Znów.. ten ciemny korytarz, nastepnie przez mosiężne drzwi.
Wszedł i zamknął je dokładnie za sobą..- James.. - a on wzdrygnął się na jego głos - Jak miło cię zobaczyć chłopcze - odrzekł syczącym tonem.
Brunet jedynie kiwnął z godnością głową.
- Glizdoginie..
Za plecami obłudnika pojawił się niski młodzieniec o kędzierzawych włosach z wystraszonymi małymi oczkami..
- Peter.. - rzekł młody Potter, mimo woli.
- Ah.. tak.. widzę, że się znacie.. - wypluł. - Ale James, co do Ciebie, mam o wiele większe plany..
Nastąpiła chwilowa cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara.
Czarny Pan podszedł do wysokiej komody, nie trudząc się wyciągać ręki, aby ją otworzyć.
Po prostu machnął różdżką, a zamek kliknął.
Wydobył z tamtąd coś, co wygladało jak wielka kamienna misa..
Ustawił ją na hebanowym stole i spojrzał czerwienią oczu na obu chłopców.- Podejdź tu..
On podszedł, ale nie miał pojęcia co ON zamierza zrobić.
- To jest myślodsiewnia, służy do przechowywania i przeglądania wspomnień.. teraz wybierzemy się do mojego wspomnienia.. Zanurz twarz.
Młodzieniec podszedł bliżej i wykonał jego polecenie.
Poczuł jak stopy odrywają mu się od podłogi, a następnie lądując twardo na ziemi.
Nie minęła chwila, a Voldemort stał już koło niego.
Byli w dużym, starym domu, urządzonym w stylu Salazara Slytherina.Z pokoju po lewej stronie dochodziło cichuteńkie łkanie.
Razem podeszli do nich i je otworzyli. Na łóżku leżała młoda kobieta o białych włosach i strasznie chorej, bladej cerze.
Przy niej siedziała na taborecie malutka dziewczynka.
To ona płakała.
Po jej policzkach leciały łzy.- Mamo, nie odchodź.. błagam.. nie poradzę sobie bez Ciebie..
- Pamiętaj czego Cię uczyłam dziecko.. czysta krew..
- Przede wszystkim.. - dokończyła za kobietę.
- Jestem dumna, że mogę cię nazwać swoja córką..
Ta dziewczynka.. jej oczy bardzo przypominały oczy.. o nie.. to niemożliwe.
Nagle obraz się rozmazał.. i chwile później znów ogarnęło go przeraźliwe zimno, co oznaczało, że są już w komnacie Malfoy Manor.
- Co ten obraz ma wspólnego ze mną? - wypalił James.
- Rozpoznajesz to dziecko? - wysyczał.
- Nie..
- Kłamca! - wrzasnął i skierował w jego różdżkę.
- Co to ma wspólnego ze mną?! - podniósł na niego głos.
- A więc głupota, przewyższa odwagę.. - rzekł doskonale grając współczucie - To dziecko.. to niejaka Campbell, jeśli się nie myle ma w sobie coś, co może mi zagrażać..
Masz czas, jak na mnie bardzo dużo czasu James.- Mam.. zabić..?
- Nie, masz ja dla mnie zdobyć..
- Jeśli to zrobię, to przyrzekniesz, że moim rodzicom nic się nie stanie?
- Oczywiście..
A dla niego, to wcale nie był łatwy wybór.. lecz.. czy ostateczny?
CZYTASZ
𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter
Fanfiction❝ - i do not like you being taller than me. - trust me, there is an advantage in this. - what? - when we hug, you can listen to my heart that beats just for you... ❞ • uwaga! książka została pisana dawno i zawiera dużo błędów, których nie zamierzam...