chapter 1

6.6K 222 57
                                    


Potężna kuta, żelazna brama wydawła cień jakby krat, gdy lekkie słońce, spowite mgłą, prześwitywało przez gęste szare chmury.

Okolica była pogrążona w całkowitym bez ruchu..

Jeśli nie liczyć kilku jedwabnych
nitek pajęczyn, które wiły się, poruszane chłodnymi powiewami lipcowego wiatru.

W oddali majeczyła ciemna, pełna gotyckich okien i jakby złowieszczości fasada sierocińca Wool's.

Budynek miał to do siebie, że zawsze wyglądał na gmach bez żywego ducha.
Żadnemu przypadkowemu przechodniowi, na pewno nie przyszłoby do głowy, że mieszkają tu dzieci..

A jednak w jednym z okien dworu, na parapecie siedziała piękna dziewczyna o heterochromi oczu..

Patrzyła z utęsknieniem, jak niektóre dzieciaki, chodz pogoda nie była zbyt przyjemna, bawiły się na tutejszym placu zabaw.

Uważali ją za dziwadło.
Niektórzy, nawet się jej bali..

Powoli zsuneła się z drewnianego parapetu i podeszła do szafy. Z jej dna wyjeła książkę, a raczej ładnie oprawiony w czarną skórę, dziennik..

(...)

Wspomnienie

- Przepraszam.. obliviate.. - szepnął mężczyzna w długiej czarnej peleryne.

Wskazując końcem różdzki na główkę czteroletniej dziewczynki, która teraz spała z swoim spranym, pluszowy misiem w rączkach.

Ona nigdy nie bedzie pamiętać kim jest..

(...)

Dziewczyna przyjrzała się dokładnie przedniej okładce pamiętnika.

Zupełnie czarna, jak noc, skóra pokrywała twardą oprawą.
Widoczne było kilka przetarć, przez co zostały szare miejsca.

Lecz nie budząc wątpliwości, najbardziej dostrzegalny, jawnie był bezprzykładny złoty napis:

TOM M. RIDDLE

Znalazła ten notes, gdy pewnego mroźnego dnia, w środku grudnia, szukała w szafie swojej zimowej czapki.
Zeszyt leżał na samym dnia szafy, ale wciąż nękało ją pytanie, dlaczego nie zauważyła go wcześniej?
Bowiem była pewna, że dziennik nie był tutaj, gdy dziewieć lat temu, pierwszy raz, przekroczyła próg sierocińca.

Spędziła tu cholerne dziewięć lat..

Jednak nie zgłosiła tego żadnemu z opiekunów jej pobytu zamieszkania. Postanowiła go zatrzymać.

Jednakże, gdy dokładnie
1 lipca 1974r. go otworzyła, ujrzała same puste kartki.

Chodź przeglądała własność Riddle'a wiele razy (i szczerze przepraszała w myślach Toma, ponieważ było nietaktem zaglądać do czyjś prywatności).
Nie znalazła tam niczego żadnego zdania, słowa, kreski ołówka, plamy z herbaty czy atramentu lub najmniejszej oznaki, że dziennik był własnością chłopaka.

Wciąż ją coś korciło, żeby przeżucić strony jeszcze raz i następny..

Chodź wiedziała, że w magiczny sposób nie pojawią się na nim litery..

------------------
------------------

Uważam, że pierwszy rozdział wyszedł.. taki sobie.. ale w następnym powinno się coś zadziać.

𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz