#14

1.4K 98 8
                                    

Natasha

Wyżywała się na worku treningowym, jakby chciała wyładować na nim wszystkie swoje emocje, które kłębiły się w jej głowie już od kilkunastu dni. Właściwie jakby popatrzeć, to Natasha od kilkunastu dni nie była w pełni trzeźwa. Dobrze, że Steve co chwilę wyjeżdżał na misję. Przynajmniej nie prawił jej kazań. Uderzyła kolejny raz, i jeszcze jeden. Pot spływał jej po szyi i plecach. Natasha straciła rachubę czasu. Nie miała pojęcia jak długo siedziała w sali treningowej, ale była pewna, że z pewnością więcej niż cztery godziny. Dłonie bolały ją od ciagłego uderzania, a gardło zdarła od krzyku. Próbowała nie myśleć. Nie chciała o niczym myśleć.

- Mogę przeszkodzić? - Wanda weszła do sali i stanęła w drzwiach.

- Rób co chcesz. - odpowiedziała Romanoff obojętnie.

Nie patrzyła na młodszą koleżankę. Wiedziała, że Wanda pewnie wciąż jest na nią zła. Ostatnio naopowiadała jej wiele przykrych rzeczy. A przecież nie chciała się specjalnie na niej wyżywać, Maximoff niczym sobie na to nie zasłużyła. Wanda podeszła bliżej i złapała Natashę za rękę, zanim ta zdążyła zadać kolejny cios.

- Co jest do cholery? - warkneła Rosjanka, a potem w stronę młodej Avengerki posypały się rosyjskie przekleństwa.

- U góry jest zebranie. Rogers ma jakieś nowe informacje. Masz się ogarnąć i przyjść za piętnaście minut.

Wanda

W sali panował lekki chaos, ale było to normalne na zebraniach Avengers. Każdy próbował przekrzyczeć każdego, aż w końcu znajdował się jeden, który zabierał głos. I zazwyczaj był to Kapitan lub Stark. Tym razem było inaczej i nikt nie miał zamiaru przedrzeć się przez tłum. Wanda siedziała z Clintem przy okrągłym szklanym stole, Steve opierał się o ścianę niedaleko nich, a Stark stał przy nim i próbował przekrzyczeć się nawzajem z Marią. Wanda już zapomniała o co się kłócili od kilku dni i była pewna, że i oni już nie pamiętają.

- Błagam was. - jęknął po raz któryś z kolei Clint. - Ile można?

Steve nic nie mówił tylko pokręcił głową i ciężkim krokiem zbliżył się do stołu, gdzie zajął miejsce obok Maximoff. Posłał jej lekki uśmiech, a Wanda odwzajemniła go. Było w tym coś poufnego i wcale nie chodziło o tajemnicę, którą oboje skrywali. Steve potrafił być jednocześnie uroczy i niesamowicie szczery,  co młodej Avengerce jak najbardziej odpowiadało.

- Mam już tego dość! - wrzasnął Stark machając rękami.

Maria wyglądała na obrażoną i mocno urażoną. Tony chodził ostatnio nerwowy, ale krzyki nie były do niego podobne, zresztą tak samo jak do Hill. Była agentka zawsze odznaczała się stoickim spokojem, nawet podczas najbardziej stresującej sytuacji. Tony wyszedłby zapewne z pomieszczenia, gdyby nie fakt, że w drzwiach pojawiła się Natasha. Stark popatrzył na nowo przybyłą i wrócił do stołu, gdzie zajął swoje miejsce. Wanda usłyszała, jak Steve obok niej wstrzymuje powietrze.

Samo pojawienie się rudowłosej było niemałym sukcesem, bo Romanoff rzadko kiedy ostatnimi czasu zaszczycała spotkania Avengers swoją obecnością. Miała włosy w nieładzie, oczy podkrążone i przekrwione. Patrzyła na wszystkich nienawistnym wzrokiem, jakby miała ochotę pozabijać ich samym spojrzeniem.

- Możecie się uciszyć? Głowa mi pęka. - jej głos był oschły i gniewny.

Wyraźnie nie była w nastroju do radosnych pogawędek reszty drużyny. Usiadła za stołem, ale daleko od Steve'a i Wandy. Skrzyżowała ręce na piersiach i wlepiła wzrok w podłogę.

- Skoro jesteśmy wszyscy możemy zaczynać.

Tony uśmiechnął się dobrotliwie, ale na widok miny Natashy mina nieco mu zrzedła. Sięgnął po tablet i zaczął szybko stukać w ekran.

- Dobrze. Pierwszą sprawą, którą koniecznie trzeba się zająć są zniknięcia. Zalegamy z tym od kilku miesięcy.

- Trudno się dziwić. - prychnęła Natasha, a wszystkie oczy zwróciły się na nią.

Steve zbliżył się lekko do przyjaciółki, ale ta odsunęła się nieco, aby nie stykali się ramionami. Zaczął coś szybko mówić jej na ucho, ale mina Romanoff pozostawała nieprzenikniona.

- Mam kilka nowych dokumentów w tej sprawie. - powiedziała Hill. Tony skinął głową.

Omawiali jeszcze parę spraw, aż w końcu Natasha wydała z siebie przeciągły jęk i wdała.

- Mam dość. - powiedziała nie patrząc na towarzyszy.

- Natasha poczekaj. - Steve również wstał i ruszył za przyjaciółką.

Mężczyzna złapał ją za rękę, a ta wyrwała mu ją. Spiorunowała wzrokiem resztę drużyny, ale nikt nie przyszedł jej z pomocą.

- Mam dość tego, że ciągle masz fochy. Nie przychodzisz na zebrania, masz gdzieś co robimy. Jesteś częścią drużyny, powinnaś bardziej interesować się bieżącymi sprawami.

- Daj mi spokój. Nie mam ochoty z tobą o tym rozmawiać. - warknęła dziewczyna.

- A kiedy będziesz miała, co? Kiedy z nami w końcu porozmawiasz, Natasho? Kiedy wreszcie przestaniesz pić?

Natasha nie wytrzymała. Uniosła rękę i z pewnością uderzyłaby Kapitana, gdyby ten nie złapał jej za rękę. W oczach Rogersa pojawiła się dziwna iskierka smutku, jakiej Wanda nigdy nie widziała u Steve'a. Natasha chyba też była w szoku tym co chciała zrobić. Stali tak przez chwilę patrząc na siebie, aż w końcu Steve sam puścił rękę kobiety.

- W takim razie idź. Nie mam ochoty cię widzieć. - w jego głoście brzmiała pustka.

Natasha z dalej wymalowanym szokiem na twarzy odwróciła się na pięcie i zaczęła wolno zbliżać się do wyjścia.

- Poczekaj Natty.

Romanoff przystanęła w miejscu i przez chwilę stała odwrócona. Wszystkie oczy zwróciły się na drugie drzwi. Stała w nich Jules w luźniej koszulce i spodniach od dresu. Włosy opadały jej na twarz zasłaniając bliznę, a duży sweter należący do Wandy zasłaniał protezę. Maximoff usłyszał jak Tony chicho przeklina, a Clint wstrzymuje oddech. Natasha odwróciła się i spojrzała zielonymi oczami na nowoprzybyłą.

- Jules? - w jej głosie zabrzmiał strach i niedowierzanie.




Zapraszam na bloga poświęconego komiksom

https://mulituniversum.blogspot.com

A tak btw: z kim się widzę w sobotę na MFKiG?

New HeroesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz