- Co się stało?
Natasha stanęła w drzwiach z rekami skrzyżowanymi na piersiach. Patrzyła bystrym wzrokiem na skuloną posatć dziewczyny, która siedziała na krześle przy biurku. Jules nie udwracając się nawet wzruszyła ramionami.
- Nic się nie stało. Co miało się stać?
Natasha przekroczyła próg pokoju i weszła do środka zamykając za sobą drzwi. Wewnątrz jak zawsze panował porządek, lecz mimo to czuło się tam jakiegoś rodzaju chaos. Kobieta usiadła na łożku po turecku i wlepiła wzrok w plecy nastolatki.
- Odwróć się do mnie.
Jules westchnęła przeciągle i odwróciła się na krześle. Na kolanach trzymała otwarty szkicownik, a w lewej dłoni ołówek. Spojrzała na Natashę szarymi oczami i mimo że usilnie próbowała ukryć wcześniejszą złość i frustrację, to Romanoff i tak dostrzegła jej ślady w szarych tęczówkach. Uśmiechnęła się delikatnie do dziewczyny i skinęła głowę.
- Dobrze. Teraz możemy rozmawiać. - Uśmiechnęła się szerzej, kiedy Jules wywróciła oczami. - Co się stało?
- Przecież mówię ci, że nic.
Natasha pokręciła głową.
- Przecież widzę. Jesteś wściekła. Coś musiało się stać.
Romanoff klepnęła w materac obok siebie. Jules wstała niespiesznie i usiadła koło niej biorąc poduszkę i kładąc ją sobie na kolanach. Utkwiła wzrok w podłodze, przygryzając dolną wargę i zaczęła skubać materiał swojej koszulki. Natasha czekała spokojnie, aż dziewczyna sama zacznie mówić. Jules zawsze taka była- milcząca, a jednocześnie silna i samowystarczalna. Jednak pod tą maską beztroski Natasha potrafiła dostrzec jej ból i smutek, którego było tak wiele, że wydawał się byłej agentce niemal namacalny.
- Przeszłość Natasho. Przeszłość się stała.
Podniosła wzrok i skrzyżowała go ze wzrokiem kobiety. Natasha już się nie uśmiechała, za to siedziała poważna z troską w oczach. Jules zaśmiała się gorzko i pokręciła głową.
- Natasho, czemu to wszystko jest tak popieprzone?
Romanoff przez chwilę wahała się, ale potem wyciągnęła powoli rękę i położyła dłoń na kolanie dziewczyny. Jules spojrzała na nią, jednak nie ruszyła się, nie próbowała strącać jej ręki. Siedziała niemal w bezruchu, a w pokoju słychać było tylko ich oddechy. Natasha odchyliła się lekko, ale jej dłoń w dalszym ciągu pozostawała na kolanie dziewczyny.
- Nie wiem. Ale dasz radę Jules. Jak zawsze.
Jules spojrzała na nią smutno. Wiedziała, że przy niej może się otworzyć i nie musi tłumić własnych emocji, co robiła wystarczająco często. Natasha poklepała ją i odsunęła się nieco, dając jej więcej przestrzeni. Jules ukryła twarz w dłoniach, a wzrok Wdowy padł na szkicownik, który odrzuciła na bok. Jej rysunki były niedbałe i bardziej chaotyczne jak dawniej, jednak dalej widać było, że dziewczyna miała talent. Musiała rysować lewą ręką, dlatego wszystko wychodziło jej gorzej i bardziej niedbale. Musiało ją to frustrować. Natasha chciała się przysunąć do niej i objąć ją, jednak dalej siedziała niemal w bezruchu, obserwując dziewczynę. Cieszyła się, że Jules znów jest w śród nich. Dla Romanoff było to jednoznaczne z cudem. Nie była jednak do końca pewna, czy Moore podzielała jej entuzjazm.
*
Siedzieli przy okrągłym stole omawiając osiągnięcia ostatniego tygodnia. Czyli nie mięli zbyt dużo do omawiania. Jednym słowem- nie szło im najlepiej. Avengers dalej nie mieli pojęcia, kto stoi za atakami na cywilów i porwaniami, ani gdzie są oni zabierani. Jedno było pewne. Ktokolwiek za tym stał był niesamowicie biegły w swojej profesji, skoro tak długo udawało mu się zwodzić ich za nos.

CZYTASZ
New Heroes
FanfictionII cześć ,,New Avengers". Znajomość pierwszej części mile widziana. Od wydarzeń na zaporze minął ponad rok. Avengers po bitwie udało się pozbierać i znów zacząć działać na rzecz społeczności. Jednak pojawia się nowy wróg, a wynik tego starcia może...