chapter 18

1.5K 85 16
                                    


Gdy następnego ranka, brunetka obudziła się w pewien ciepły poniedziałek, co przyjęła z miłym uśmiechem, wszyscy jeszcze spali - wszyscy, oprócz James'a.
Szybko pobiegła do łazienki, wykonała poranną toaletę.
Ubrała się w czarna bluzkę i spódniczkę, jeansy'ową kurtkę, naciągnęła na szczupłe nogi czarne rajstopy, a na stopy ciemne botki.
Włosy tylko przeczesała i zostawiła rozpuszczone.
Jak zazwyczaj, pełna życia, zbiegła po schodach, ale w ich połowie.. zgryzła wargę i z powrotem wróciła do dormitorium.

- Aquamemti! - krzyknęła kierując różdżkę na łóżka chłopaków.

- Czy ty już do końca zwarwiowałaś, dziewczyno?

- KURWA!

- Campbell! Przestań!

Usłyszała krzyki Huncwotów.

Ona tylko wystawiła do nich różowy język i wyszła z pokoju.

*

Sekundy, wlekły za sobą minuty, a dziewczyna dalej nie mogła zrozumieć wojny Goblinów..
Po co jej uczyć się o czymś, co w ogóle jej nie dotyczy?
Po co w ogóle jej historia magii?!
I gdy tak siedziała w najniewygodniejszych krzesłach w całej szkole, zapatrzona w okno, obserwowała jak pierwszaki na boisku, po raz pierwszy wsiadają na miotły..
Wspaniale uczucie..
Ile by dała, żeby być teraz na ich miejscu.
Na pewno nie ona jedyna tego pragnęła, bo po jej prawej stronie siedział James, który co chwila również patrzył za szybę, a potem jego głową opadała na ławkę..
Monotonny głos profesora Binnsa zozbrzmiował echem po klasie, każdy prawie zasypiał.. a jak miał trochę szczęścia, to zasnął.
Nagle, poczuła, że ktoś szturchając ją ramieniem w bok, próbuje zwrócić na siebie uwagę.
To był oczywiście James, który podłożył jej pod nos kawałek urwanego pergaminu.

Dalej chodzisz z tym ślizgonem?

Ona jedynie szepnęła:

- Tak, a co?

- Nicc.. już nic.. - rzekł zrezygnowany i zgniutł w kulkę pergamin, którym nastepnie cisnął w Łapę.

Oczywiście, Łapa nie był by sobą, gdyby nie oddał, ale niechcący trafił Lunatyka i tak spędzili resztę lekcji.

*

- Andrew! Andrew! - krzyczała dziewczyna, gdy zobaczyła jego twarz na korytarzu, podczas długiej przerwy.

Podeszła do niego i cmoknęła go w blady policzek, na co odpowiedział uśmiechem.

- Co tam? - zapytał, ale.. jego głos.. był jakiś zimny.

Zimniejszy niż zwykle.

- Coś sie stało, Andrew? - mrukneła.

- Nie - rzekł szorstko.

- Przecież widzę!

- To po cholerę pytasz?!

I odszedł szybkim krokiem w kierunku sali zaklęć.

Dziewczyna patrzyła za nim, aż nie zniknął za zakrętem.
Nie rozumiała co sie właściwie stało.
Czy on z nią właśnie zerwał?

*

- Cześć.. - przywitała się, podczas kolacji w WS.

- Co ci? - zapytał Syriusz, patrząc na nią ze zmartwieniem.

- Nic takiego.. A tak w ogóle wiedzieliście już ogłoszenia? - szybko zmieniła temat.

- Tak! W tym miesiącu jest wypad do Hogsmeade i w dodatku nie ma Sprout! - wrzasnął Peter, chyba trochę za głośno, bo dużo ludzi zwróciło w jego stronę głowy.

- To świetnie, nie znoszę tej baby.. - zrzachnął się Lupin.

- Nasz Luniek nie znosi jakiejś lekcji?! - zapytał głośno Syriusz.

- No nie chodzi o to, że nie lubie zielarstwa, po prostu nie przepadam, za tą kobietą..

Campbell pomyślała, że rozmową zbiega na bardzo niepokojący tor i poczuła sie temu trochę winna.
Lecz na szczęście nie ona jedna to zauważyła.

- Hej! A może pójdziemy na błonia? - rzekł James.

*

Jak długo można udawać, żeby osiągnąć upragniony cel?
Ile można oszukiwać lojalnych przyjaciół?
Tego niewiedział, ale wiedział jedno; zrobi wszystko, zrobi wszystko co Voldemort mu każe.. bo stawką jest życie.. jego rodziców.
Jest ciężko, ale nie podda się.
Nie okaże się tchórzem, może walczyć do końca.
Dzisiaj wysłał do nich list.
Chce sie dowiedzieć o co chodzi, nie jest już małym dzieckiem.
Ma prawo wiedzieć.
Kocha ich, a jak się coś kocha to nie pozwala sie tego skrzywdzić..

𝐌𝐄𝐑𝐂𝐘 • james potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz