chapter 24

1.1K 77 21
                                    


Chwilę potem, piła już ulubiony napój Syriusza i patrzyła na tańczących ludzi..

Myślała o tym wszystkim.. denerwowałl ją to, że ludzie się bawią.. chyba nieświadomi tego, że niebezpieczeństwo, jest tak blisko.
Czycha za rogiem i pragnie zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie..
Dopiła shota, wstała z miejsca i chwiejnym krokiem podeszła do barku.

*

- Mam pomysł! - krzyknął Łapa, gdy siedzieli w dormitorium, po tym jak MCGonagall wbiła do pokoju wspólnego i zagroziła, że jeśli w tej chwili impreza się nie skończy, odejmie Gryffindor'owi pięćdziesiąt punktów.

- Zagrajmy w butelkę - wyjął spod łóżka butelkę po whasky i pomachał nią energicznie w powietrzu.

Wszyscy się zgodzili, a Remus pobiegł jeszcze po Lily Evans i Dorcas Medlows.

Usiedli w kółku, Mercy pomiędzy Syriusz'em, a Lily, przeciw James'a.
Black zakręcił pierwszy i wypadło na Dorcas.
Nic nie powiedział tylko zrobił dziubek i wskazał na swoje usta.
Ona przekręciła oczami i dała mu szybkiego całusa.
Następnie szyjka butelki skierowała się na Lily.

- Lily czas na kolejkę!

Medlows dobrze wiedziała, że Evans'ówna nienawidziła wódki, więc specjalnie wzięła największą szklankę i nalała do pełna.
Ona wypiła z grymasem na twarzy, ale tylko do połowy, bo oczy zaczęły jej się już szklić.
Zakręciła i tym razem, trafiło na Mercy.
Dziewczyna zacmokała.

- Czas na siedem minut w niebie.. - rzekła uśmiechając się szeroko.

James zacisnął kciuki, aby to jego wybrała.

- Syriusz - zdecydowała ruda.

On wstał i chwycił Campbell za rękę.
Skierowali się do komórki w którym stała ładnie zdobiona szafa.
Najpierw wszedł chłopak, następnie wcisnęła się dziewczyna.
Lily zamknęła szafę.
Czarno-włosy zbliżył się do niej.

Zaczął całować ją po odsłoniętych obojczykach i ramionach.

- Syriusz co ty robisz? - zapytała, opierając się o ścianę szafy.

- To siedem minut w niebie, beybe.. - mruknął pomiędzy pocałunkami - Nie robimy nic złego, wiem, że zależy Ci na James'ie, ale nacieszmy się sobą..

Nie było czuć od niego alkoholu, pewnie wziął coś na otrzeźwienie..
Pocałunki przeszły na usta i stawały się coraz bardziej namiętnie i drapieżne.
Gdy chłopak zdjął jej ramiaczko stanika, drzwi garderoby otworzyły się o stanął w nich James.
Widział, na ustach Black'a rozmnazanią szminkę, a na szyji i obojczyku dziewczyny różowe malinki.
Popatrzył na nich smetnie i wybiegł z komórki, a po wrzaskach ich przyjaciół, stwierdziła, że i z dormitorium.

- James! - krzyknęła i po zwróceniu oczu na Łapę, pobiegła za nim.

Słyszała jego kroki.

Znalazła to wreszcie.. siedział na wieży astronomicznej, na specjalnej marmurowe ławeczce poza barieką, którą kiedyś sami odkryli.
Patrzył się bezbarwnie w przestrzeń, na gwiazdy..

- Jesteś zły? - zapytała drżącym głosem, przysiadając się do niego.

- Nie jesteśmy zły, ale.. jest mi przykro, jest mi przykro, że zrobiłaś to z moim najlepszym kumplem.. po prostu koch.. - i przerwał..

- Dokończ.

- Nie to głupie..

- Kochasz mnie?

On powoli zwrócił głowę w jej stronę, nie wiedząc, czy to co ona właśnie powiedziała.. to nie sen..?

𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz