Wanda
Było już ciemno, kiedy Steve i Wanda przekroczyli próg mieszkania. Zamknęli za sobą drzwi, które zatrzasnęły się z głośnym jękiem. W mieszkaniu było ciemno i duszno, a w powietrzu unosił się zapach alkoholu i spalenizny. Wanda zakaszlała cicho, a Steve tylko rzucił jej spojrzenie i wszedł głębiej do pokoju.
- Jules? - zapytał, a w cichym pomieszczeniu jego głos zabrzmiał niczym wystrzał armatni.
- Tutaj.
Dwójka Avengers weszła do łazienki, gdzie Moore usiłuje próbowała domyć patelnię w umywalce. Szorowała ją z taką pasją i zaciekłością, jakiej ani Rogers ani Maximoff nigdy nie widzieli. Stała zgarbiona z rękawami podwiniętymi aż do łokci, a w prawej ręce trzymała gąbkę, którą próbowała domyć spaleniznę z patelni. Całą jej prawą dłoń pokrywały bąble i pęcherze.
- Jules? Wszystko w porządku?
Dziewczyna jakby wyrwana z nagłego zamyślenia podskoczyła nieco i spojrzała na nich. W jej szarych oczach krył się wstyd i zdziwienie.
- Eee hej. - powiedziała niepewnie, chowając obie dłonie za plecami, a przy okazji mocząc sobie spodnie wodą. - Co tu robicie?
- Przecież byliśmy umówieni. - Wanda próbowała ukryć rozbawienie, które i tak malowało się na jej twarzy.
Jules zrobiła dziwną minę i uśmiechnęła się, co miało chyba udawać szczęście. Potem usłyszeli brzęk patelni uderzającej o podłogę. Moore odwróciła się na pięcie i przyklęknęła na jedno kolano, żeby pozbierać bałagan.
- Czekaj, pomogę ci. - powiedział Steve, a Jules usunęła mu się z drogi.
Mężczyzna pozbierał naczynie i gąbkę, a potem wyszedł z pomieszczenia. Wanda natomiast została jeszcze i pomogła Jules pozbierać się z ziemi. Syknęła cicho, kiedy jej palce zetknęły się z gorącym metalem protezy dziewczyny. Wanda spojrzała na swoją rękę, na której już pojawiały się drobne pecherzyki.
- Przepraszam. Jezu przepraszam Wando.
Młoda Avengerka wsadziła rękę pod zimną wodę i westchnęła z ulgą. Następnie spojrzała na dziewczynę i kazała jej również wsadzić rękę pod wodę.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? - zapytała lekko poirytowana Maximoff.
Jules nic nie powiedziała, tylko oblała się szkarłatnym rumieńcem i odwróciła wzrok. Co chwilę otwierała usta, jakby miała zamiar coś powiedzieć.
- Robiłam kolacje. - odparła po chwili milczenia.
Wanda uniosła wysoko brwi i spojrzała na poparzoną rękę Jules i dym unoszący się w powietrzu.
- I dlatego prawie spaliłaś całe mieszkanie?
Jules wzruszyła ramionami i znów wsadziła rękę pod zimną wodę. Stała tak przez chwile, a Maximoff znalazła w jednej z szafek biały bandaż i maść. Moore już pospiesznie pozbywała się szyny, która w następnej chwili wyładowała na podłodze.
- Daj, pomogę ci.
Wanda zaczęła delikatnie smarować dłoń dziewczyny maścią chłodzącą i owijać bandażem.
- Chciałam zrobić jajecznicę, ale potem zapomniałam wyłączyć gaz. Nawet nie zauważyłam, kiedy się poparzyłam.
- Nic nie czułaś? Masz poparzenia drugiego stopnia i nawet ich nie zauważyłaś?
Jules wzruszyła ramionami z udawaną obojętnością. Popatrzyła na Wandę z wdzięcznością, kiedy kobieta skończyła opatrywać jej nadgarstek.
CZYTASZ
New Heroes
FanfictionII cześć ,,New Avengers". Znajomość pierwszej części mile widziana. Od wydarzeń na zaporze minął ponad rok. Avengers po bitwie udało się pozbierać i znów zacząć działać na rzecz społeczności. Jednak pojawia się nowy wróg, a wynik tego starcia może...