Szedł ciemnym, ponurym korytarzem.. Ściany koloru zieleni i czerni idealnie komponowały się z drewnianą boazerią. Ciemne lampy dodawały temu miejscu mroku, ale nie można było powiedzieć, że nie jest zadbane.
Przeciwnie, wyglądało na bardzo schludnie..
Znienacka korytarz skręcił w prawo, a wraz z nim i postać w pelerynie.
Jego długie nogi szurały lekko po krótkim dywanie.
Spod kapturu wychodziło kilka lipidarnie ostrzygniętych, brązowych włosów.
Stanął przed czarnymi drzwiami. Zapukał, gdy usłyszał syczący głos, który szepnął ,,proszę".
Wziął głęboki wdech i nacisnął klamkę.
W środku pachniało stęchlizną, pomieszaną z czymś czego chłopak nie potrafił zintetyfikować.
Na fotelu, obrucony do niego tyłem, siedział mężczyzna o skórze białej jak śnieg, a oczach czerwonych jak krew..- Podejdź tu, chłopaku.. - zasyczał.
On posłusznie wykonał polecenie i ze spuszczoną głową, odszedł fotel, stanąwszy na wprost człowieka o szparkach, zamiast nosa.
Postać wstała, była wyższa od bruneta o cal.
Nagle, usłyszał krzyk.. krzyk kobiety, ale zanim spojrzał na Voldemorta i zdarzył się o coś zapytać.
On zaśmiał się lekko, ale szyderczo..- Nie poznajesz, głosu swojej matki, Potter?
Te słowa wyleciały z jego ust, tak płynnie.. a chłopak, poczuł się tak jakby mu przystawiono żelazny pręt do serca.
- Nie.. - wydusił - Są tutaj?
Czarny pan kiwnął z gracją głową.
- Karkarow! - krzyknął i wnet pojawił się wysoki, kurpulentny mężczyzna z kozią brudką.
- Tak panie? - i skłonił się nisko.
- Przeprowadź ich, albo nie.. tylko ją - rzekł z chłodnym głosem, bez emocji.
Znów się skłonił, tak, że jego nos prawie dotykał dywanu i pośpiesznie wyszedł, jakby chciał jak najszybszej wyjść z pomieszczenia w którym on przebywał.
- Ich? Mama i tata? - wybełkotał przerażony.
- Tak.. obydwoje..
Nic już więcej nie mówili, okularnik, nie ważył się spojrzeć na Voldemorta, a gdy czekoladowooki usłyszał głosy w korytarzu, spiął się niezauważalnie.
Przez drzwi wszedł śmierciożerca, targając za sobą kobietę, która wyglądała.. bardzo dzielnie.. chodź Karkarow ciągnął ją za jej długie rude włosy.
Z jej oczu, po chudych policzkach płynęły słone łzy.- Mamo! - krzyknął chłopak, gdy brodaty puścił rudowłosą i skoczył by ją podtrzymać, na chwiejnych nogach.
- James.. co ty tutaj robisz? - zapytała przerażona.
- Mamo.. kocham Cię.. wiem co robię, proszę.. - w kącikach oczu James'a zbierały się łzy.
Czarny pan patrzył na to wszystko z odrazą, on niewiedział co to znaczy miłość..
- James..
- Mamo, powiedz tacie, że go kocham i umiem zadbać o siebie.. - pochylił się mad jej uchem i szepnął - Już niedługo wszystko bedzie inaczej..
Śmierciożerca, podszedł do nich i znowu szepnął kobietę, następnie chcąc wytarmosic ją z sali..
- Kocham Cię synu.. - szepnęła i poddała się mężczyźnie.
Gdy, tylko jego matka zniknęła za drzwiami, Volemord zwrócił się do młodego Pottera.
- A więc, zechcesz zostać śmierciożercą, za życie i wolność twoich rodziców? - zapytał pogardliwie, ale i z lekką satysfakcją.
- Tak.. - rzekł, oglądając się na drzwi, chciał mieć nadzieję, że kiedyś jeszcze zobaczy swoją rodzicielkę.
- Bądź gotowy na zostanie śmierciożercą, 27 marca chcę cię tu widzieć.. - zasyczał.
- Oczywiście.. - rzekł i skierował się do wyjścia - panie - szepnął bez ksztyny ciepła..
Może Q&A? Do postaci w książce i do mnie? :) Prosiłabym o pytania do piątku. PA!!
CZYTASZ
𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter
Fanfiction❝ - i do not like you being taller than me. - trust me, there is an advantage in this. - what? - when we hug, you can listen to my heart that beats just for you... ❞ • uwaga! książka została pisana dawno i zawiera dużo błędów, których nie zamierzam...