Od kilku dni miała dziwne wrażenie, że coś ma się stać. Nie chodzi o to, że zauważyła cokolwiek niepokojącego. Ostatnie dni właśnie były spokojne, ale wewnątrz siebie Jules czuła dziwne napięcie. Nie wiedziała skąd tak właściwie pochodziło, ale równocześnie czuła, że nie dotyczy to w pełni jej. I tego właśnie nie potrafiła zrozumieć.
Dodatkowo Jules nie potrafiła do końca pozbierać własnych myśli, jakby ściany więzienia ograniczały jej horyzonty i nie pozwalały jasno myśleć. Doprowadzało ją to do szału. Próbowała medytacji, na rozjaśnienie umysłu, ale nie do końca pomagało. Musiała sięgnąć głębiej, żeby dowiedzieć się, co ją tak niepokoiło. Słyszała jednak cały czas przytłumione kroki na korytarzu, a od czasu do czasu krzyki współwięźniów. Jak więc miała się skupić? Te myśli nie dawały jej spokoju. Kłębiły się w jej głowie, nie dając wieczorami spać, dlatego ostatnimi czasy jedynie leżała na materacu w swojej celi z otwartymi oczami i nieobecnym wzrokiem wlepionym w kraty na suficie. Dalej ćwiczyła, żeby pozostać w formie a także z braku lepszych rozrywek, ale nawet kiedy zajmowała się takimi sprawami, w głowie non stop kołatała jej tylko ta jedna, natrętna myśl. Coś ma się stać. Coś na pewno ma się stać. Tylko co?
Uspokoiła oddech, siedząc po turecku na ziemi. Kiedyś Wanda pokazała jej jak uspokoić umysł. Było to podczas ich wspólnych treningów, zaraz po tym, jak odkryły, że Jules była w stanie przechwycić moc innej osoby. Przez to, że niemal cały czas była zdekoncentrowana, Wanda w końcu nie wytrzymała. Usadziła ją na ziemi i kazała jej się rozluźnić, uwolnić własny umysł. Potem medytowały tak przez ponad trzy godziny, aż Tony i Clint nie weszli do sali treningowej, zaniepokojeni tak długą ich nieobecnością. To był pierwszy i jak na razie ostatni raz, kiedy Jules udało się zrobić to, czego uczyła ją Wanda. Bez problemu była w stanie się odprężyć i skupić na tyle, że przejmowała jej moc nawet bez dotyku fizycznego. W celi próbowała to powtórzyć, ale nic nie szło po jej myśli. To zdecydowanie nie były odpowiednie warunki na rozluźnienie i medytację.
Otworzyła oczy w momencie, kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich strażnik, który miał zabrać ją do stołówki. To było na tyle z medytacji.
***
Natasha, mimo że przebywała w dzielnicy zaledwie od kilkunastu minut już była pewna, że zdecydowanie jej nie polubi. Większość domów stała w ruinie, a te nieliczne, które jeszcze były zamieszkałe były tak obskurne i obdrapane, że nie wiedziała, jak ludzie mogą w nich mieszkać. Wiedziała mniej więcej gdzie się znajduje, ale dalej nie wiedziała, dlaczego przysłano jej akurat ten adres. A najważniejszym pytaniem było: kto go przysłał?
Z tego co wiedziała, domy wybudowano ponad trzydzieści lat temu, kiedy w okolicy powstawała fabryka części samochodowych. Budowano je specjalnie dla pracowników, których później zwożono z całej okolicy i zatrudniano. Nie były to budowle pierwszej jakości, ale miały przecież starczyć tylko na kilka pierwszych lat, kiedy to fabryka dopiero zaczynała produkcję. A zostały do tej pory i nawet po zamknięciu fabryki, z powodu skandalu, nadal mieszkali w nich ludzie.
Większość latarni na ulicy nie paliła się, a jeśli już, to oświetlały ulicę tylko słabym, żółtawym światłem, bardzo nieprzyjemnym dla oczu. Nie było jeszcze całkiem ciemno, ale słońce już schowało się za linią horyzontu pozostawiając jedynie blade niebo. Natasha włożyła ręce do kieszeni, uprzednio sprawdzając, czy na pewno ma broń za paskiem spodni. Kiedy jej palce natknęły się na zimny metal, od razu poczuła się pewniej. Ruszyła szybciej przed siebie, z kartką, na której spisała adres. Była już na dobrej ulicy, teraz wystarczyło tylko odszukać właściwy numer. Natasha miała coraz większą pewność co do tego, co pod nim zastanie. Jej przypuszczenia potwierdziły się, kiedy zatrzymała się pod zamkniętą bramą starej fabryki. Sprawdziła jeszcze raz adres, ale nie pomyliła się. To właśnie ten adres przysłano jej w mailu. Rozejrzała się dookoła, a widząc, że nie ma nikogo na ulicy, podeszła do bramy i szarpnęła mocno. Stary i zardzewiały łańcuch puścił bez żadnego problemu. Natasha przeszła przez bramę i wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni. Włączyła latarkę, żeby oświetlić sobie drogę, po czym ruszyła do budynku głównego, który majaczył w półmroku kawałek dalej. Przez chwilę przez głowę jej przeszła myśl, że może przychodzenie tu samej i bez informowania nikogo było głupie, ale może nie bez powodu przysłano adres właśnie jej. A jeśli miało to pomóc w rozwiązaniu sprawy porwań, miała zamiar się tym zająć. Reszta drużyny po kwiecistej mowie Jules też nie paliła się aż tak do kontynuowania zadania. Natasha nie miała zamiaru poddawać się tak łatwo.
CZYTASZ
New Heroes
FanfictionII cześć ,,New Avengers". Znajomość pierwszej części mile widziana. Od wydarzeń na zaporze minął ponad rok. Avengers po bitwie udało się pozbierać i znów zacząć działać na rzecz społeczności. Jednak pojawia się nowy wróg, a wynik tego starcia może...