chapter 10

2.1K 109 26
                                    


- Łańka.. przepraszam, błagam.. kocham Cię.. tylko obudź się wreszcie.. otwórz oczy! - szeptał do ucha dziewczynie, James.

*

Kochał ją.. kochał ją ponad wszystko i sądził, że był głupi..
zacznie się o nią starać.. bedzie dla niego wszystkim..
no cóż, prawdę mówią już jest, była i zawsze bedzie.. aż po kres jego życia.
Tak postanowił, zdania nie zmieni.
Jemu po prostu cholernie na niej zależy, chcę, aby kochała go, tak jak on ją..
Nie wiedział, co ona czuję do niego, możliwe, że gdyby się dowiedział, zaprzestałby tego układu ze samym sobą lub jeszcze bardziej by go pogłębił..
Bał się, że dziewczyna go odrzuci.. po prostu ,,bał się, jak zwykły tchórz".. określiłby siebie..
Nienawidził człowieka, który pchnął ją wtedy ma ławkę trybunów.
Tak.. nie mógł znieść widoku samego siebie..
Nie mógł patrzeć w swoje odbicie, widział tam złego człowieka..
Wszyscy wokoło widzieli w nim tylko tego wspaniałego szukającego w drużunie quidditcha, gry czarodziejów.
Młodego, przystojnego podrywacza.
Miłego, przyjacielskiego dowcipniścia, ale NIKT.. nawet Syriusz Black, jego wielki przyjaciel, nie wiedział jaki jest naprawę..

W głębi serca, czuł się zupełnie inaczej, niż by się wydawało na zewnątrz..

*

Lekkie promienie słoneczne, przedziały się przez zasłonięte zasłony.

Podając na twarz dziewczyny o brunatnych włosach.
Zaczęła słyszeć niewyraźny szept, a potem krzyk.

- Potter! Wynocha mi z tond, siedzisz tu dzień w dzień, całymi godzinami. Ja rozumiem, że dziewczyna jest Ci bliska, ale ona potrzebuje świętego spokoju! - wrzeszczała pani Pomfrey, szkolna pielęgniarka.

- Nie, nie, nie.. ona jest mi BARDZO bliska, a teraz proszę mnie przepuścić! - kłócił się z nią James.

W tej chwili drzwi się otworzyły, ale Mercy usłyszała tylko ich skrzypienie.

- Em.. przyszliśmy odwiedzić Mercy.. - usłyszała głos, który bez dwóch zdań, należał do Lunatyka.

- Och.. na miłość Boską, chłopcy! Dobrze, dobrze możecie posiedzieć tu jeszcze pół godziny, ale trzydzieści minut i ani sekundy dłużej!

Pielęgniarka odwróciła się i szybkim krokiem, poszła w stronę swojego gabinetu, mamrocząc pod nosem - przecież i tak się jeszcze nie obudziła..

Wszyscy czworo, usiedli przy jej łóżku i spojrzeli najpierw na nią, a potem po sobie, tensknymi wzrokami.
Nikt z nich nie obwiniał James'a o ten ,,wypadek".
Przecierz byli przyjaciółmi, lecz Łapa nie odzywał się, ani słowem, do Rogacza od tej szarpaniny.
Czego nie ukrywając, obojgu brakowało.

- Leży tu już cztery dni.. - podsumował Lupin.

- Myślicie, że w ogóle się obudzi? - zapytał Peter, przy tym żując i mlaszcząc.

- JAK? MOŻESZ TAK MYŚLEĆ? - wybuchł James, ale Remus w porę uciszył.

Głowa pielęgniarki wychlneła zza drzwi z przełożonym do ust palcem, ale na szczęście nie awanturowała się długo i szybko zamknęła drzwi.

- Wygląda okropnie - stwierdził Black.

- Na pewno, o wiele lepiej, niż ty teraz - powiedziała dziewczyna, słabym i zachrypniętym głosem, na co wszyscy paskneli śmiechem, a Glizdogon wypluł kawałek ciastka.

- Łańka? - zapytali chórem Lupin, Black i Potter, bo Pettigriew trudził się z wyjęciem z opakowanie, kolejnej czekoladowej pyszności i nie za bardzo wiedział co się wokół dzieje.

- Jak widać! - powiedziała, a po chwili wylądowała we wspólnym uścisku.




Od teraz rozdziały będą się pojawiać od 4-7 dni :*
Dziękuję <3

𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz