#16

1.5K 99 5
                                    

Wanda poprowadziła ją pod jej dawny pokój. Po kilkunastu minutach uwolniła się wreszcie od uporczywych pytań Tony'ego i Clinta, a także od dziwnych spojrzeń Natashy pod pretekstem zmęczenia. Wanda wyprowadziła ją tylnymi drzwiami, prowadząc do dawnego pokoju. Stanęły przed drzwiami z ciemnego drewna, a Maximoff uchyliła je delikatnie. W powietrzu unosił się kurz, a rolety były zasłonięte. Pokój wyglądał tak, jakby dawni nikt tu nie wchodził. Wanda przeszła przez całe pomieszczenie i otworzyła okno, wpuszczając do środka zimne noce powietrze.

- Jak widzisz, dawno nikt tutaj nie wchodził. Natasha zabroniła nam zbliżać się do tego pokoju pod pretekstem połamania rąk. A tak się składa, że raczej nikt nie chciał stać się jej ofiarą. Zwłaszcza w tamtym czasie.

Jules kiwnęła głową i rozejrzała się po tak dobrze jej znanym pomieszczeniu. Praktycznie nic się tam nie zmieniło. Łóżko było zasłane, a na kocu leżał kurz. Na półkach poustawiane były zdjęcia w takiej samej kolejności, jak zrobiła to sama Jules. Dziewczyna podeszła do komody i otworzyła pierwszą szufladę i ku jej zdziwieniu zastała tam tak dobrze znany sobie bałagan wsród ubrań. Poczuła jak Wanda podchodzi do niej i kładzie jej rękę na ramieniu.

- Mówiłam ci, że Natasha kazała niczego nie ruszać. Wszystko jest tak, jak to zostawiłaś rok temu.

***

Mokre włosy opadały jej na plecy, mocząc również podkoszulek na cienkich ramiączkach. Złapała za nożyczki, które położyła wcześniej na komodzie. Włosy miała zdecydowanie za długie, ale zwlekała z obcięciem ich i przedłużała czas jak tylko się dało. Sama nie wiedziała dlaczego. Podniosła prawą dłoń, w której trzymała narzędzie i uniosła ją do linii ramion. Popatrzyła na siebie w lustrze. Ręka drżała jej, bo choć proteza była świetnym rozwiązaniem w walce, w codziennych czynnościach raczej się nie sprawdzała. Jules wzięła głęboki oddech i zaczęła ciąć. Mokre włosy spadały na ziemię tuż pod jej nogami, ale Moore cięła dalej. Była tak skupiona na tej pojedynczej czynności, że nie zauważyła, kiedy Natasha weszła do jej pokoju. Kobieta siedziała na łóżku jak Jules wyszła z łazienki i wpatrywała się we własne ręce, ale gdy tylko zauważyła dziewczynę, natychmiast podniosła się do pionu.

- Natasha. - Jules uśmiechnęła się szeroko widząc kobietę.

To było takie dziwne, przebywać z nią w jednym pomieszczeniu. Jules czuła się tak, jakby śniła. Natasha była bowiem elementem każdego jej koszmaru, snu i marzeń z ostatniego roku. Teraz, kiedy stała przed żywą kobietą czuła się tak, jakby dalej śniła. Natasha podeszła do niej bliżej. Spojrzenie zielonych oczu utkwiła w mokrych, świeżo ściętych włosach dziewczyny, które teraz sięgały ledwie ramion.

- Dobrze ci. - stwierdziła. A potem powędrowała wzrokiem po twarzy Moore zatrzymując go tam, gdzie patrzyła większość ludzi- na bliźnie.

- Boli?- jej głos w niczym nie przypominał głosu twardej i nieustraszonej Natashy Romanoff.

Brzmiała smutno, zresztą tak też wyglądała: na przybitą, zmęczoną wszystkim. Jules nie dziwiła jej się. Pokręciła głową.

- Bolało, na samym początku, ale teraz jest już dobrze. Przywykłam.

Nat pokręciła głową i opuściła dłoń.

- Nie powinnaś. - omiotła spojrzeniem pomieszczenie, wyglądała na wściekłą. - To wszystko nie powinno było mieć miejsca. Jules to wszystko moja wina. To ja cię wciągnęłam w te gierki. Byłam głupia, myśląc, że ci pomagam. Tak naprawdę wszystko popsułam i naraziłam cię na niebezpieczeństwo. Tacy ludzie jak ja nie powinni przebywać z innymi. Takich ludzi jak ja powinno się trzymać w odosobnieniu. Przepraszam... za wszystko co ci zrobiłam.

Usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Z tej perspektywy wyglądała na drobną i bezbronną. Gdyby ktoś nie wiedział, kim ona jest z pewnością by ją za taką wziął. Jules podeszła do Natashy i położyła jej dłoń na ramieniu.

- Nats, spójrz na mnie.

Kobieta jakby biła się z własnymi myślami, po czym spojrzała na dziewczynę siedzącą obok. Jules wyglądała na starsza niż wcześniej. Miała bardziej zmęczony wzrok, a na jej twarzy próżno było szukać dawnego beztroskiego wyrazu. To była twarz osoby, która mimo swojego wieku, wiele przeszła. Zbyt wiele. Moore popatrzyła Natashy prosto w oczy, ale bez dawnych obaw. Romanoff pod spojrzeniem tych burzowych oczu poczuła się jak w domu.

- Nie myśl tak. - głos Jules był stanowczy, a jednocześnie spokojny i delikatny. - Nigdy tak o sobie nie myśl. Jesteś silna, Natasho. Nie zapominaj o tym. Nie zapominaj o tym, kim jesteś.

Natasha pokiwała głową i chwilę się wahała, zanim położyła głowę na ramieniu dziewczyny, która obieła ją. Romanoff przymknęła oczy i miała wrażenie, że tak spędziły całą noc.

New HeroesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz