#48

885 55 4
                                    

Poczuła jak czyjeś ręce dźwigają ją w górę. Próbowała otworzyć oczy, ale w powietrzu unosiły się tumany kurzu i pyłu, które gryzły ją w oczy. Ktoś uniósł ją i wziął w ramiona, podczas gdy ona próbowała pozbyć się pisków i echa wybuchu, które dalej brzęczało jej w uszach. Uniosła dłoń do ucha. Poczuła na palcach ciepłą krew. Oparła się plecami o zimną ścianę, kiedy ten ktoś posadził ją na ziemię. Oparła głowę o dłonie i starała się pozbierać własne myśli. W uszach dalej jej szumiało. Przetarła oczy, które zaczęły łzawić. Potrzebowała chwili nim doszła do siebie. Spojrzała w górę, ale zmrużyła oczy w świetle lamp. Obok leżał Clint, który podczołgał się do Wandy i pomógł jej się podnieść. Dziewczyna złapała się za głowę, z czoła leciała jej krew. Clint popatrzył dookoła, a kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się na twarz Bartona wpłynęła ulga.

- Nie ma za co? - usłyszała męski głos nad sobą. Spodziewała się Steve'a, Tony'ego albo Leo, ale głos nie należał do nikogo z nich.

- Co? - zapytała, bo w głowie dalej jej huczało i nie mogła zebrać myśli.

- Uratowałem co dupę. Nie ma za co.

Wtedy poznała ten głos. Poznała po dziwnym akcencie, po tym tonie i po sposobie wypowiadania słów. I momentalnie zawrzał w niej gniew. Podniosła się, ale nie mogąc złapać równowagi, zachwiała się i musiała przytrzymać się ściany.

- Myślałam, że moje słowa dostatecznie dobrze do ciebie dotarły. I wizualizacja tego, co mogę zrobić z twoim mózgiem - warknęła.

Spojrzała Ianowi prosto w oczy, a chłopak tylko uśmiechnął się szeroko. Wyjął z kieszeni chusteczkę i podał jej ją. Jules chwilę mierzyła go wzrokiem, ale czując jak krew z nosa spływa jej już po ustach, wzięła ją. Otarła sobie twarz, a potem starła krew przy uszach. Podeszła do Wandy i Clinta, chcąc sprawdzić, czy nic im się nie stało. Jednak chyba byli wystarczająco daleko od centrum wybuchu. Wyprostowała się i spojrzała na Iana i Cass, którzy stali kawałek od niej.

- Co tutaj robicie? - powiedziała już spokojniejszym głosem.

- To była wspólna decyzja - stwierdziła Cass, bezwstydnie patrząc jej w oczy. - Nie wiedzieliście z kim walczycie. Nie mogliśmy wiedzieć. Za to my spędziliśmy z tymi ludźmi wystarczająco dużo czasu, żeby ich poznać.

- Skąd wiedzieliście, że będziemy tu akurat dzisiaj?

Ian wzruszył ramionami.

- Wciąż mamy możliwość podsłuchiwania kilku ludzi Adama. Po prostu byliśmy wystarczająco blisko, żeby wam pomóc.

Jules prychnęła.

- Rzucanie w nas granatem. Ładna mi pomoc.

Ian nic nie odpowiedział. Jules jednak w głębi duszy chyba nie miała mu tego za złe. Szczerze mówiąc zaczęła już tracić pomysły na dalsze postępowanie z Adamem w sali, a wybuch dał jej tylko sposobność do wyjścia z małej opresji. Sprawdziła, czy ma wszystko przy sobie, jednak brakowało jej jednego pistoletu. Musiała go zgubić w tym całym chaosie.

- Tutaj jest - powiedział Ian, podając jej pistolet.

Jules popatrzyła na niego z podejrzeniem, ale wyciągnęła rękę i zabrała mu broń. Na to chłopak uśmiechnął się.

- Widzisz? Jesteśmy po tej samej stronie.

Kiedy podawał jej broń zauważyła prawie zagojone poparzenia. Najwyraźniej nie tylko ona i Natasha ucierpiały w pożarze. Ale patrząc na rozwój wypadków, cieszyła się, że rodzeństwo wyszło z niego cało. Clint i Wanda już podnieśli się z podłogi i stanęli za nią.

New HeroesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz