Rozdział 19

252 23 2
                                    

Valkyon wyciągnął zza siebie błyszczący łuk... był przepiękny! Zdobiony złotymi kreskami a cięciwa sama się prosiła żeby za nią pociągnąć.
-Od dziś to jest twoja główna broń...- Powiedział cicho Val, najwidoczniej nie chciał mi przeszkadzać w zachwycaniu się.
-Jest świetny!- Krzykłam a następnie udałam się na zewnątrz żeby to przetestować!
-Czekaj! Idę z tobą!- Szybko powiedział białowłosy i poszedł za mną szybkim krokiem. Kiedy byliśmy już pod drzewem wsadziłam delikatnie strzałę w łuk, napiełam cięciwe, zmrużyłam oko i wycelowałam w środek tarczy... następnie pewnie siebie puściłam strzałę a ta ze świstem wystrzeliła... spudłowałam.
-Ale jak to?- Spojrzałam na Valkyon'a który stał uśmiechając się do siebie.
-Nie dałaś mi skończyć... to nie jest zwykły łuk.- Po tym białowłosy stanął za mną i obejmując moje ręce wtulił się w moje brązowe włosy. Następnie podniósł moją prawą rękę wyżej...
-To Ty musisz zadecydować gdzie poleci strzała...- Wyszeptał a ja miałam już powoli dość jego bliskości. Lubiłam jak było, ale jego lekcja podziałała ponieważ strzała wbiła się w sam środek tarczy.
-Widzisz?- Powiedział odsywając się ode mnie. Chłopak jest dla mnie przyjacielem... no ba... wsparciem. Traktuję go jak brata i trochę speszyła mnie ta sytuacja, więc grzecznie się pożegnałam i ruszyłam w stronę kwatery zostawiając zdezorientowanego Valkyon'a samego. Sytuacja a może raczej relacja jakia jest teraz pomiędzy chłopakami mieszają mi trochę w głowie. Co zrobiłam że wszyscy nagle zaczęli się tak zachowywać?
***
Następny dzień, następne misje i następne... problemy. Od samego rana Ezarel na patrolu się do mnie nie odzywa, idzie z kamienną miną i tym swoim chłodnym wzrokiem, jego włosy są jak zwykle idealnie spięte w kite i tym swoim dumnym krokiem idzie przed siebie.
-Ezarel odezwiesz się w końcu do mnie?- Zapytałam, nie mogę już znieść tej niezrecznej ciszy.
-...- No ok. Zatrzymałam się w miejscu a elf poszedł dalej... jeszcze pożałuje że mnie tak ignoruje. Od incydentu w laboratorium tak się zachowuję, trzyma mnie na dystans jak widać dość spory. Czy elfy tak mają? Bo jak tak to są gorsi niż kobiety z okresem.
Szłam trochę oddalona i zatapiałam się w myślach... nie zdążyłam zareagować kiedy na mojej szyi pojawił się sztylet.
-Ez- zarel?!- Wyjąkałam z trudem z siebie. Nie widziałam kto mnie trzyma, niebieski się odwrócił a jego oczy wyglądały jak piłeczki tenisowe. Stałam i brałam głębokie oddechy, serce mi przyspieszyło a krew tak się we mnie zagotowała ze stresu że krople potu zaczęły spływać mi po skroni.
-Czego chcesz?- Burknął Ezarel zakładając ręce na tors.
-Kryształ... chcę kryształ.- Powiedział niski głos który nadal trzymał ostrze przy moim gardle.
-Wiesz co? Nie dam Ci kryształu.- Odpowiedział twardo elf.
-A w takim razie pożegnań się z dziewczyną.- Ezarel chwilę myślał, po chwili pstryknął palcami i spojrzał na mnie.
-No to cześć Dariel.- Że co?! Powiedział sobie wesoło i odwrócił się na pięcie. Co za tchórz! No nie wierzę! Zdezorientowany napastnik nie wiedział co miał ze mną zrobić.
-Dobra, idź. Nic tu po tobie.- Zimne ostrze zniknęło a ja upadłam na kolana żeby wziąść swobodny oddech. Kiedy się odwróciłam nikogo nie było, ale kiedy znajdę tego śmierdzącego, egoistycznego i niezruwnoważone...
-Dariel? Nic Ci nie jest?- Głos. Ten głos.
-Wróciłeś?! W jakim celu ty cymbale?!- Krzyknęłam, jestem jedną, wielką, cykającom bombom emocjonalną. Więc uwaga!
-Ty jesteś jakiś inny! Nirnormaln...- Przerwał mi w połowie zdania ale i to w jaki sposób. Znów miałam okazję posmakować jego ust, które były miękkie i smakowały tym razem słodkim miodem. Delikatne ruchy jego ust sprawiały że za każdym ich ruchem moje ciało drżało... jego powolne ruchy sprawiły że stałam się spokojniejsza. Halo? Stop!
-Nie...- Powiedziałam odklejając się od elfa.
-Tego że mnie zostawiłeś to ja Ci nie wybacze.- Dodałam twardo i zaczęłam się kierować w stronę kwatery. Sajo nara elfie...

Eldarya- Podstępny świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz