Jules nic nie mówiła zbyt zajęta własnymi myślami. Siedziała ze wzrokiem wbitym w stolik i sałatą nabitą na widelec, który zawisł w bezruchu kilka centymetrów od jej ust już kilka minut temu. Leo nachylił się przez stolik i pstryknął palcami nad uchem dziewczyny. Ta otrząsnęła się i spojrzała na niego ze sztucznym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Chłopak pokręcił głową ze śmiechem.
- Miło by było gdybyś wróciła myślami do teraźniejszości, bo zaczynam się niepokoić.
Jules wywróciła oczami i wzięła do ust sałatę.
- Mówiłam ci już, że nie jesteśmy na randce, ciołku.
Leo wzruszył ramionami, nic sobie nie robiąc z jej słów. Wyglądał nawet na zadowolonego, że wreszcie zwróciła na niego uwagę.
- Dla mnie to wygląda jak randka. Przyznaj Julien, że bardzo chciałaś się ze mną umówić.
Siedzieli przy stoliku w strefie gastronomicznej jednego z centrów handlowych. Podczas gdy Jules powoli jadła swoją sałatkę, Leo zdążył pochłonąć już dwa hamburgery z McDonald's i dużą porcję frytek. Wcześniej posprzeczali się nieco z Marią i zdenerwowana Jules nie mając ochoty na spędzanie reszty popołudnia w Stark Tower wyszła, a Leo za nią. Od kilku dni czuła się jakby miała cień w postaci ciemnowłosego chłopaka, ale musiała przyznać, że nie specjalnie jej to przeszkadzało. Nie spędzali ze sobą każdej chwili, a te które spędzane razem były naprawdę przyjemne. Jules próbowała chociaż zachować pozory obojętności, jednak doskonale wiedziała, jak dobrze Leo ją zna. I wiedziała, że już dawno zdążył rozpracować te wszystkie tanie sztuczki.
- Jakim cudem możesz tyle zjeść i nie zwymiotować?
Wcześniej takie ilości jedzenia pochłaniał tylko Clint, wyjadając czasem wszystko co mieli w szafkach (Jules czasem mu nawet w tym pomagała). Ale Leo... przeszedł samego siebie.
- Ojciec nigdy nie pozwalał mi jeść fast foodów.
- Więc teraz masz zamiar najeść się ich za wszystkie te lata?
Leo pokiwał głową, a Jules roześmiała się. Przy nim czuła się naprawdę komfortowo. Jak prawie nigdy wcześniej się nie czuła.
*
Idąc ciemnymi korytarzami Stark Tower trzymali się za ręce. Jules już wcześniej czuła ich palce ocierające się o siebie, ale nie miała na tyle odwagi, żeby wsunąć swoją dłoń w dłoń chłopaka. Przez całą drogę z centrum rozmawiali o wszystkim: wspominali dawne czasy, śmiali się z ludzi na ulicach. Rozmawiali o pogodzie, o nowych wynalazkach Starka i o tym, czego ostatnio uczył Leo, o treningach ze Stevem i Natashą i o tym, co mogło być między tą dwójką. Jules nigdy wcześniej nie czuła się taka szczęśliwa, taka normalna. Zapomniała na chwilę o bliznach, o swoim kalectwie, o tym jak szkarłatne miała dłonie. Mogła przez chwilę pocieszyć się z tak przyziemnych spraw jak wypad do miasta z chłopakiem, którego... kochała? Sama do końca nie była tego pewna. Był to dla niej zupełnie nowy wymiar uczuć, którego nie zaznała nigdy wcześniej. Nigdy wcześniej nie darzyła nikogo takim uczuciem, sympatią, może nawet miłością. Jedyną osobą, która o nią dbała i o którą dbała Jules była Natasha. A Leo? Leo był jej ostoją, ucieczką od wszystkich problemów.
Zatrzymali się pod jej pokojem. Jules oparła się plecami o drzwi i uniosła głowę, żeby spojrzeć chłopakowi w oczy. Z salonu dobiegały ich rozmowy reszty drużyny. Moore uśmiechnęła się do chłopaka, kiedy na nią spojrzał.
- Jestem zmęczona, chyba pójdę się położyć.
Leo uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
CZYTASZ
New Heroes
FanfictionII cześć ,,New Avengers". Znajomość pierwszej części mile widziana. Od wydarzeń na zaporze minął ponad rok. Avengers po bitwie udało się pozbierać i znów zacząć działać na rzecz społeczności. Jednak pojawia się nowy wróg, a wynik tego starcia może...