszam.
- Daj spokój Mario. - dziewczyna miała dziwny wyraz twarz. Spoglądała na Hill nieco speszona. Złapała ją za rękę. - Jeśli coś będzie się działo napewno dam ci znać.
- Masz jeszcze morfinę?
Na to pytanie Jules rzuciła jej przerażone spojrzenie, jakby bała się, że ktoś je usłyszy. Maria uspokoiła ją szybko, ale jej mina dalej była poważna.
- Nie potrzebuje już morfiny. - powiedziała szybko, starając się zmienić temat. Widząc jej wymowne spojrzenie sprostowała. - Próbuje odstawić, okej?
Wstała i ruszyła znów z powrotem w stronę drzwi. Uśmiechnęła się do Marii krzepiąco i mruknęła coś o tym, że idzie spać. Maria patrzyła za nim dopóki dziewczyna nie zniknęła za rogiem korytarza.
Jules patrzyła przez szybę sali szpitalnej. Natasha spała spokojnie, a obok jej łóżka paliła się lampka. W słabym świetle Moore widziała zdrapania i siniaki na jej twarzy. Przekroczyła próg sali i zachwiał się lekko. Ból w prawej ręce wzmagał się od kilku dni coraz bardziej. Jules nie była pewna ile jeszcze da radę wytrzymać i udawać, że nie się nie dzieje. Podeszła bliżej. Właściwe sama nie wiedziała czemu poszła do Natashy. Może po prostu chciała się upewnić, że nic się nie dzieje. A może próbowała odwrocić swoje myśli od promieniującego bólu. Próbowała zająć je czymkolwiek. Przysiadła najciszej jak umiała na krzesło, które stało obok łóżka. Na twarzy Natashy odznaczały się ciemne siniaki, a Jules nie mogła przestać myśleć o tym, że powstały przez nią. Mogły zginąć tej nocy i była to tylko i wyłącznie jej wina. Wstała. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu i jednocześnie bić się z własnymi myślami. Zaczęła przechadzać się po pokoju jednak na tyle cicho, aby nie obudzić Natashy. W końcu jej wzrok padł na stolik obok łóżka kobiety, na którym leżały bandaże, środki przeciwbólowe i szklanka wody. Zacisnęła zęby i próbowała odwrócić wzrok od strzykawki, ale było to od niej silniejsze. Zapakowaną sterylnie strzykawkę i zaczęła przeszukiwać szafki. W końcu znalazła to czego szukała. Spojrzała po raz ostatni na Natashę i wyszła na korytarz.
Nie mogła oderwać od niej wzroku. Buteleczka zawierająca płynny lek po prostu przyciągała jej wzrok, a myśli były zajęte tylko tym. Jules obracała nią powoli w palcach, siedząc oparta wygodnie o wannę w łazience. Nie chciała brać, ale ból był silny i nie potrafiła sobie z nim poradzić. Poza tym, nie chciała przestać brać. Skąd wiec wahanie? Wiedziała, że po zażyciu będzie jej lepiej nie tylko w sensie fizycznym. Zniknie ból a wraz z nim zmartwienia i troski. Będzie mogła choć chwilę odpocząć.
Jules podwinęła rękaw koszuli. Wzięła pasek, który leżał wcześniej przygotowany obok niej i spięła go kawałek ponad zagięciem łokcia. Następnie wbiła igłę strzykawki w miękkie wieczko buteleczki. Patrzyła zafascynowana na przezroczysty płyn w strzykawce, który za chwile może przynieść jej spokój. Przystawiła ją do skóry i przestała myśleć.
Oparła głowę o kafelki pokrywające wannę i przymknęła oczy. Rozluźniała się w miarę z upływem bólu i nadchodzącym spokojem. Wiedziała, że to co robiła jest złe, że zabija się od środka. Ale w tamtym momencie Jules Moore nie dbała już o nic.
CZYTASZ
New Heroes
FanfictionII cześć ,,New Avengers". Znajomość pierwszej części mile widziana. Od wydarzeń na zaporze minął ponad rok. Avengers po bitwie udało się pozbierać i znów zacząć działać na rzecz społeczności. Jednak pojawia się nowy wróg, a wynik tego starcia może...