Natasha uniosła powieki. Pierwszym, co zobaczyła był jasny sufit pokoju. Przetarła oczy i odwróciła się na bok. Z początku nie dotarło do niej, gdzie dokładnie się znajduje, ale znajome wnętrze natychmiast rozwiało wszystkie wątpliwości. Musiała wieczorem zasnąć w pokoju Jules, bo leżała w jej łóżku przykryta jej kołdra. Poduszka obok jej głowy była wymięta, jakby niedawno ktoś się z niej podniósł. Do tego pachniała charakterystycznie mydłem i cytryną, co przypominało Natashy Jules. Wszystko było po staremu. Pokój znów był używany, do środka wpadało słońce, a wszędzie czuć było zapach, jaki momentalnie masował Wdowie obraz Jules. Wstała i rozprostowała kończyny. Czuła się dziwnie, ale jednocześnie była szczęśliwa. I o dziwo tej nocy nie miała koszmarków, a towarzyszyły jej one nieustannie od ponad roku. Dzień w dzień przeżywała te same katorgi, aż tu nagle zapanował spokój i Natasha znów czuła się nieswojo. Ale nie mogła narzekać.
Wstała i wyszła z pokoju. Korytarz skrywał się w półmroku, ale Natasha słyszała przytłumione dźwięki dobiegające z salonu mieszczącego się na samym końcu. Ruszyła prędko w tamtym kierunku, zaniepokojona krzykami i odgłosami strzelaniny, a także głośnymi przekleństwami (w głosie rozpoznała Jules). Wanda wychyliła głowę zza drzwi w tym samym momencie, kiedy Natasha przechodziła obok.
- Co tam się dzieje? - zapytała zaspana z fryzurą, jakby dopiero wyszła z łóżka.
Natasha weszła do salonu. Jules półleżała na kanapie z nogami na szklanym stoliku i miską płatków z mlekiem na kolanach. Clint siedział obok (chodź siedział to mało powiedziane, bo co chwilę podskakiwał i krzyczał sprawiając, że Jules prawie wylała na siebie mleko).
- Co robisz do cholery Moore! - zawołał niemal rzucając w nią joystickiem. - Gramy w jednej drużynie, ćwoku.
Jules zrobiła dziwną minę. Natasha zauważyła, że jej prawa ręka spoczywa na temblaku, a gra tylko lewą. Chyba nie szło jej najlepiej. Clint siedział z szerokim uśmiechem na twarzy i co chwilę krzyczał na Jules, która najwyraźniej próbowała w niego trafić. W pewnym momencie dłoń Bartona znieruchomiała, a sam mężczyzna wydał z siebie jęk zdziwienia. Moore wykorzystała tą chwilę i strzeliła do niego. Gra się skończyła. Clint poruszył dłonią i odrzucił joysticka na bok. Spojrzał na Jules gniewnie.
- Których słów z ,,Gramy w tej samej drużynie nie rozumiesz''?
Jules spojrzała na niego, jakby nie wiedziała o co chodzi.
- Och Clint, przestań się dąsać. Nie słyszałeś o czymś takim jak fory? Zwłaszcza dla niepełnosprawnej dziewczyny.
Clint siedział przez chwilę, po czym rzucił się przez całą długość kanapy na Jules. Na szczęście dziewczyna zdążyła już zjeść, więc miska spadła na podłogę pusta. Clint złapał dziewczynę w pasie i oboje sturlali się na dywan krzycząc i śmiejąc się. Natasha poczuła się tak, jakby cofnęła się w czasie. Hawkeye podniósł Jules i przerzucił ją sobie przez ramię. Temblak musiał spaść dziewczynie w trakcie szarpaniny, bo jej prawa ręka zwisała bezwładnie. Clint zaczął dziwnie skakać i trząść dziewczyną, a ta niebezpiecznie zaczęła się zsuwać z jego pleców.
- Musicie tak krzyczeć o siódmej rano?- Tony wszedł do salonu i razem z Natashą i Wandą.
Miał włosy jak zawsze perfekcyjnie ułożone włosy, w czym nie przeszkadzała mu nawet wczesna godzina. Patrzył na dwójkę spod uniesionych brwi i z dziwnym wyrazem twarzy: coś pomiędzy rozbawieniem a zażenowaniem. Clint jakby dopiero teraz dostrzegł ich obecność, ale uśmiech miał dalej tak samo szeroki. Postawił Jules na ziemię, a dziewczyna spojrzała na zebranych i wydęła wargi, a spojrzeniem jakby oskarżała ich o zepsucie zabawy.
CZYTASZ
New Heroes
FanfictionII cześć ,,New Avengers". Znajomość pierwszej części mile widziana. Od wydarzeń na zaporze minął ponad rok. Avengers po bitwie udało się pozbierać i znów zacząć działać na rzecz społeczności. Jednak pojawia się nowy wróg, a wynik tego starcia może...