TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Siedziałem przy łóżku Sam tak jak każdego dnia, gdy nagle usłyszałem jakieś krzyki dochodzące z korytarza. Podniosłem się z krzesła i podszedłem do drzwi marszcząc brwi. wyszedłem na korytarz.
-Gdzie jest ten pierdolony gówniarz?! - usłyszałem tak znany mi głos i wtedy go zobaczyłem.
Niestety on także ruszył w moim kierunku. Był wściekły. Krzyczał, a ja przez chwilę nie byłem w stanie wykonać ruchu.
-Jezu... Carter, uciekaj! - krzyknęła zapłakana Ronnie biegnąc za nim.
Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić on był już przy mnie, a jego pięść wylądowała na mojej szczęce. Dostałem jeszcze kilka ciosów, aż się obaliłem.
-Zostaw go! - piszczała Ron.
Ojciec usiadł na mnie i już miał mnie okładać pięściami, gdy ja wreszcie się przebudziłem. Zablokowałem jego ciosy. Przewróciłem nas tak, że to ja byłem na górze i unieruchomiłem go. Nie musiałem czekać długo, gdy przybiegła ochrona, a wraz z nimi matka. Oni go zabierali, a ona krzyczała, że nie mają mu nic robić.
-Carter, boże, nic ci nie jest? - podbiegła do mnie moja siostra.
-Żyje - odpowiedziałem ścierając krew z twarzy.
Veronica przytuliła się do mnie.
-Starałam się go powstrzymać, ale on jest nieobliczalny...
-Nic cie nie zrobił? - zapytałem z przerażeniem.
-Nie, spokojnie, nie musisz się o mnie martwić, ale ty powinieneś stąd uciekać...
-Co? Niby czemu?
-Ojciec jest w niezłym szale, on chce cię zabić...
-Tyle lat próbował i teraz ma mu się udać? - parsknąłem śmiechem.
-Carter, ja nie żartuję - powiedziała poważnie -On znalazł listy mamy i... twojego ojca, on jest teraz w szale. Boję się, żeby nie skrzywdził też mamy.
-Bez przesady, to tylko listy - wzruszyłem ramionami.
-Listy miłosne, pisane w sumie niedawno, gdy mama z tatą są już małżeństwem. Masz przeczytaj je - dała mi stertę kopert -I masz jeszcze to - dała mi stos pieniędzy.
-Skąd ty...?
-Nie gadaj, tylko bierz - powiedziała ostro -I zniknij na jakiś czas.
-Nie mogę... Musze być przy Sam.
-Ona jest w śpiączce!
-Ale...
-Żadnego "ale", obiecuję, że będę cię informować o jej stanie.
-No dobra... -zgodziłem się niechętnie.
****
Wpadłem do mieszkania Iana i zacząłem pakować wszystkie swoje rzeczy.
-Ronnie o wszystkim mi powiedziała, potrzebujesz jakiejś pomocy stary? - zapytał Ian wchodząc do salonu.
-Możesz mnie podrzucić na dworzec?
-No jasne.
Spakowałem jakieś ciuchy, ładowarkę do telefonu, słuchawki, jakieś kosmetyki typu perfum itp. i wszystkie inne niezbędne bzdety. Przez chwilę w dłoni trzymałem listy, które dała mi Ron, ale ostatecznie wrzuciłem j do torby.
-Możemy jechać, ale najpierw chce jeszcze wpaść do szpitala - zwróciłem się do Iana.
-Okej, nie ma sprawy - powiedział lekko się uśmiechając -Dasz sobie radę, stary? - zapytał zmartwiony.
CZYTASZ
(Not) Forever ✔
Teen Fiction"Nikt nie jest tu na zawsze. Trzeba żyć chwilą, każdym dniem... być tu i teraz." Czasami myślimy, że mamy jeszcze wiele czasu, nie szanujemy naszego życia, nie cieszymy się każdym dniem. Właśnie on, Carter Rogers, taki jest, typowy bad boy, którego...