chapter 17

1.6K 97 11
                                    


To był ciepły, ale wietrzny dzień. Słońce świeciło ponad Zakazanym Lasem, padając na grube mury zamku Hogwards.
Huncwoci wyszli na zielone błonia, gdy poltergeist Irytek przyłapał ich na wycieczce do Hogsmeade i zaczął wykrzykiwać na cały korytarz ,,Niegrzeczni Huncwoci, znów wam w głowach psocić!!".
Teraz, siedzieli pod olbrzymim bukiem, nad jeziorem, a zimny monsun zwiewała im z głów czapki.

- James! Później go nie złapiesz! - krzyknęła dziewczyna, gdy okularnik, stojąc na pagórku, tym raz specjalnie puścił szalik na wiatr.

On jedynie się uśmiechnął, sturlał się z nierówności i pobiegł za wełną.

Gdy już prawie chwycił go w białe palce, cofnął się gwałtownie.. stojąc nad samym urwiskiem..
Jeszcze jeden krok, a niewinna zabawa, skończyłaby się bardzo źle..

- James!! - wrzasnęła oburzona, ale i trochę przerażona brunetka.

Chłopak poczuł, że płoną mu policzki, ale w sumie dobrze, że było zimno, bo własnie to, to ukrywało.
Poczuł przyjemne ciepło, rozchodzące się po jego klatce piersiowej.
Docierało do serca, które biło z sekundy na sekundę szybciej i to wiele nie dlatego, że zmęczył się ruchem..
Miał taką nieotwartą ochotę ją przytulić!
Żeby tylko nic nie mówić, żeby po prostu, tylko być..

*

Czas w którym było jeszcze jasno powoli dobiegł końca.
Wszyscy Gryfoni już dawno siedzieli w zamku, rozkoszując się ciepłem Pokoju Wspólnego, z palącego się kominka.
Huncwotą udało sie zająć swoje ulubione miejsca przy kominku w miękkich, ładnie zdobionych starych fotelach.
Wszyscy, oczywiście oprócz Lunatyka, odrabiali pracę domową z eliksirów na poniedziałek.
Eliksir czyszczący rany, pozwala na sterylizację ran.
Do głowy dziewczyny mało już docierało.
Podczas stosowania ze skaleczenia wydobywa się dym, a ono samo piecze i kurczeje.
Brunetka poprawiła niesforne kosmyki włosów, które opadały jej na twarz i czytała dalej..
Gotowy wywar powinienem mieć purpurowy kolor.

Dobra, dość tego.
Rozciągnęła ramiona, ziewając i spojrzała po pomieszczeniu, a nastepnie na zegarek.

Wybiła 22:30, a lokal powoli pustoszał.
Gdy tylko Colin Wood, wraz ze swoim kolegą o kędzierzawych włosach, zniknęli za drzwiami prowadzącymi do dormitorium chłopców - zostali tylko oni.
Po krótkiej chwili Remus obwieścił, że i on idzie spać, a wraz z nim Syriusz, który opisał to słowami ,,Jestem zbyt zmęczony, żeby myśleć".
Peter'a nie było, ale wszystcy byli pewni, że jest w swoim trzecim domu, zwanym kuchnią.
Mercy napisała jeszcze kilka linijek wypracowania.
To miało być na dwie stopy, ale profesor Flemont chyba nie skapnie się, ze to tylko półtora, w końcu jest już staruszkiem!
Spakowała resztę pergaminów do torby, razem w zadaniem, piórem i buteleczkami z granatowym atramentem.
Zarzuciła ją sobie na ramię.

- Branoc, Jammie.. - rzekła sennym głosem i lekko weszła po schodach.

- Do jutra - szepnął i również zaczął sie pakować.

Lecz, gdy tylko wrzucił ostatnią zgniecioną kulkę papieru w ogień, usłyszał za sobą pukanie w szkło.

Odwrócił się i zobaczył swoją rodzinną sowę Qun.
Poszedł szybkim krokiem do okna i otworzył je, a sowa wyleciała do środka i wyciągnęła do niego nóżkę.
Z lekkim niepokojem odwiązał papier.. ciekawe o co mogło chodzić.. przecież nie zrobił nic złego!
A ten incydent ze Snape'em był nieplanowany! On sam się nawinął! Trzeba było mu nie zakładać butów ze sznurówkami i spodni z szelkami!
List był napisany bardzo niechlujnie, ale czytelnie, jakby ktoś pisał to na szybko, ale od razu rozpoznał pismo swojej matki..

James.. jest bardzo źle, odczekaj kilka dni, zanim odpiszesz.
Lord Volemord chcę nas w swoich szeregach, nie bój sie o nas, nic nam nie będzie.

Kochamy Cię bardzo, Jam!

Odczytał list kilka razy, ale do jego mózgu, nie sposób było to dotrzeć.
Jego rodzice.. on na to nie pozwoli..
i już wiedział, że ta noc nie będzie spokojna..

- Nie - tu przerwał na chwilę - To NIEMOŻLIWE.. Nie moi rodzice..

Chłopak nie zauważył jednak, że na samym szczycie schodów, stała Łańka i przysłuchiwała się jego myślą, patrząc na niego.
Jednak nie mogła zobaczyć co jest nabazgrane na pergaminie.. i dzięki za to Bogu..

𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz