Chwilę potem, piła już ulubiony napój Syriusza i patrzyła na tańczących ludzi..Myślała o tym wszystkim.. denerwowałl ją to, że ludzie się bawią.. chyba nieświadomi tego, że niebezpieczeństwo, jest tak blisko.
Czycha za rogiem i pragnie zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie..
Dopiła shota, wstała z miejsca i chwiejnym krokiem podeszła do barku.*
- Mam pomysł! - krzyknął Łapa, gdy siedzieli w dormitorium, po tym jak MCGonagall wbiła do pokoju wspólnego i zagroziła, że jeśli w tej chwili impreza się nie skończy, odejmie Gryffindor'owi pięćdziesiąt punktów.
- Zagrajmy w butelkę - wyjął spod łóżka butelkę po whasky i pomachał nią energicznie w powietrzu.
Wszyscy się zgodzili, a Remus pobiegł jeszcze po Lily Evans i Dorcas Medlows.
Usiedli w kółku, Mercy pomiędzy Syriusz'em, a Lily, przeciw James'a.
Black zakręcił pierwszy i wypadło na Dorcas.
Nic nie powiedział tylko zrobił dziubek i wskazał na swoje usta.
Ona przekręciła oczami i dała mu szybkiego całusa.
Następnie szyjka butelki skierowała się na Lily.- Lily czas na kolejkę!
Medlows dobrze wiedziała, że Evans'ówna nienawidziła wódki, więc specjalnie wzięła największą szklankę i nalała do pełna.
Ona wypiła z grymasem na twarzy, ale tylko do połowy, bo oczy zaczęły jej się już szklić.
Zakręciła i tym razem, trafiło na Mercy.
Dziewczyna zacmokała.- Czas na siedem minut w niebie.. - rzekła uśmiechając się szeroko.
James zacisnął kciuki, aby to jego wybrała.
- Syriusz - zdecydowała ruda.
On wstał i chwycił Campbell za rękę.
Skierowali się do komórki w którym stała ładnie zdobiona szafa.
Najpierw wszedł chłopak, następnie wcisnęła się dziewczyna.
Lily zamknęła szafę.
Czarno-włosy zbliżył się do niej.Zaczął całować ją po odsłoniętych obojczykach i ramionach.
- Syriusz co ty robisz? - zapytała, opierając się o ścianę szafy.
- To siedem minut w niebie, beybe.. - mruknął pomiędzy pocałunkami - Nie robimy nic złego, wiem, że zależy Ci na James'ie, ale nacieszmy się sobą..
Nie było czuć od niego alkoholu, pewnie wziął coś na otrzeźwienie..
Pocałunki przeszły na usta i stawały się coraz bardziej namiętnie i drapieżne.
Gdy chłopak zdjął jej ramiaczko stanika, drzwi garderoby otworzyły się o stanął w nich James.
Widział, na ustach Black'a rozmnazanią szminkę, a na szyji i obojczyku dziewczyny różowe malinki.
Popatrzył na nich smetnie i wybiegł z komórki, a po wrzaskach ich przyjaciół, stwierdziła, że i z dormitorium.- James! - krzyknęła i po zwróceniu oczu na Łapę, pobiegła za nim.
Słyszała jego kroki.
Znalazła to wreszcie.. siedział na wieży astronomicznej, na specjalnej marmurowe ławeczce poza barieką, którą kiedyś sami odkryli.
Patrzył się bezbarwnie w przestrzeń, na gwiazdy..- Jesteś zły? - zapytała drżącym głosem, przysiadając się do niego.
- Nie jesteśmy zły, ale.. jest mi przykro, jest mi przykro, że zrobiłaś to z moim najlepszym kumplem.. po prostu koch.. - i przerwał..
- Dokończ.
- Nie to głupie..
- Kochasz mnie?
On powoli zwrócił głowę w jej stronę, nie wiedząc, czy to co ona właśnie powiedziała.. to nie sen..?
CZYTASZ
𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter
Fanfiction❝ - i do not like you being taller than me. - trust me, there is an advantage in this. - what? - when we hug, you can listen to my heart that beats just for you... ❞ • uwaga! książka została pisana dawno i zawiera dużo błędów, których nie zamierzam...