#18

1.3K 90 5
                                    

Droga była pusta, a Jules siedziała rozluźniona w fotelu kierowcy. Natasha obserwowała ją kątem oka. Nie mogła się powstrzymać. Jules działała na nią niczym magnes. Prowadziła jedną rękę trzymając ją na kierownicy a drugą na oparciu. Natasha milczała, ale z drugiej strony nie wiedziała co mogłaby powiedzieć.

- Gapisz się. - ciszę w samochodzie przerwała Jules.

Natasha prychnęła pod nosem, odwracając momentalnie wzrok.

- Wcale nie.

Jules zaśmiała się ironicznie. Wtedy Natasha znów na nią spojrzała.

- Nat proszę. Przecież nie jestem głupia, to po pierwsze. A po drugie to sama mnie szkoliłaś, zapomniałaś?

Jak mogłaby zapomnieć? Osób jak Jules się nie zapomina.

- To o co chodzi?

Dziewczyna spojrzała na nią, przestając koncentrować się na drodze, ale od dłuższego czasu i tak jechały prosto. W jej stalowych oczach czaiło się rozbawienie, ale też ból, który Natasha dostrzegła od jej powrotu. Westchnęła.

- Ja po prostu... Boże Jules, ja nie mogę na ciebie patrzeć. Nie potrafię.

Chyba ją zabolało. Romanoff widziała, że tak, ale w końcu jej słowa nie miały zranić dziewczyny. Nie było w nich zamierzonego okrucieństwa. Jednak kiedy wypowiedziała je na głos uświadomiła sobie, że może były nie na miejscu.

- Chodzi ci o bliznę? Wiem, że może nie jestem najpiękniejszą istotą na świecie, ale mogłabyś zachować to dla siebie.

Odwróciła wzrok i skierowała go z powrotem na jezdnię. Natasha widziała napięcie malujące się na jej twarzy.

- Nie o to mi chodziło. Jules... Nie mogę na ciebie patrzeć, bo wszystko co ci się stało to moja wina. I to boli mnie najbardziej.

Zapanowała cisza i żadna z kobiet nie odzywała się przez następne minuty. Natasha obserwowała jednak Jules kątem oka. Jednocześnie nie potrafiła na nią nie patrzeć. Moore od zawsze miała w sobie coś, co przyciągało wzrok i Rosjanka po prostu nie mogą się powstrzymać. Mogła czytać z Jules jak z otwartej księgi, ale dziewczyna pozostawała dla niej tajemnicą w tym samym momencie. Było w niej tak wiele sprzeczności...
Natasha więc tylko obserwowała, starała się zrozumieć dziewczynę, która zginęła i wróciła do żywych. Nie liczyło się to jak... Natashę bardziej obchodziło to, że Jules przez ponad rok naprawdę pozostawała martwa, nie było jej, zniknęła. A potem wraca i znów wywraca świata agentki do góry nogami, choć wie, jak ona tego nienawidzi.

- Przecież to nie twoja wina, Natty. To nie ty dźgnęłaś mnie nożem w twarz. Jeśli już mam kogoś winić to siebie, bo byłam głupia i myślałam...

- Przestań. - Natasha ukryła twarz w dłoniach. Nie potrafiła słuchać Jules, wiedząc jednocześnie, że pomimo tego co mówiła dziewczyna, to Natasha była winna. Była WINNA. - Nie mogę tego słuchać rozumiesz? Jules, to ja nie powiedziałam ci, gdzie jedziemy. To ja nie wyszkoliłam cię dostateczne dobrze. To ja rozkazała ci zostać, co było chyba jedną z najgłupszych decyzji w moim życiu. I wreszcie... to ja dałam ci ten nóż. Ten sam, którym zranił cię Matt. A przez to czuję się tak, jakbym to ja cię skrzywdziła własnymi rękoma.

Dopiero teraz zauważyła, że Jules zjechała z drogi i zatrzymała się na uboczu. Światła reflektorów odbijały się od mokrego asfaltu okrywając ich własne twarze delikatną poświatą. W bladym świetle blizna na jej policzku wydawała się tak głęboka, jak pęknięcia w sercu Natashy. A pękało ono od nowa, gdy tylko patrzyła na młodszą dziewczynę. Jules zwróciła się do niej powoli i spojrzała prosto w oczy. Szarość jej tęczówek zawsze przyciągała Romanoff, a kobieta nie potrafiła wyobrazić sobie w życiu niczego piękniejszego od ich szczerości. Nic piękniejszego od Jules Moore.

- To nie twoja wina, rozumiesz? - dziewczyna mówiła wolno, jakby bała się, że jej słowa nie dotrą do byłej agentki dostatecznie dobrze. Westchnęła.

I wtedy Jules zrobiła coś, co całkowicie zbiło Natashę z tropu. Przysunęła się do niej na tyle, na ile pozwalał pas i wyciągnęła ręce. Jej zimne palce splotły się z równie zimnymi palcami Rosjanki.
Natasha czuła dodatkowo chłód bijący od metalowej ręki. Patrzyła na ich splecione dłonie i dostrzegła to, jak idealnie do siebie pasowały. Uniosła wzrok. Jules miała spokojną twarz. Zmęczone oczy wpatrywały się w nią intensywnie, ale Natasha o dziwo nie czuła się nawet nieswojo.

- Wyszkoliłaś mnie najlepiej jak potrafiłaś i za to jestem ci dozgonnie wdzięczna. Poza tym... cholera Nat, jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób i nie chcę, abyś obarczała się winą za wszystkie moje błędy. Bo wtedy czuję, że cię tracę, a to najgorsze uczucie na świecie. Dlatego chcę żebyś wiedziała raz na zawsze... to co się stało na zaporze nie jest twoją winą. Nie jest. Słyszysz?

Natasha kiwnęła głową. Bo co innego miałaby zrobić. Miała ochotę się rozpłakać na dźwięk słów Mooresen, bo nikt wcześniej tak o byłej agentce nie mówił. Jak o kimś... dobrym, cennym. O kimś, kogo można pokochać. A Natasha czuła się tak, jakby była na świecie sama. Jakby nikt jej nie kochał. Nikt poza Jules, ale nawet dziewczyna nigdy nie powiedziała jej tego wprost, co bolało Natashę jeszcze bardziej. To tylko dwa słowa, a ich brak jest tak odczuwalny, tak boli.

Jules pościła jej ręce i odpaliła znowu samochód. Ruszyła z głośnym piskiem opon i nie odezwała się przez następną godzinę. Natasha była jej za to wdzięczna.

New HeroesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz