chapter 30

1K 75 9
                                    


- James.. - szepnęła dziewczyna, siedząc naprzeciw niego na błoniach, pod ich ulubionym drzewem. Słońce prześwitywało przez gęste gałęzie, padając na twarz młodego Pottera i odbijając się od jego uroczych okularów.

- Tak? - zapytał, niestety już wiedział dokąd zmierza ta rozmowa..

- Oh James.. proszę Cię nie udawaj kretyna! - wrzasnęła, a w jej oczach zabłysły łzy.

- Proszę nie płacz. - odezwał się podchodząc do niej i obejmując brunetkę ramieniem.

Jednak ona mu na to nie pozwoliła, odtrąciła rękę, nie chcąc czuć jego dotyku.. bowiem kiedyś ciepło, które ogarniało ją, gdy dotykała jego ciała było nadzwyczaj pożądane, a teraz zimno chłopca przenikało i dziewczynę. On ze szczerym bólem w oczach odsunął się od Mercy..

- Przepraszam - rzekł i wstał z miękkiej trawy, żucając ostatnie spojrzenie ukochanej i udając się w stronę zamku.. a ona podkuliła kolana pod brodę i patrzyła za nim, dopóki nie zniknął jej z oczu.. następnie zalewając się łzami..

*

Chłopak patrzył na widok smutnej dziewczyny z wieży astronomicznej.. wiedział jak bardzo ją skrzywdził, ale nie śmiał do niej pójść. Wychylił się poza żelazną barierkę, przez chwilę, miał ochotę.. pragnął.. chciał.. skoczyć? Przez głowę przewinęło się mu, że to jedyne poprawne rozwiązanie. Wychylił się jeszcze bardziej i..

- James? - usłyszał za sobą głos swojego przjaciela, Lunatyka, na który cofnął się gwałtownie.

Widział jego zmartwioną twarz.

- James, co ty najlepszego robisz? - zapytał przybliżając się do niego i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.

- Ja.. sam już niewiem.. - rzekł i spuścił wzrok.

Zapadło chwilowe milczenie, które przerwał tylko śpiew ptaków i szum drzew poruszanych na wietrze.

- Wiem, że zależy Ci na Mercy.. - powiedział w prost wilkołak.

- Ty nie rozmiesz.. - odrzekł gorzko Potter.

- Masz racje. - odpowiedział szorstko, przez zaciśnięte zęby - NIC NIE ROZMIEM.. Nikt mnie nie kocha, a Ciebie pokochała wspaniała dziewczyna, która przez CIEBIE ciągle płacze.

James spojrzał na Remus'a lekko zdziwiony jego nagłą zmianą tonu głosu.

- Gdybym ja miał taką pieprzoną szansę, wykorzystałbym ją.. - warknął do chłopaka.

- No tak..

- Słucham? - zapytał nagle miodowo-włosy.

- Z tobą jest zupełnie inaczej! Jesteś wilkołakiem! Kurwa, ludzie się Ciebie boją, więc nie wiesz jak to jest być w normalnej sytuacji! - wypluwał te słowa ze swoich ust, nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie zranił kolejną osobę w swoim nędznym krótkim, przepełnionym smutkiem życiu..

- Masz całkowitą rację.. nie wiem jak to jest być normalnym człowiekiem.. Pieprz się Potter - nigdy nie zwrócił się do niego po nazwisku..

*

Kolejny dzień.. kolejne godziny katorgi..
Sirius obraził się na niego, gdy Remus powiedział mu o akcji z Mercy.
A o dziwo nie wspomniał o sobie..
Lecz Lunatyk, na ogół nie lubił takich tematów.. do tego, był bardzo przesądny, co jeszcze bardziej pogłębiało sprawę..
I nic nie wskazywało, żeby wszystko miało się naprawić..

*

W nocy, tego są to dnia, Mercy przyśnił się koszmar.. który nie śnił sie jej już od kilku miesięcy..

To BYŁ Voldemord.. on rośnie w siłę.. a James.. on jest po jego stronie..

Po jej policzkach poleciały zimne łzy, które nasiliły się wraz z jej niepokojem..

Bała się o wszystkich.. o wszystkich tylko nie o siebie, bowiem było wierna ideom..

𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz