#24

1.1K 73 1
                                    

- Co się stało?

Natasha stanęła w drzwiach z rekami skrzyżowanymi na piersiach. Patrzyła bystrym wzrokiem na skuloną posatć dziewczyny, która siedziała na krześle przy biurku. Jules nie udwracając się nawet wzruszyła ramionami.

- Nic się nie stało. Co miało się stać?

Natasha przekroczyła próg pokoju i weszła do środka zamykając za sobą drzwi. Wewnątrz jak zawsze panował porządek, lecz mimo to czuło się tam jakiegoś rodzaju chaos. Kobieta usiadła na łożku po turecku i wlepiła wzrok w plecy nastolatki.

- Odwróć się do mnie.

Jules westchnęła przeciągle i odwróciła się na krześle. Na kolanach trzymała otwarty szkicownik, a w lewej dłoni ołówek. Spojrzała na Natashę szarymi oczami i mimo że usilnie próbowała ukryć wcześniejszą złość i frustrację, to Romanoff i tak dostrzegła jej ślady w szarych tęczówkach. Uśmiechnęła się delikatnie do dziewczyny i skinęła głowę.

- Dobrze. Teraz możemy rozmawiać. - Uśmiechnęła się szerzej, kiedy Jules wywróciła oczami. - Co się stało?

- Przecież mówię ci, że nic.

Natasha pokręciła głową.

- Przecież widzę. Jesteś wściekła. Coś musiało się stać.

Romanoff klepnęła w materac obok siebie. Jules wstała niespiesznie i usiadła koło niej biorąc poduszkę i kładąc ją sobie na kolanach. Utkwiła wzrok w podłodze, przygryzając dolną wargę i zaczęła skubać materiał swojej koszulki. Natasha czekała spokojnie, aż dziewczyna sama zacznie mówić. Jules zawsze taka była- milcząca, a jednocześnie silna i samowystarczalna. Jednak pod tą maską beztroski Natasha potrafiła dostrzec jej ból i smutek, którego było tak wiele, że wydawał się byłej agentce niemal namacalny.

- Przeszłość Natasho. Przeszłość się stała.

Podniosła wzrok i skrzyżowała go ze wzrokiem kobiety. Natasha już się nie uśmiechała, za to siedziała poważna z troską w oczach. Jules zaśmiała się gorzko i pokręciła głową.

- Natasho, czemu to wszystko jest tak popieprzone?

Romanoff przez chwilę wahała się, ale potem wyciągnęła powoli rękę i położyła dłoń na kolanie dziewczyny. Jules spojrzała na nią, jednak nie ruszyła się, nie próbowała strącać jej ręki. Siedziała niemal w bezruchu, a w pokoju słychać było tylko ich oddechy. Natasha odchyliła się lekko, ale jej dłoń w dalszym ciągu pozostawała na kolanie dziewczyny.

- Nie wiem. Ale dasz radę Jules. Jak zawsze.

Jules spojrzała na nią smutno. Wiedziała, że przy niej może się otworzyć i nie musi tłumić własnych emocji, co robiła wystarczająco często. Natasha poklepała ją i odsunęła się nieco, dając jej więcej przestrzeni. Jules ukryła twarz w dłoniach,  a wzrok Wdowy padł na szkicownik, który odrzuciła na bok. Jej rysunki były niedbałe i bardziej chaotyczne jak dawniej, jednak dalej widać było, że dziewczyna miała talent. Musiała rysować lewą ręką, dlatego wszystko wychodziło jej gorzej i bardziej niedbale. Musiało ją to frustrować. Natasha chciała się przysunąć do niej i objąć ją, jednak dalej siedziała niemal w bezruchu, obserwując dziewczynę. Cieszyła się, że Jules znów jest w śród nich. Dla Romanoff było to jednoznaczne z cudem. Nie była jednak do końca pewna, czy Moore podzielała jej entuzjazm.


*


Siedzieli przy okrągłym stole omawiając osiągnięcia ostatniego tygodnia. Czyli nie mięli zbyt dużo do omawiania. Jednym słowem- nie szło im najlepiej. Avengers dalej nie mieli pojęcia, kto stoi za atakami na cywilów i porwaniami, ani gdzie są oni zabierani. Jedno było pewne. Ktokolwiek za tym stał był niesamowicie biegły w swojej profesji, skoro tak długo udawało mu się zwodzić ich za nos. 

New HeroesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz