-Witaj, Samaro! - zawołałem po wejściu do pokoju Sam.
-Hej, Gargamelu - odpowedziała z rozbawieniem.
-Jak tam po urodzinkach? Miałaś duży opieprz? - zapytałem siadając obok niej.
-Urodziny były wspaniałe i jeszcze raz wam za nie dziękuję, wciąż nie mogę uwierzyć, że zrobiliście to dla mnie! - uśmiechała się szeroko -I nawet nie jest to ważne, że mi się dostało, to było tego wartę i nigdy nie będę w stanie się wam odwdzięczyć.
-Przecież nie musisz, a wręcz nie możesz, nam się odwdzięczyć, zrobiliśmy to z okazji twoich urodzin, to prezent od nas - wzruszyłem ramionami uśmiechając się delikatnie.
-Jesteście wspaniali - w jej głosie słychać było wzruszenie.
Sam rzuciła się na mnie zamykając mnie w szczelnym uścisku, a ja od razu odwzajemniłem ten gest otaczając ją w tali ramionami.
-Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o naszym zakładzie? - zapytała dziewczyna odsuwając się ode mnie.
-Jakim zakładzie? - zapytałem głupio doskonale pamętając o czym ona mówi.
Sam zmrużyła oczy i uderzyła mnie dłonią w ramię. Zaśmiałem się z jej reakcji.
-No pamiętam - odpowedziałem po chwili niechętnie -Ale myślałem, że najpierw będziesz chciała zjeść tego McDonalda, którego dla ciebie przemyciłem... - dodałem z zamyśleniem wyjmując z reklamówki jedzenie.
-Dobra, to pytanie może zaczekać - odpowedziała od razu dziewczyna wręcz śliniąc się na widok jedzenia.
****
-Dobra, teraz nie wymigasz mi się od tego pytania - powiedziała Sam przyglądając mi się intensywnie.
-Nie zauważyłaś, że wszechświat nie chcę, żebyś zadawała mi to pytanie? - zapytałem lekko rozbawiony -Najpierw McDonald stanął między nami, później pielęgniarka, która zabrała cię na badania no i na końcu twoja mama. Mówię ci, wszytsko jest temu przeciwne - powiedziałem pewnie.
-Nie prawda, to ty to odwlekasz - wytknęła na mne język.
-No dobra, pytaj - westchnąłem głośno.
-Co się wydarzyło między tobą a Nickiem?
-Serio? - zapytałem zaskoczony jej pytaniem -Mozesz zadać miliony innych pyyań, a zadajesz właśnie to?
-Tak - odpowiedziała pewnie -O niektóre sprawy nie chcę pytać pod przymusem, wolę żebyś mi o nich sam powiedział, gdy mi w pełni zaufasz. Nie chcę na ciebie naciskać - wzruszyła ramionami uśmiechając się delikatnie.
-Nick ci nie opowiedział jak to było?
-Opowiedział mi jak to wyglądało z jego perspektywy, a ja chcę też poznać twoją.
-Nie ma o czym gadać - wzruzyłem ramionami -Po prostu niezaakceptowałem tego, że jest gejem.
-Carter... Pamiętasz, że masz być w stu procentach szczery?
-Wiem - odpowedziałem zaciskając szczękę -Nick był moim przyjacielem od najmłodszych lat - przełknąłem głośno ślinę i kontynuowałem nie patrząc na nią -Byliśmy nierozłączni, zawsze razem. Nie był dla mnie tylko przyjacielem, był jak brat. Wiedział o mnie wszystko, a ja myślałem, że ja wiem wszystko o nim, aż do pewnego wieczoru. Nick cały zapłakany przyszedł do mnie z torbą pełną rzeczy, oczywiście od razu go wpuściłem do domu i zacząłem wypytywać co się stało. Zanim mi powiedział nakazał mi obiecać, że nie odwrócę się od niego z tego powodu, a ja nawet chwili się nie wachając od razu to zrobiłem. Wyznał mi wtedy, że jest gejem i jego ojciec wyrzucił go z tego powodu z domu. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki byłem zaskoczony tym faktem - pokiwałem głową na boki milknąc na chwilę.
-Ale pozwoliłeś mu zostać na noc? - nie wiem czy to było pytanie czy może raczej stwierdzenie, ale mimo to pokiwałem twierdząco głową.
-Nocował u mnie przez kilka nocy. Nie poruszaliśmy więcej tematu jego orientacji, nie zmieniło to nic w naszej relacji, zachowywaliśmy się jakby nigdy nic, bo w końcu byliśmy przyjaciółmi. Niestety o orientacji Nicka dowiedzieli się wszyscy z naszej okolicy, w tym także mój ojciec. Wyrzucił Nicka z naszego domu i kazał mu się odczepić ode mnie. Starałem się go powstrzymać, ale nie byłem w stanie. Pamiętam jakby to było wczoraj jak krzyczał na mnie kogo ja do domu sprowadzam, a ja starałem się bronić mojego przyjaciela, ale niestety na marne. Od zawsze powtarzał mi, że homoseksualizm jest zły, że to choroba, że tacy ludzie są po prostu gorsi. Wtedy zrozumiał, że jego "nauki" były nieskuteczne, więc tamtego dnia tłumaczył mi to tak długo aż w końcu zrozumiałem.
Zacisnąłem oczy przypominając sobie obrazy z tamtego dnia. Wtedy po raz pierwszy ojciec tak mocno mnie zbił, że trafiłem do szpitala. Zacisnąłem mocno pięśći. Poczułem na dłoniach delikatny dotyk Sam. Dzieki temu rozluźniłem sie trochę. Spojrzałem na dziewczynę czując łzy w oczach. Widziałem jak bardzo chciała mi teraz pomóc, wesprzeć i udawało jej się to. Czułęm się przy niej silniejszy.
-Zerwałem kątakt z Nickiem tak jak życzył sobie tego mój ojciec. Każdego hoimoseksualistę zacząłem traktować tak jakby był gorszy. Zacząłem się zachowywać tak jak uczył mnie mój ojciec, brałem przykład z niego i nadal to robię.
-Nie znam twojego ojca, ale nie wydaję mi się osobą, z której powinieneś brać przykład.W każdej chwili można wszystko zmienić - usłyszałem łagodny, niepewny głos Sam.
-Byłem wtedy dzieckiem... Chciałem, żeby ojciec był ze mnie dumny. Miał on na mnie zawsze ogromny wpływ i wciąż ma. Pewnych zachowań nie potrafię się pozbyć. Nie mogę przebić niektórych barier.
-Do niektórych rzeczy nie potrzeba dużo. Wiesz, że Nick nie jest na ciebie zły, prawda?
-Nie? - zapytałem zaskoczony, a ona pokiwała głową na boki -Nawet za to, że raz mu przywaliłem?
-Co zrobiłeś? - zapytała zaskoczona.
-Czyli ci o tym nie mówił... - szepnąłem bardziej do siebie.
Sam wzięła głęboki oddech.
-Jeżeli o tym nie mówił to znaczy, że już o tym zapomniał - wzruszyla ramionami -Nigdy nierozumiałam dlaczego nie był zły, że go zostawiłeś, powtarzał w kółko, że już na zawsze będziesz dla niego przyjacielem i teraz dopiero rozumiem dlaczego.
Spuściłem głowę rozmyślajac nad słowami dziewczyny.
-Muszę z nim pogadać - szepnąłem po chwili.
-Mogę ci podać jego numer - zaproponowała Sam.
-Nie, muszę z nim pogadać twarzą w twarz - powedziałem pewnie podnosząc sie z miejsca.
****
Po kilkudziesięciu minutach byłem pod podanym przez Sam adresem. Jego mieszkanie mieściło się w starej, zniszczonej kamienicy. W sumie sam nie wiem czego się spodziewałem, ale na pewno nie aż takiego okropnego miejsca. Nick na to nie zasłużył, a napewno tylko na takie coś go stać, skoro wszyscy go porzucili i sam musi harować, żeby wszytsko opłacić, dodatkowo wciąż chodząc do szkoły. Stanąłem przed drzwiami mieszkania i zapukałem kilkukrotnie. Usłsyzałem jakieś dźwięki dochodzące z mieszkania. Już po chwili drzwi zostały otworzone. Przede mną stanął zaskoczony blondyn z rozczochronaymi wlosami, ubrany w zwykłe, dresowe spodnie i jakąś starą koszulkę. Nie wiedziałem co mam powiedzieć i pezez kilka minut obaj staliśmy nieruchomo. Jednak po chwili po prostu przytuliłm go po bratersku.
-Przepraszam - wydusiłem z siebie.
-Nie musisz mnie przepraszać, wiem dlaczego tak postąpłeś - odpowedział.
Odsunęliśmy się od siebie. Poczułem ogarniającą radość, bo wlaśnie znowu miałem przy sobie mojego przyjaciela.
-Wchodź do środka, pogadamy - uśmeichnął się delikatnie zapraszając mnie do środka.
CZYTASZ
(Not) Forever ✔
Teen Fiction"Nikt nie jest tu na zawsze. Trzeba żyć chwilą, każdym dniem... być tu i teraz." Czasami myślimy, że mamy jeszcze wiele czasu, nie szanujemy naszego życia, nie cieszymy się każdym dniem. Właśnie on, Carter Rogers, taki jest, typowy bad boy, którego...