Aż wreszcie nadeszła sobota.
Było o wpół do piętnastej, a Campbell właśnie przeglądała się w lustrze.- Co ty właściwie.. robisz..? - zapytał zrezygnowany James.
Wiedział, że ona na pewno pójdzie na te spotkanie, chodź błagał ja kolanach, aby z nim nie szła.
- Myślisz, że jestem ładna? - zapytała nieśmiało.
James milczał przez chwilę, a potem zerwał się z łóżka i powoli poszedł do dziewczyny.
Stanął za nią i połączył dłonie na jej ramionach.- A sądzisz, że nie?
On jednak milczała.
- Dla mnie jesteś najpiękniejsza.. - rzekł, na co się lekko uśmiechnęła.
- Chyba pójdę sie ubrać..
- Eem.. dobrze.. idź - i zabrał ręką z jej ramienia.
Weszła do łazienki i wysunęła na siebie wczesnej przygotowane ciuchy {↑}
Nastepnie pomalowała usta różową szminką i standardowo przyciemniła rzęsy.*
Zbliżała sie 16:00, więc Mercy postanowiła wyjść już z wieży, aby się nie spóźnić.
Wyszła z wieży Gryffindoru, przy okazji Gruba Dama, życzyła jej powodzenia.
Pewnie Violet (jej przyjaciółka) wszystko wypaplała, gdy przechodziła obok jej portretu na pierwszym piętrze, kłócąc się z Huncwotami, a tej ,,randce".
Przynajmniej Campbell nie uważała, że to randka.
Zeszła na trzecie piętro, następnie skręciła w prawo i znów zeszła po schodach.
Gdy była już na drugim piętrze, usłyszała tupot butów, odbijanych o podłogę tak, jakby ktoś szedł szybkim marszem, ku niej.
Spojrzała na przód, z drogiego końca korytarza szedli ku niej uśmiechnięci Remus i Syriusz.- Co chcecie chłopaki? - zapytała, patrząc na ich podejrzanie miny.
- James jest zazdrosny.. - wypalił Lunatyk.
- No.. tak, wiem.. zauważyłam - zamieszała się dziewczyna.
- O Ciebie - dodał Black.
- Ale czemu? - zadała pytanie, które od dawna zadręczało jej głowę.
- O po prostu..
- Martwi się o Ciebie.. - dokończył za Łapę, Luniek.
- Nie ma o co się martwić - zapewniła ich, mrugając do nich oczkiem - A teraz, wybaczcie panowie, ale zaraz się spóźnię - skłoniła się im teatralne i odeszła z wysoko podniesioną głową.
Zbiegła z jeszcze jednych marmurowych schodów i stanęła w holu głównym.
Zobaczyła, jakaś postać stojącą w Sali Wejściowej.- Punktualnie.. - rzekł chłopięcy głos, a z cienia wyłonił się Andrew, pociągający chłopak ze Slytherinu.
Ona jedynie uśmiechnęła się lekko.
- To jak? Idziemy? - zapytał wyciągając do niej rękę, którą nieśmiało pochwyciła.
Wyszli z zamku i skierowali się w stronę hogwartskich błoni.
- Opowiedz mi coś o sobie.. - rzekł, Andrew.
- No więc.. jestem z sierocińca, nigdy nie poznałam swoich rodziców i.. - nagle urawała.
Poczuła się tak, jakby koś z całej siły uderzył ją czymś twardym w tył głowy.
Zakręcił jej się świat i prawie upadła lecz podtrzymała się na chwiejnych nogach.
Przed oczami pojawił się jakiś obraz, ale bardzo wyraźny, jakby był prawidziwy.- Nie odchodz mamo.. błagam.. nie poradzę sobie bez Ciebie.. - po twarzy dziewczynki, ciurkiem leciały łzy.
- Pamietaj czego cię uczylam dziecko.. czysta krew..
- Przede wszystkim - dokończyła za kobietę.
- Jestem dumna, że mogę cię nazwać moją córką..
Nagle wszystko wokoło zaczęło być waźniejsze, a wizja zniknęła.
- Mer? Piękna? Co się dzieje? - dotarł do jej uszu, głos chłopaka o melodyjny brzmieniu.
- E.. nie.. nic, nic.. ja.. wszystko gra - uśmiechnęła się niepewnie, ale w jej oczach nadal było widać strach.
- To dobrze.. - widocznie, to to przekonało.
Spacerowali skrajem Zakazanego Lasu, aż milczenie przerwał ślizgon.
- Ja nigdy nie poznałem swojego ojca matka mówi, że to był zły człowiek.
Był wilkołakiem.. Paskudny..
- niestety, znowu coś im przetrwało.Tym razem to był jakiś szmer, od strony lasu.
Odwrócili się gwałtownie, ale nic już się nie stało..
Mercy chciała podejść bliżej, ale gdy tylko zrobiła krok w przód, ręka Andrew'a zacisnęła się na jej dłoni.
Cofnęli się kilka kroków i pobiegli do zamku, gdy usłyszeli czyjeś ujadanie..*
- Co to było? - zapytał chłopak, gdy wbiegali po kamiennych schodach do zamku.
- Niewiem.. - odpowiedziała szczerze dziewczyna.
Pochodnie umieszczone nad nimi, podały złotą poświatą na ich twarze, a okrągły srebrny księżyc, zadawał się dopełniać ten obraz.
Oni dalej trzymali się za dłonie, ale nagle chłopak przesunął ją delikatnie do siebie i zzłożył na jej ustach, równie delikatny pocałunek.*
Niżej, pomiędzy drzewami w lesie, gdzie dosłownie przed chwilą był ładny jeleń,
teraz stał chłopak, jego twarz była skryta w cieniu, ale bladość książęca odniosła się w jego okularach.Przypatrywał się im, a po policzku spłynęła mu gorzka łza.
CZYTASZ
𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter
Fanfic❝ - i do not like you being taller than me. - trust me, there is an advantage in this. - what? - when we hug, you can listen to my heart that beats just for you... ❞ • uwaga! książka została pisana dawno i zawiera dużo błędów, których nie zamierzam...